Życie każdego z nas jest drogą, każdy z nas jest też filozofem, który nie tylko opowie nam o swoim życiu, ale podzieli się swą własną receptą na to jak żyć, by zdobyć i obronić przez złem świata swoje małe szczęście.
Poznajmy naszego Teodora, mieszkańca kaszubskiej wioski gdzieś w okolicach Bytowa. Tu wszystko dzieje się własnym tempem, ludzie są tacy jak wszędzie. Są lenie i pracowici, są ludzie dobrzy, ale są też i okrutni, są ludzie mądrzy życiowym doświadczeniem, ale i są też tacy, którzy nigdy ze swego życia nie wyciągną lekcji. Garbaty Teodor musi znaleźć sobie w tym środowisku miejsce, sprawić by nikt nie patrzył na niego przez pryzmat kalectwa, by nikt nie dziwił się, że chce być pełnoprawnym obywatelem i członkiem wspólnoty religijnej. Garbusa, pogardzanego przez ludzi okrutnych i słabszego od tych, którzy chcą go skrzywdzić, uchronić może tylko beczka, która z czasem nabierze magicznych właściwości. Naszego bohatera poznajemy w chwili, gdy otrzymuje świnię. To zwierzę, a potem delikatny rudzik, towarzyszyć mu będzie w drodze, do miejsca jakże zwykłego, ale przez tę zwykłość pełnego cudów. I w czasie tej drogi snuje nasz Teodorek opowieść o swym życiu, tym prostym, naznaczonym pracą i miłością. Prości ludzie stronią od polityki, polityka jednak o nich nie zapomina. Obie wojny światowe zabrały naszemu bohaterowi braci, nowa granica po tej pierwszej z wojen utrudniła naszemu bohaterowi kontakty z ukochaną, podzieliła też społeczności i pola uprawne, dając wstęp temu, co przyniosła druga z wojen. Wszystkie te jednak przeciwności nie mogą być przeszkodą w osiągnięciu tej niedocenianej przez nasz codzienności, szczęścia dnia codziennego, możliwości patrzenia na dorastające dzieci, krzątającą się ukochaną kobietę. Zawsze jednak znajdzie się coś, przed czym nie sposób się obronić, co niszczy niczym wichura, co potrafi pozostawić jedynie zło i zgliszcza.
Tak to zwykła historia jakich wiele, opowiedziana tylko poetyckim wręcz językiem. Iwona Partyka dzięki takiej narracji uczyniła z tej książki magiczną opowieść. Czytelnik instynktownie czuje, że walka bohatera jest skazana na niepowodzenie, jednak ciągle wierzy, że wszystko jak w bajce zakończy się dobrze. A kiedy przychodzi finał opowieści serce czytelnika pojmie, że prawdziwą grozę oddać można jedynie skąpą narracją. Wyszukane słowa bowiem są niczym wobec prawdziwego bólu.