Marek Hłasko. Dla mojego pokolenia nazwisko to było pewnym symbolem, którego znaczenia sobie pewnie do końca nie uświadamialiśmy. I chyba właśnie ta inicjatywa Wydawnictwa Iskry cyklicznego wznawiania utworów Hłaski zmusiła mnie do refleksji nad tym, kim był dla nas Hłasko.
Zacznijmy jednak od tomiku opowiadań, które dane nam jest przeczytać. To swoista antologia krótkich form pisarskich, przegląd twórczości Marka Hłaski, tak dobrze znanych mojemu pokoleniu. I chyba właśnie dlatego po ten tomik sięgnie właśnie podobny mi czytelnik. Oczywiście każdy z nas zna prezentowane opowiadania, jednak skupienie ich w jednym tomiku pokazuje nie tylko drogę życiową Pisarza, ale pozwala na znalezienie tej odpowiedzi na pytanie, które nurtowało mnie przez lata.
Przede wszystkim Hłasko jest kwintesencją polskości, tej uwierającej, ze spadkiem doświadczeń i nieszczęść, którymi hojnie obdarzył nas los w XX wieku. Polskości przeklętej, bohaterskiej i niedojrzałej, polskości, która nie pozwala nam na wyrażanie uczuć i każe przykrywać je rubasznością, brutalnością tłumiącą wyrażanie wyższych uczuć w taki sposób, że mowa o nich, jako wzniosłych i czystych możliwa jest jedynie, jako rozpaczliwe wykrzyczenie siebie, swego wnętrza, swych doznań i pragnień. Mężczyzna bowiem nie płacze, jest twardy, a za takiego Hłasko chciał uchodzić, budując konsekwentnie swój mit. Styl ubioru, zaczepność, skłonność do bójki, a nawet nieco karykaturalne zdjęcia, w których starał się odtworzyć pozy prawdziwych mężczyzn. Jak bowiem inaczej myśleć o fotografii, na której występuje w iście Hemingwayowskiej pozie? Ta wiatrówka, dobra na wróble miała zastąpić wielkokalibrowego remingtona, pokazała czym jest maczyzm w polskim wydaniu. I chyba dopiero w Miesiącu Matki Boskiej pokazał Hłasko czym naprawdę jest ta męska, polska twardość. Ta grupa szczeniaków w patriotycznym uniesieniu chce ukarać kobietę, która dokonała niewłaściwego wyboru. Szczeniacka pseudo twardość z patriotyczną przyprawą może po prostu zniechęcić i odrzucić, zmusza do zastanowienia się zarówno nad mitem mężczyzny jak i patrioty. A skoro mówimy o micie, to czy naprawdę swoim postępowaniem chcemy przekonać sami siebie o tym, czego tak naprawdę nam brakuje?
Zaiste, Hłasko jest tym pisarzem, którego odczytywać będziemy stale na nowo, dostrzegając w nim coraz to nowe treści, będziemy widzieć w jego prozie krytykę nas samych, niczym wieczny sumienia wyrzut. I tylko słowa do Esther będą dla nas usprawiedliwieniem naszych zaniechań i zaniedbań.
Przez cały dzień staram się wymyślić jakąś historię o tobie i o dziecku, które mógłbym mieć z tobą. Ale nic z tego nie wychodzi.