Ograniczanie wolności, inwigilacja, brak swobody w decydowaniu o własnym życiu. Wielki, obejmujący cały kraj, religijny obóz koncentracyjny. Skłonność do buntu ukryła się gdzieś na dnie ludzkiej duszy i pewnie nigdy by nie doszło do jego wyzwolenia gdyby nie pewna wizyta.
Olsztyn w bliżej nieokreślonej przyszłości. Do drzwi domu na jednej z ulic puka tajemnicza kobieta. Jest inna, co może zwiastować problemy, zwłaszcza w kraju, gdzie wszelkie przejawy inności, jeśli nawet nie są tępione, to na pewno są niemile widziane. Szkoły poddane są rygorowi religijnemu, podobnie wychowanie dzieci, a internet jest, inwigilowany przez specjalnie wyznaczonych przedstawicieli kurii, pod kątem politycznej i religijnej poprawności. Każdy kto odstaje od modelu prawdziwego Polaka jest szybko identyfikowany, inwigilowany, a nawet eliminowany. Stworzenie czystego etnicznie, kulturowo i religijnego państwa wymaga ofiar. Zwłaszcza po stronie tych, co nie pasują. W tej rzeczywistości dziecko, które wie o tym jak wygląda poczęcie i narodziny dziecka, może być uznane za zdemoralizowane i odebrane rodzicom, homoseksualista nie może odwiedzić rodziców i musi się z nimi spotykać poza granicami kraju, oczywiście pod warunkiem, że rodzice otrzymają paszport i wizę. Do kompletu brakuje tylko rodzimej wersji saudyjskiego Komitetu Krzewienia Cnót i Zapobiegania Złu, czy irańskiej policji religijnej. Jednak i w tych warunkach narodził się bunt, bunt ludzi, którzy zbyt długo byli tłumieni przez tych, którzy uznali się za strażników narodowego sumienia, których tłumiły zwyczaje i przyzwyczajenia innych. Bunt jednak kosztuje, a za ten należało zapłacić ludzkim życiem.
Czym jest właściwie wolność? Dlaczego jest ona tak nisko ceniona, że jesteśmy skłonni zamienić ją na fałszywe poczucie bezpieczeństwa? Dlaczego sprzedajemy prawo wyboru za mityczne pięćset złotych? Dlaczego zezwalamy na odbieranie naszej wolności, podstawowych swobód obywatelskich taktyką salami? Dlaczego nie potrafimy zwinąć dłoń w pięść i okazać naszą determinację? Dlaczego staliśmy się tak ulegli, że poddajemy się fanatykom? Wreszcie dlaczego sądzimy, że to, co opisała Ewa Schilling, dopiero stać się może? Czy nie widzimy, iż wszystko to powoli się staje? Nie wiemy co prawda ile plastrów z salami naszych swobód zostało odciętych, lub w jaki apetyt wyposażono naszych przyszłych władców, ale nic nie robimy, by powiedzieć twarde nie. Bo jeśli teraz postawimy tamę przyszłym naszym ciemiężcom, to jutro nie będziemy musieli się przed nim bronić.