Maskotka szwadronu wojska polskiego, ogromny i złośliwy baran, wyjada żołnierzom śniadanie wielkanocne. Banał? Być może, jednak mistrz krótkiej formy znajdzie w nim temat do niezłego opowiadania.
Tadeusz Dołęga Mostowicz kojarzy nam się głównie z historią Nikodema Dyzmy. Ponadczasowa książka opisująca karierę pozbawionej skrupułów miernoty zawiera ponadczasową prawdę o naszej bezsilności wobec kogoś, kto nie przestrzega reguł dobrego wychowania, a i z kulturą jest na bakier. Dyzma jest inwektywą wobec tych, którzy tak łakną szacunku, mając świadomość jak niewiele nań zasługują. Twórczość Mostowicza nie zamyka się jednak w jego książkach. O wiele bogatsza jest jego działalność publicystyczna, w tym krótkie opowiadania, które ukazywały się w codziennej prasie. Wybór opowiadań, który mamy przed sobą zawiera teksty powstałe w latach 1925-1939 i dowodzą nie tylko ewolucji pisarskiej Autora, ale i jego poczuciu humoru, nieograniczonej wręcz wyobraźni oraz świetnej narracji.
Choćby „Czwarty król”, opowiadanie otwierające niniejszy zbiorek, traktujące o namiętnym pokerzyście, który po wygranej partii dowiedział się, że nie powinien siadać do karcianego stolika. Wzmacniane powoli napięcie i kubeł zimnej wody, to wyczuwa się z każdego zdania, jakie wyszły spod pióra pisarza. Delektujmy się więc opowiadaniami. Zrozumiemy wtedy, że Mostowicz pozostaje nadal niedocenianym pisarzem.