Zamach w Orlando wzbudził w ludziach skrajne emocje, co było wyraźnie widoczne w Internecie. Wbrew temu co się mówi, z moich obserwacji wynika, że większość reakcji była pozytywna. W tym trudnym czasie pokazaliśmy naszą solidarność. Widziałem oceany życzliwych komentarzy, słowa wsparcia, szoku, reakcje świadczące o tym, że nie damy się przestraszyć, że rozumiemy tą tragedię. Z jednej strony byłem oszołomiony taką reakcją - solidarnością, potępieniem przemocy, z drugiej - oburzył mnie fakt, że nadal w naszym polskim społeczeństwie jest tak dużo ludzi, którzy są w swojej nienawiści w stanie poświęcić czas, usiąść do klawiatury i przelać swoje frustracje na hejterskie komentarze. I to jest tak naprawdę przerażające – to, że ludzie marnują energię na bezsensowną nienawiść. To jest dla mnie niezrozumiałe – nie tylko potrafimy nienawidzić kogoś bez powodu ale jeszcze chcemy to pokazywać, chwalić się tym.
Codziennie obserwuję, jak Polska staje się coraz bardziej otwarta, Polacy coraz bardziej uczą się tolerancji ale musimy pamiętać o tym, że to nie jest tak, że tolerancja jest nam dana raz na zawsze. Nasze społeczeństwo będzie ciągle testowane, nieustannie będą się pojawiać nowe problemy, z którymi będziemy się zmagali, nowe grupy ludzi, które będą dla nas obce. W dzisiejszym dynamicznie rozwijającym się świecie to jest nie do uniknięcia.
Prosty przykład - osobom LGBT okazujemy coraz więcej tolerancji ale tej lekcji nie przerobiliśmy jeszcze w przypadku uchodźców. Nadal nie potrafimy sobie poradzić ze zrozumieniem dlaczego ci ludzie uciekają ze swojej ojczyzny, opuszczają swoje domy i szukają schronienia u innych – pomimo naszej trudnej historii i katolickich tradycji. Mówimy głośno o naszym przywiązaniu do religii a naszym autorytetem jest papież a jednak tak mało myślimy na temat katolickich wartości i tak rzadko słuchamy papieża Franciszka, który przecież apeluje żebyśmy otworzyli swoje serca i umysły na ten problem.
Z naszej historii wymazujemy wątki emigracyjne, kiedy to my byliśmy uchodźcami i musieliśmy szukać schronienia u innych. Pielęgnujemy przede wszystkim kult walk z okupantem, powstań. W ten sposób kształtujemy wyobrażenia młodych pokoleń o Polsce jako o kraju romantycznych zrywów niepodległościowych. Robimy to za pomocą przekazów filmowych, opowieści przygodowych, gdzie nie ma ofiar, a jeśli są to mają jakieś podwójne życie, kilka żyć – jak w grze komputerowej.
Teraz obserwujemy fatalne skutki takiej polityki historycznej. Młodzież potrafi dzisiaj chodzić umundurowana po ulicy, z biało-czerwonymi opaskami, z powstańczymi emblematami. Kompletnie bez refleksji nad tym, jaką tragedią jest tak naprawdę powstanie i wojna – czasy w których trzeba takie emblematy zakładać.
To może okazać się zgubne, wielu socjologów uważa, że pokolenie, które zapomina czym naprawdę jest wojna, jakie są jej niszczycielskie konsekwencje, jest pokoleniem, które przygotowuje grunt pod kolejną wojnę. Dlatego musimy się opamiętać. Edukacja młodych pokoleń musi być bardziej obiektywna, rzetelna. Nie może pokazywać wypaczonego obrazu historii, konfliktów, wojen, powstań. Właśnie te wypaczenia są przyczyną nacjonalizmu, naiwnego patriotyzmu oderwanego od współczesnej rzeczywistości.
Rządzący próbują nam dziś wmówić, że Polska straciła suwerenność. Polska nigdy w swojej historii nie była tak suwerenna jak dzisiaj. Nigdy nie była tak niezależna, niepodległa jak dzisiaj. To jest ogromny dorobek tych wszystkich pokoleń, które budowały i budują Polskę przez ostatnie 27 lat. Wmawianie, że jest inaczej jest po prostu zgubne. Może doprowadzić do niepotrzebnych napięć, które sprawią, że naprawdę stracimy wolność.
Wartości związane z demokracją, z prawami człowieka, otwartością, tolerancją wydają się młodzieży dużo mniej atrakcyjne niż branie szabli do ręki. To jest taka donkiszoteria, walka z wiatrakami, którą dzisiaj się promuje, podsycając atmosferę niebezpieczeństwa. Młodzi zamiast myśleć o budowaniu pokoju, o inwestowaniu w swoją przyszłość, skupiają się na wyimaginowanych zagrożeniach. Na wrogach, których nie ma (np. uchodźcach czy „potworze gender”). Młodzież lubi tego typu retorykę, lubi się buntować – to jest dla nich dużo bardziej atrakcyjne niż budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Tutaj nie trzeba karabinów, trzeba otwartych umysłów. To się wydaje za bardzo prozaiczne.
Na koniec chciałbym wrócić do zamachu w Orlando. Po tym zdarzeniu wiele osób LGBT – ale nie tylko – w Polsce i na całym świecie mogło poczuć strach o swoje bezpieczeństwo. Chciałbym tym wszystkim ludziom powiedzieć, żeby się nie bali, żeby byli sobą. Mamy tylko jedno życie i musimy byś silni – nie możemy się dać zastraszyć. Nienawiść, pogarda, terroryzm nie mogą wygrać z miłością, z życiem w zgodzie z sobą, z wolnością i otwartością. Spychanie nas z powrotem do szafy sprawi, że będzie jeszcze trudniej, więc teraz musimy mieć jeszcze więcej siły niż do tej pory. Musimy być bardziej zdeterminowani, żeby walczyć o lepszy, bardziej otwarty, tolerancyjny świat. To prawda, nie jest to łatwe zadanie, przemocy można się przestraszyć, ale to nie jest czas na lęk, to nie jest czas na strach – to jest czas, w którym musimy być solidarni, musimy się nawzajem wspierać i pokazywać, że się nie boimy. Ja się nie boję.
To jest mój pierwszy wpis na blogu, który chciałbym, aby był forum do dyskusji. Miejscem, w którym będziemy się wymieniać argumentami. Czekam na Wasze komentarze, opinie. Marzę o tym, żeby był to blog wolny od hejtu, więc jeśli wchodzisz tutaj żeby nienawidzić, to nie jest miejsce dla Ciebie. Nie chcę powielania miejsc, gdzie hejterzy znajdują ujście swojej frustracji – ja hejtu nie będę tolerował i nie będę z nim dyskutował. Liczę na rzetelną wymianę zdań, merytoryczne uwagi – nie kolejne szambo. Bardzo cenię portal naTemat, dlatego chciałbym utrzymać poziom dyskusji z jakiego jest znany. Do dyskusji na takim poziomie zapraszam wszystkich internautów i internautki.