Rok 2012 miał być polsko ukraińskim rokiem Brunona Schulza. Zdawałoby się, że Artysta, który tworzył na pograniczu trzech kultur- żydowskiej, polskiej i ukraińskiej będzie w 120 rocznicę swych urodzin i jednocześnie w 70 rocznicę swej śmierci zostanie uhonorowany w sposób godny. Stało się jednak inaczej – tylko Ukraina odpowiednio uczciła pamięć polskiego artysty, którego kunszt dorównywał kunsztowi Witolda Gombrowicza. Honor Polski jednak uratowało wydawnictwo Słowo/obraz terytoria.
Bruno Schulz zajął w polskiej kulturze miejsce szczególne. Polski artysta żydowskiego pochodzenia pozostawił po sobie raptem dwa tomy opowiadań, opowiadań, które są wzorem formułowania myśli i władania słowem pisanym. Niestety, czy to specyfika prozy Schulza, czy też nadmiar naszych rodzimych artystów powoduje, że Schulz znany jest raczej węższemu gronu jego wielbicieli. W Polsce Schulz doczekał się kilkunastu wydań swoich opowiadań, ekranizacją Sanatorium pod klepsydrą, kilkunastu notek prasowych i festiwalu im. Brunona Schulza we Wrocławiu. Mało jak na upamiętnienia artysty tego formatu.
Księga obrazów to efekt długoletniej pracy Jerzego Ficowskiego. Zbieranie, katalogowanie i opisywanie materiałów zaczęło się w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Efekt tej pracy, przerwanej śmiercią Ficowskiego, jest imponujący- kilkaset rysunków podzielonych tematycznie i opatrzonych odpowiednimi komentarzami. Rysunki, które były ilustracjami do własnych opowiadań Schulza komentowane są fragmentami jego utworów, portrety i autoportrety fragmentami listów, znamiennym jest jednak, że rysunki kobiet przedstawianych jako władające rodzajem męskim, są pozostawione bez komentarza. Cóż bowiem można powiedzieć, jeśli nie to, że sam Artysta czuł przed kobietami respekt. Wielokrotnie powtarzana plotka głosiła, że Schulz zabiegając o względy Józefy Szelińskiej przechadzał się pod jej oknami dźwigając walizy wypełnione żelastwem.
Biorąc do ręki Księgę obrazów mamy okazję poznać Schulza innego niż w krótkiej notce edytorskiej. Serie „Kobieta idol i władczyni” oraz „Żydzi” pokazują z jednej strony intymne pragnienia Artysty, z drugiej środowisko, z którego Artysta się wywodził. Same rysunki zawierają liczne erotyczne aluzje, pozostawiając jednocześnie miejsce na pracę wyobraźni oglądającego. Podobnie rysunki, które były ilustracjami do opowiadań Schulza. Oglądając je zaczynamy rozumieć ich nierozerwalność z tekstem. Obrazy bez tekstu są równie niezrozumiałe jak tekst bez nich. Dopiero ich zestawienie powoduje, że Schulz nie jest dla nas tak trudny, że nie musieliśmy do niego dojrzewać, że tylko brakowało nam właśnie tych rysunków, by wejść w Drohobycz i spojrzeć jego oczami. Tak, Sklepy cynamonowe oraz Sanatorium pod Klepsydrą musimy czytać mając obok Księgę obrazów. Przecież i tak Księga obrazów wzbudzi w nas pragnienie lektury…