Nieprzejednany system kontra matka. To się raczej dobrze nie kończy. Filomena Lee w 1952 z powodu przypadkowej ciąży trafia do klasztoru w Roscrea, miejsca, gdzie zakonnice „opiekują się upadłymi kobietami”. A to w praktyce oznacza ciężką pracę na rzecz kościoła i utratę dziecka. Mimo protestów Filomeny, jej syn Anthony zostaje sprzedany rodzinie z Ameryki.
Mylący może być tytuł. „Zaginione dziecko Filomeny” jak brzmi dosłownie tłumaczenie, zamieniło się w „Tajemnicę Filomeny”. Stąd też moje wielkie zdziwienie, że książka nie jest opowieścią o matce, która szuka swojego dziecka. Choć to również, ale motywem przewodnim jest życie Michaela Hess’a czyli syna Filomeny. Jest to duży plus tej książki.
Zamiast skupić się na poszukiwaniach zaginionego dziecka, autor spróbował zmierzyć się z życiem Michaela Hess’a. I to Martinowi Sixsmithowi się udało. Doskonale ukazał emocje, które muszą towarzyszyć dziecku wychowanemu w obcej rodzinie. Problemy poczucia odrzucenia, niezrozumienia i ogromne poczucie winy za to, że nie jest taki, jak chciałby jego ojciec. Sam bohater wyrósł na jednego z bardziej znanych waszyngtońskich prawników, ale miał jeden sekret – był gejem. Kiedy zachorował na AIDS, postanowił odnaleźć matkę. Niestety, system mu na to nie pozwolił.
Opierając się jedynie na rozmowach z bliskimi i znajomymi syna Filomeny, autor nakreślił na kartach swojej powieści wiarygodną postać. Nie jest wyidealizowany, ukazane są zarówno jego wady, jak i zalety. Mam wrażenie, że Martin Sixsmith stworzył tą książkę głównie dla matki, której nigdy nie dane było poznać swojego dziecka. Że jest to próba oddania matce tego, co odebrano jej 50 lat wcześniej. Oddania jej syna i dowiedzenia się czegoś o nim.
Cieszę się, że „Tajemnica Filomeny” porusza również tą ważną kwestię, jaką jest homoseksualizm. Jest to bowiem coś, czego raczej literatura ani kino nie porusza. Nie wiem, jak jest w przypadku ekranizacji, ale książka jest piękną i wzruszającą opowieścią o miłości mimo odrzucenia i poczucia winy. Szkoda jedynie, że nie jest to fikcja, ale prawdziwa historia.