Adam, ty już nigdy nie możesz wypić. Nic, nawet kropelki. Ja też miałem taki problem i przestałem. Bo naprawdę można przestać – powiedziałem.
Adam aż się wyprostował.
– Słyszałem o tym. Czytali nam twój list. Ale powiedz mi, jak ci się to udało? Pomogła ci rodzina? Jak to było?
W tym momencie zapomniałem, że kamery są włączone. Miałem poczucie, że Adam potrzebuje mojej rady, że moje doświadczenia, kiedyś tak dla mnie trudne, teraz mogą okazać się pomocne. Opowiedziałem mu, że kiedy piłem, zdarzało mi się, że znikałem z domu na trzy, cztery dni. I może nikogo nie pobiłem, może nikomu nie groziłem, ale też robiłem rzeczy, których później się wstydziłem.
– W którymś momencie zrozumiałem, że albo zacznę się leczyć, albo wszystko stracę. Na jednej szali był mój syn, przyjaciele, rodzina i firma, którą założyłem w Polsce, a na drugiej nałóg. Nikt, kto tego nie przeżył, nie rozumie, że są momenty, kiedy ten wybór wcale nie wydaje się oczywisty, kiedy cholernie trudno jest znaleźć siłę, żeby sobie powiedzieć: Kończę z tym. Nie będę więcej pił – ciągnąłem.
Dodatkowo w Polsce alkohol jest na każdym spotkaniu, na każdej imprezie. Pije większość ludzi. I mało kto potrafi przyznać, że ma z tym problem. Tymczasem to poważna choroba, która dotyka nie tylko osobę, która pije, ale także całe jej otoczenie.
(…)
DZIEŃ DRUGI
(…)
Kiedy już weszliśmy do więzienia, okazało się, że Kapsel jest na tzw. tartanie, czyli boisku sportowym. Kiedy mnie zobaczył, nie wydawał się zaskoczony. Od razu uścisnął mi rękę. Postawny, umięśniony, stał przede mną w samych sportowych spodenkach. Tors i plecy miały pokryte tatuażami. Robiły wrażenie.
– Zrobiłem to wszystko, kiedy byłem jeszcze młodym chłopakiem. Jak robili mi ostatni tatuaż, miałem 22 lata. Ale już z tym skończyłem. Poprosiłem, żeby się odwrócił. Byłem ciekaw, co ma na plecach.
– Tutaj narysowałem wszystkie kobiety, z którymi byłem związany. Jest też moja siostra, moje przyjaciółki…
Kobiety przypominały aktorki z Hollywood. I jeszcze napis na karku: „Kocham kobiety o kurewskim wyglądzie” i pod spodem: „Umrę śmiejąc się”.
– Teraz mam 54 lata. Muszę dbać o siebie, dlatego ćwiczę. – Kapsel
chciał najwyraźniej zmienić temat.
– Masz na imię Krzysztof. A skąd wzięła się twoja ksywa?.
(…)
– Nigdy nie siedziałeś. Nie wiesz, jak to jest – powiedział mi Adam.
To prawda. Ale wcześniej miałem zupełnie inne wyobrażenie na temat życia za więziennym murem. Spodziewałem się choćby zatłoczonych cel czy opryskliwych funkcjonariuszy. Tymczasem chodząc po więziennych korytarzach, słyszałem, że każdy z oddziałowych zwracał się do osadzonych z szacunkiem. Nikt tu nie mówił do nikogo po nazwisku. Za każdym razem stosowana była forma: „proszę pana”. A za murem byłych więźniów czekała tylko brutalna rzeczywistość. Może dlatego liczba recydywistów w Polsce jest tak duża? Przyjechałem do Krzywańca przecież nie tylko po to, żeby rozmawiać ze skazanymi. Chciałem też dowiedzieć się, jak działa system penitencjarny i dlaczego recydywistów jest w Polsce tak wielu. Dwie rozmowy z Adamem uzmysłowiły mi, jak trudno jest zacząć żyć inaczej, kiedy wraca się do tego samego patologicznego środowiska. Czy naprawdę państwo nie ma żadnego pomysłu na to, jak pomóc więźniom? Szczególnie tym, którzy wyszli na wolność po kilkunastoletnim wyroku? Chciałem porozmawiać o tym z którymś z funkcjonariuszy. Tyle że oni wcale nie byli chętni do wystąpień przed kamerą. Kiedy proponowałem im wywiad, spotykałem się zazwyczaj z grzeczną, ale stanowczą odmową. Dopiero później zrozumiałem, że pracownicy więzienia są po prostu uprzedzeni. Programy telewizyjne i dziennikarze zazwyczaj przedstawiają polskie więzienia jednostronnie – poprzez sytuację skazanych. Czarnym bohaterem tych produkcji jest niedobry „klawisz”, który ciemięży i tak już doświadczonych przez życie więźniów.
Po wizycie u Adama poszedłem podziękować oddziałowemu za to, że umożliwił mi spotkanie w celi. Dla niego to dodatkowy obowiązek. Wszystkich cel na oddziale jest 18. Zazwyczaj osadza się w nich po czterech więźniów. Oddziałowy odpowiada za ich bezpieczeństwo. W każdej celi przy drzwiach jest włącznik podobny do tego, którym zapala się światło. Jeżeli więzień ma jakieś pytanie lub źle się czuje, włącza przycisk. Oddziałowy musi wtedy otworzyć celę i sprawdzić, co się dzieje. W czasie naszej wizyty oddziałowy kilkakrotnie przychodził sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.