Relacje uratowanych z Zagłady. Tyle ich już przeczytałem i nadal je czytając mam wrażenie, ze po raz pierwszy czytam wspomnienia kogoś, kto przeszedł piekło na ziemii. Nie inaczej było, gdy sięgnąłem po Podczłowieka Anatola Chariego. Jednak relacja Chariego różni się od innych w sposób istotny. Przebija przez nią poczucie winy, które Autor stara się zakamuflować. Poczucie to spowodowane świadomością przynależności przez większą część wojny do grupy uprzywilejowanej.
O łódzkim getcie napisano wiele relacji. Z każdej z nich wyłania się obraz miejsca beznadziejnego, miejsca, które służyło jako umieralnia i wielki obóz pracy, miejsca, gdzie czyny ludzi podporządkowane było jednemu- choć raz najeść się do syta. W taki oto sposób ukształtował się w naszej świadomości obraz łódzkiego getta. I w ten oto obraz wdziera się Anatol Chari ze swoją relacją, relacją policjanta, człowieka uprzywilejowanego.
Żydowski policjant w getcie był osobą znienawidzoną, a jednocześnie osobą, której wszyscy w getcie zazdrościli. Praca policjanta gwarantowała dodatkowe przydziały żywności, możliwość pozyskania dodatkowej żywności i względne bezpieczeństwo osobiste. Policjanci nie chodzili więc głodni, ich mieszkania nie były wyziębione, a oni sami mogli liczyć na lepszą niż reszta mieszkańców opiekę lekarską. Nic więc dziwnego, że o taką pracę zabiegało wielu ludzi, że otrzymywało się ją niejako z protekcji, jako swego rodzaju obietnice przeżycia wojny.
Jednym z takich policjantów był Anatol Chari. On sam o sobie mógłby powiedzieć, że był dzieckiem szczęścia. Miał bowiem szczęście być synem znanego i popularnego w Łodzi człowieka. Już ten fakt pozwolił wydobyć go z rzeszy podobnych mu nastolatków. Bezimienność jednak nic by nie dała, gdyby nie ochrona ze strony samego Rumkowskiego. To dzięki protekcji prezesa łódzkiego Judenratu Chari staje się żydowskim policjantem. Ten uśmiech losu pozwala nie tylko na zdobycie wystarczającej ilości pożywienia, ale też na odsunięciu wszelkich trosk. Wkrótce jedynym zmartwieniem Autora staje się brak własnego mieszkania.
Okres względnego prosperity kończy się z chwilą likwidacji getta. Dalej następuje gehenna obozów koncentracyjnych, która dla wielu Żydów z likwidowanego łódzkiego getta kończyła się śmiercią. Chari jednak nie jest zabiedzonym mieszkańcem getta, po selekcji trafią na stronę szczęśliwców, którym dane jest jeszcze żyć. W tym momencie jednak ochrona jaką dawało wcześniej nazwisko opada. Autor może liczyć jedynie na samego siebie, na swój spryt , odrobinę szczęścia i umiejętność kombinowania jaką posiadł dzięki wcześniejszej karierze gettowego policjanta. Jego atuty nie okazały się bezwartościowe. Przeżył wojnę, co okazało się wielkim zwycięstwem w walce każdego Żyda z Niemcami.
Można powiedzieć, że to relacja jak każda inna. Jest jednak coś, co ją wyróżnia. Autor jest świadomy tego, że należał do uprzywilejowanej grupy i podkreśla to na każdym kroku. Jest krytyczny wobec swoich postaw i niektórych decyzji, nie stara się wiec robić z siebie kogoś o zupełnie czystym sumieniu. Nie ucieka się też do podkreślania zalet ludzi powszechnie uznanych za winnych kolaboracji z Niemcami. Taki zabieg mógł być kuszący- dzięki niemu mógł pójść przekaz- krytykujecie mnie policjanta? Patrzcie oto inni, których potępiacie wcale nie byli tacy źli. Jedyne negatywne odczucie czytelnika jest takie, iż być może Autor coś przemilcza, być może podświadomość wyrzuciła z pamięci jakieś traumatyczne przeżycie, którego Autor był świadkiem. To jednak tylko spekulacje.
Czytelnik sięgający po „Podczłowieka” powinien być przygotowany na ciężką lekturę, której nie ułatwia stałe słów pozornie pozbawionych uczuć. „Tak to po prostu wyglądało”, te słowa przerażają. Uświadamiają nam bowiem, że można przywyknąć do największego upodlenia, największych niebezpieczeństw, głodu i bicia, że można takie warunki traktować jako normalne…