Walka o przetrwanie, atmosfera zagrożenia i jednocześnie to poczucie jedności i wspólnoty, które nadchodzi w najmniej spodziewanym momencie. Jesmyn Ward prostymi słowami zwykłych ludzi opisała najbardziej podstawowe uczucia człowieka.
Nad Zatokę Meksykańską nadciąga huragan Katrina, jeden z trzydziestu najbardziej morderczych huraganów w historii Stanów Zjednoczonych. To ten sam huragan, który zniszczył prawie cały Nowy Orlean, ten sam, w wyniku którego życie straciło około 2 tysięcy osób. W stanie Missisipi, w nadmorskim miasteczku Bois Sauvage żyje pięcioosobowa rodzina, która stara się zabezpieczyć swój dom przed nadciągającą nawałnicą. Żywność, zabezpieczenie domu, woda. Jeszcze nie czujemy grozy, nic nie zapowiada tragedii. Ot dwanaście dni, z których większość zajęta jest kłótniami między rodzeństwem, troską o to, by przeżyły świeżo urodzone szczenięta czy niespełnioną miłością czternastolatki, która z przerażeniem i zaciekawieniem odkrywa, że jest w ciąży. Dopiero te ostatnie strony pokazują to, co jest istotą życia. Walkę o przetrwanie i troskę o tych, których kochamy.
Jesmyn Ward napisała książkę niezwykłą. W prostych słowach zwykłych, niewykształconych ludzi przedstawia prozę życia, pełną trosk, zaciekawienia, marzeń o czymś lepszym, poszukiwaniu ciepła, pragnienia miłości czy reakcji na tragedię, która wisi nad każdym z ludzi. Ci zwykli ludzie nie okazują sobie uczuć, są raczej szorstcy w obyciu, czasem opryskliwi i niegrzeczni. Tak wygląda ich codzienność, ale gdy jedno z nich potrzebuje pomocy, stają się oni zupełnie inni. Nie, nie zamieniają się nagle w czułych i troskliwych opiekunów. Wykazują jednie troskę i empatię, starają się zadbać o to, by ten, kto potrzebuje pomocy, uzyskał ją i to najlepszą, jaka jest w ich wykonaniu możliwa. I w tej prostocie, która bliska jest atawistycznym instynktom, jest coś wzruszającego, chwytającego za serce o wiele bardziej niż najbardziej wysublimowana i wysmakowana poezja.