Gdy był dzieckiem, przeżył wizytę w hotelu Panorama. Teraz powoli stacza się w dół, popadając w nałogi i w kolejne konflikty z prawem. Demony nie odpuszczają, prześladują go na każdym kroku, przypominając o przeszłości. A potem spotyka dziewczynkę…
Dziewczynka, Abra, ma ten sam talent co on, tylko jeszcze silniejszy. Dan mimowolnie zaczyna się jej przyglądać, próbując jednocześnie pozbierać swoje życie. Ale niebezpieczeństwo czyha za każdym rogiem i tym razem objawia się w postaci Prawdziwego Węzła – ruchu żywiącego się takimi, jak Dan i Abra. Nie ma rady, dorosły Danny musi w końcu stawić czoła demonom przeszłości.
„Doktor Sen” jest sequelem „Lśnienia”. Normalnie nie byłaby to szczególnie interesująca informacja, wszak słynne, głośne opowieści często otrzymują swoje kontynuacje w różnych formach, czasem z chęci autora, by rozwinąć stworzony przez siebie świat czy by opowiedzieć historię, na którą nie było miejsca w pierwszej książce, czasem dla dodatkowego zarobku, bo ludzie lubią historie, które już znają. Jednak „Doktor Sen” powstał niemal czterdzieści lat po premierze „Lśnienia”, po kolejnych zaprzeczeniach Kinga na temat chęci powrotu do świata Torrance’ów i hotelu Panorama.
Dlaczego zatem „Doktor Sen” powstał tak niespodziewanie? Trudno stwierdzić. „Lśnienie” było bliską Kingowi historią, wydaje się, że i do samych postaci się przywiązał. Przyznawał, że nieraz zastanawiał się, co stało się z Dannym, jakie były jego dalsze losy. I w którymś momencie musiał uznać, że nadszedł na Danny’ego – lub niego samego – czas na powrót do hotelu Panorama. A że interesuje go pisanie zajmujących opowieści, chyba nie potrzeba było wiele, by stworzyć odpowiednią historię.
Przed lekturą sequela „Lśnienia” można mieć obawy, czy kontynuacja dorówna pierwowzorowi. Czy groza towarzysząca lekturze losów Danny’ego, Jacka i Wendy utrzyma się, gdy zetknie się z dorosłym już bohaterem? Cóż, „Doktor Sen” nie budzi aż takiego przerażenia, jak „Lśnienie”, koszmarów raczej nie wywoła, ale ma swój klimat.
King czuje swoich bohaterów, czuje opowieść, rozumie też czytelników i ich potrzeby (co nie oznacza, że zaspokaja ich pragnienia czy teorie). Do tego, nie da się ukryć, że choć między obiema częściami minęło trzydzieści parę lat, to nie czuć między nimi przepaści. Jasne, są odmienne w tonacji, w sposobie prowadzenia historii, ale to wynika z tego, w jakich czasach żyją bohaterowie niż z tego, że King nie wie, jak znów wejść do świata wykreowanego tak wiele lat temu.
„Doktor Sen” nie zawodzi. Ani jako kontynuacja kultowego już „Lśnienia”, ani jako samodzielna powieść. Kingowi nie zawsze wychodzą jego powieści, niektóre są gorsze, ale „Doktor Sen” jest jedną z tych jego książek, których lektura nie zawodzi, a historia wciąga bez reszty, gwarantując świetną rozrywkę.
Marta Kraszewska