Pochodzenie pierwszych Piastów osnute jest mgłą tajemnicy. Brak dostatecznej liczby materiałów uniemożliwia nam udzielenie jednoznacznej odpowiedzi na pytanie kim oni właściwie byli. Dlatego też snute są różne teorie, często równie prawdopodobne jak kosmiczne pochodzenie ludzkości, lansowane przez Ericha von Danikena.
Historia zna procesy łączenia się różnych małych społeczności w większe grupy, które z kolei przeradzały się w narody. Wyłanianiu się narodów towarzyszyły często mordy. Inteligentny i ambitny przywódca sięgał po koronę i w ten sposób powstawały księstwa, a nawet królestwa. Dziecięca choroba nacjonalizmu kreowała tych przywódców jako ludzi bez skazy, mających takie same cele jak współcześni nacjonaliści. Doszło więc do upraszczania przekazu historycznego, stąd często obsadza się pierwszych Piastów w roli dziewiętnastowiecznych bohaterów walk narodowo wyzwoleńczych. Historia jednak nie była nigdy ani prosta, ani łatwa, a wszelkie jej uproszczenia traktować możemy jak pisanie jej na nowo.
Zdzisław Skrok wychodzi z założenia, że Europa uodporniła się już na wirus nacjonalizmu, dlatego możemy już odrzucić pojęcie „podstawowego kanonu polskości” i zacząć badać pochodzenie narodu. Średniowieczne mieszanie się kultur, wędrówki ludów i częste wojny spowodowały, iż współczesny Europejczyk zdecydowanie różni się od swego przodka sprzed tysiąca lat. Skąd więc weźmiemy potrzebne nam informacje? Badania archeologiczne dają nam materiał z jednej strony bogaty, z drugiej niezwykle szczupły, gdyż nie pozwala nam na udzielenie jednoznacznych odpowiedzi. Dodatkowo, jeśli weźmiemy pod uwagę różne interpretacje znalezisk, możemy stwierdzić, że nigdy nie będziemy w stu procentach pewni naszego pochodzenia. W miarę jednoznaczną odpowiedź mogłyby dać nam badania DNA pierwszych Piastów. Badanie materiału genetycznego Mieszka I mogłoby wykluczyć jednoznacznie jego skandynawskie pochodzenie, lub lec u podstaw tezy, iż matką pierwszego chrześcijańskiego księcia Polan była księżniczka wikingów. Teraz możemy jedynie wysnuwać przypuszczenia, że skoro na Rusi byli wikingowie i byli obecni na Wolinie, t mogli by być i u nas. Jednak to stanowczo za mało, by twierdzić, że Mieszko był Skandynawem.
Książkę Skroka traktować więc możemy jako jedną z wielu mniej lub bardziej prawdopodobnych hipotez. Myli się jednak Autor, jeśli twierdzić będzie, że wyleczyliśmy się z historycznego nacjonalizmu. Czekam tylko, kiedy nacjonalistyczna Zadruga pisać będzie o tym jak to germański Mieszko na spółkę z żydowskim Ibrahimem handlowali Prasłowianami, w ramach niemiecko-żydowsko- masońskiego spisku.