Tak znowu będzie o rowerzystach, ale tym razem sami przemówią.
Każdy powinien zdawać sobie sprawę że poruszając się po mieście powinien przestrzegać przepisów o ruchu drogowym. Nie dotyczy to tylko kierowców samochodów i motocyklistów, ale również rowerzystów i pieszych. Tak, również rowerzystów. Tak samo jak pozostali mogą oni zostać zatrzymani do kontroli przez patrole policji i straży miejskiej.
Tyle tytułem wstępu. Teraz, zgodnie z zapowiedzą niech sami przemówią.
Przypadek pierwszy
Młody mężczyzna poruszający się rowerem po chodniku zatrzymany przez patrol straży miejskiej.
- Wie pan dlaczego pana zatrzymuję? – pyta strażnik miejski
- Nie mam zielonego pojęcia – pada odpowiedź
- Tutaj zabronione jest jeżdżenie po chodniku
- Oficjalnie powinno się podać jakąś informację w mediach żeby nie jeździć po chodnikach bo to jest karalne. Ja się dostosuję tylko niech ktoś mi to powie.
- Proszę pana, w Ustawie o Ruchu Drogowym…
- Ja nie czytałem żadnej ustawy, nie mam na to czasu. Przecież to jest jakiś absurd. Zamiast robić poważne rzeczy to Państwo zatrzymują rowerzystów, którzy jadą i pracują i coś robią. Ja będę głosował żeby Państwa zlikwidowali, bo to dla mnie jest jakiś absurd. Naprawdę. Mam nadzieje że pan straci pracę. Naprawdę. Niech pan sobie znajdzie taką poważną pracę i traktuje ludzi z szacunkiem. Proszę pana, ja jadę do pracy. Ja pracuję. Ja płacę podatki w tym mieście, a pan mnie zatrzymuje, bo nie wiedziałem, że nie można jeździć chodnikiem? I pan mi jakimś kodeksem leci? To jakiś absurd.
Pan by sobie życzył oficjalnej informacji w mediach. Oficjalnej czyli jakiej? Wygłoszonej przez prezydenta czy wystarczy premiera? W formie odezwy do narodu? W telewizji, radiu, prasie i internecie, czy wystarczy tylko w telewizji i prasie? A jak pan nie ogląda telewizji, nie słucha radia, nie czyta prasy, a z internetu nie korzysta, bo tak jest zapracowany że nie ma czasu, to jak powinien zostać mu „podany” oficjalny komunikat? Bo przecież jak nie zostanie oficjalnie poinformowany to… nie będzie wiedział. Taka logika.
Przypadek drugi
Pani poruszająca się po alejce parkowej.
- Porusza się pani po części przeznaczonej dla ruchu pieszego – informuje panią strażnik miejski
- Ale dlaczego? Nie. Ja się nie zgadzam. Nie było żadnej informacji że tutaj nie można jeździć, ani nie ma zakazu. Nie ma mowy, nie. Oczywiście, gdyby była informacja, że nie można, ale proszę mi powiedzieć gdzie taka informacja jest?
- W przepisach o Ruchu Drogowym…
- Ale przecież zawsze, wszędzie jeździ się na rowerach. No co pan mówi. Pan może zwrócić mi uwagę że nie mogę jeździć. Ale pierwsze słyszę, że nie mogę jechać tędy. Chcę informacji na ten temat, jakiejś kampanii, róbmy coś. Nie można w ten sposób człowieka, obywatela traktować, nie zgadzam się na to.
Pani brakuje informacji. To już znaki nie wystarczą? Pewnie by wystarczyły, tylko pani musiałaby umieć je czytać. Ale pani wymaga kampanii. A może bezpośredniej informacji? Już widzę te rozmowy gdzie np. strażnik miejski widząc osobę wsiadającą na rower podchodzi i pyta:
- Przepraszam, a gdzie to pan/pani się wybiera?… Czy wie pan/pani że jadąc we wskazane miejsce nie wolno przejeżdżać… (tutaj podaje wszelkie ograniczenia na trasie przejazdu).
Już oczami wyobraźni widzę te rzesze zadowolonych i doceniających trud strażników miejskich rowerzystów, którzy w dowodzie wdzięczności w najlepszym przypadku na tak zadane pytanie odpowiadają:
- A g*** Cię to obchodzi.
Zatem zatrudniamy na każdego rowerzystę jednego opiekuna, który będzie mu tłumaczył drogę. Pytanie czy jeden wystarczy, bo przecież kampania informacyjna musi zostać przyswojona, a wiadomo że za pierwszym razem może się to skutecznie nie udać.
Przypadek trzeci
Pan jadący rowerem po ulicy jednokierunkowej pod prąd
- Wie pan dlaczego pana zatrzymuję? – zwraca się z pytaniem strażnik miejski
- No rozumie, tam jest jezdnia jednokierunkowa.
- Tak, tam jest znak B-2 (zakaz wjazdu)…
- Tak, tylko jest taka różnica że ja jestem rowerem i nie stwarzam zagrożenia płynności ruchu bo mogę sobie zjechać jak będzie jechał samochód.
- Czyli można nie stosować się do tego znaku, taki czerwony z białym paskiem? Tak?
- Znaczy, jeśli jadę samochodem to nie wjeżdżam.
- A rowerem można?
- No, jest mniejsza szkodliwość.
Byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie było prawdziwe. Wybiórcze stosowanie przepisów w najczystszej postaci. Samochodem – przestrzegam, a jak jadę rowerem to nic mnie znaki nie obchodzą. Pan, dodatkowo jeszcze, na rowerze staje się super bohaterem gdzie – jeżeli sytuacja tego będzie wymagała – stanie się przeźroczysty.
Jak bardzo zabetonowany trzeba mieć mózg żeby skonstruować takie wywody twórczo-myślowe? Z jednej strony nie ma co się dziwić rowerzystom. Od dłuższego czasu „karmieni” są informacjami że na drodze mogą robić praktycznie wszystko. Mało tego, żyją w przeświadczeniu że znajdują się w grupie najbardziej niedocenionej i najbardziej uciemiężonej w ruchu drogowym.
Zaraz odezwą się różnego rodzaju organizacje walczące w imieniu rowerzystów, stwierdzając że to „… tylko jednostki i czarne owce …”. Ale czy nie „dzięki” takim jednostkom rodzą się stereotypy? Stereotypy z którymi najtrudniej jest walczyć. Czy nie dzięki nim do motocyklistów przylgnęła łatka „dawcy organów”, a na właścicieli BMW mówi się „dresy” lub „ulubiony samochód złodziei”? Czy to nie dzięki stereotypom ludzie wyrażają swoje opinie że właściciele Alf Romeo są najbardziej zżytą ze sobą społecznością bo bardzo często spotykają się w serwisie, a japońskie auta są drogie w eksploatacji? Tak, najtrudniej jest walczyć z takimi uprzedzeniami.
Ustawodawca obdarował wszystkich niespotykaną gdzie indziej łaskawością i zaufaniem. Stwierdził, że każdy kto skończył 18 lat zna przepisy o ruchu drogowym i bez żadnych egzaminów będzie mógł bezpiecznie poruszać się na rowerze. Powyższe przypadki dają jednak kłam takiemu zaufaniu.
Proponuję zatem wszystkim organizacjom i zrzeszeniom rowerzystów, aby zamiast wysuwać kolejne roszczenia o nowych ścieżkach rowerowych, bezsensowności przeprowadzania (a nie przejeżdżania) na pasach dla pieszych roweru, zajęły się edukacją rowerzystów. Tak, edukacją. Edukacją, która pozwoli na poprawienie bezpieczeństwa wszystkich użytkowników zanim ktoś nie dojdzie do przekonania, że tak duże przywileje dane rowerzystom mają negatywny wpływ na bezpieczeństwo i należy je cofnąć.
Na początek dajmy dobry przykład i dla przypomnienia. Kiedy zatem można jechać rowerem po chodniku zamiast jezdni? Tylko jeżeli:
- jezdnia posiada podniesioną dopuszczalną prędkość (powyżej 50 km/h),
- jedziemy obok dziecka (do lat 10), które nie posiada karty rowerowej,
- występują ekstremalne warunki atmosferyczne, takie jak np. gołoledź, śnieżyca, ulewa.
W innych przypadkach rowerem należy poruszać się po jezdni.
Zbliża się zima, gdzie zdecydowanie mniej osób porusza się rowerami. Wydaje się że jest to idealny moment, żeby rozpocząć i skutecznie przeprowadzić edukację w środowisku rowerzystów, tak aby z nastaniem wiosny wszyscy – piesi, rowerzyści, motocykliści i kierowcy aut – mogli poruszać się bezpiecznie. Czas zatem przestać krzyczeć, blokować drogi, a zabrać się do pracy u podstaw. Mniej medialnej, ale koniecznej do wykonania. Zatem - wszystkie organizacje rowerowe - do roboty.
Do roboty. I do zobaczenia na wiosnę, gdzie do tego czasu - taką mam nadzieję - wszystkich rowerzystów uda wam się skutecznie i oficjalnie już poinformować i nauczyć przepisów o Ruchu Drogowym. Jak widać na powyższych przypadkach, samo środowisko tego od was oczekuje i wymaga.