W założeniu miała być to książka poświęcona największemu dziełu arabskiej kaligrafii dziełu nazwanemu Błękitny Koran. Ale czy tylko? Wydaje się,że Autorka chce nam powiedzieć coś więcej. Na przykład to, dlaczego Arabowie obawiają się nadmiernego zainteresowania świata zachodniego swą kulturą
Kto jak kto, ale Sabiha Al Khemir jest z całą pewnością osobą, która może powiedzieć najwięcej o arabskiej sztuce kaligrafii. Jest ona uznanym na całym świecie ekspertem sztuki arabskiej, ilustratorem i pisarzem. Nic więc dziwnego, że wiedza i doświadczenie połączone z fascynacją dały efekt w postaci tej „Błękitnego manuskryptu”. Książki ważnej dla tożsamości arabskiej, ale też ważnej dla nas, książki, która pozwoli zrozumieć nam niektóre fobie świata arabskiego, ale też pozwoli zrozumieć nam nasz własny charakter.
Z pozoru fabuła „Błękitnego manuskryptu” jest błaha. Kilku fascynatów kultury arabskiej poszukuje drugiego egzemplarza X wiecznego manuskryptu. Mają pieniądze, wiedzą kogo zaangażować do poszukiwań, wiedzą też, że inwestycja ta może się opłacić. Wysyłają więc międzynarodową grupę poszukiwawczą do zapadłej wsi egipskiej, gdzie prawdopodobnie ukryte jest to cenne dzieło. Motywacja ekipy jest nieco inna. Profesor chce przy okazji poszukiwań dokonać własnego odkrycia i zdobycia międzynarodowej sławy i uznania, Tajemniczy Mark liczy na pokaźnie wynagrodzenie, reszta ekipy chce zdobyć doświadczenie u boku Profesora. Grupa dociera na miejsce i rozpoczyna prace. Bliskość pustyni robi swoje. Ujawniają się fobie, strach, ukryte kompleksy. Dochodzi również do analizy własnej tożsamości i prób reorganizowania własnego życia. Ekipa powoli zaczyna zżywać się z wioską, gdy dochodzi do dwóch nieszczęść. Prawdziwym nieszczęściem jednak okazuje się odnalezienie manuskryptu. Po miesiącach poszukiwań wszyscy chcą wierzyć w autentyczność rękopisu, jeden jedyny głos rozsądku ginie w chórze zachwytów. Odzywa się bowiem stara prawda, że nie to jest cenne, co cennym jest naprawdę, cenne jest to, co my uważamy za skarb.
Opuszczona przez badaczy wioska nigdy nie pozostanie taka sama. Ich pobyt ja zmienił, omamieni żądzą bogactwa mieszkańcy niszczą własne, dotąd drogie sobie symbole, nigdy już nie będą więc mogli liczyć na dobrodziejstwo drzewa życzeń, nigdy też nie ujrzą rozrabiającego małego Mahmuda. Część badaczy zyskała. Mark dostał swoją prowizję, a Profesor nadzieje na sfinansowanie przyszłych badań. Hans przestał się bać własnej tożsamości i zyskał względy pięknej Włoszki. Jedynie Tłumaczka straciła. Stała się pariasem w ekipie, dodatkowo zrozumiała, że dwutorowe życie kogoś, kto urodził się na styku dwóch cywilizacji jest życiem kogoś, kto nie przynależy do żadnego kręgu kulturowego. Prawdziwym wygranym w tej historii jest jednak tajemniczy Mustafa. Dlaczego? O tym przekonacie się po przeczytaniu ostatniej kartki „Błękitnego manuskryptu”