Jednym z haseł reklamowych najnowszego SUVa spod znaku trzech diamentów jest „niepokorny buntownik”. Sprawdziliśmy zatem tego buntownika, testując go w domu serialowego ojca Mateusza – Sandomierzu.
Teoretycznie Mitsubishi oferuje Eclipse Crossa w 5 wersjach wyposażenia, ale to tylko teoria. Chcecie z manualną skrzynią biegów, do wyboru macie tylko trzy i to te najsłabiej - ale nie biednie - wyposażone. Lepiej wyposażone zestawione są tylko ze skrzynią automatyczną. Zamarzyliście o napędzie na wszystkie koła? Tutaj wybór macie tylko pomiędzy dwoma, najlepiej wyposażonymi wersjami. Silnik za was wybrał producent. Eclipse Cross dostępny jest tylko z turbodoładowaną jednostką benzynową o pojemności 1,5 litra (163 KM). Sandomierz będziemy zwiedzać w wersji Intense, czyli najbogatszej z manualną skrzynią biegów, wycenioną przez producenta na minimum 112 990 PLN.
Do wysokiego na prawie 170 cm Mitsubishi wsiada się komfortowo, ale nie wszystkim. Osoby o wzroście poniżej 170 cm będą musiały stanąć na palcach lub skorzystać z progu samochodu przy wsiadaniu. Drzwi przykrywają próg. Idealne rozwiązanie powodujące, że wsiadając do auta, które jest brudne nie przeniesiemy zanieczyszczenia na odzież. Dodatkowo próg jest znacznie węższy. Fotele są ergonomiczne i wygodne, a zajęcie odpowiedniej pozycji za kierownicą nie powinno sprawić żadnego kłopotu i to bez względu ile mamy wzrostu i jakiej jesteśmy postury. W Eclipsie Cross siedzi się naprawdę wysoko. Zatrzymując się obok Matiza, nasze kolana znajdowały się na wysokości podszybia jego bocznych drzwi.
Decydując się na SUVa nie powinniśmy liczyć na absolutną ciszę w aucie. Poruszając się majestatycznie, faktycznie w kabinie jest cicho, słychać tylko opływający ją wiatr (o ile jest). Na autostradzie do naszych uszu dociera jednostajny tępy szum. Na początku lekko irytujący, ale można do niego przywyknąć i przyzwyczaić się, jednak nie poszeptacie sobie namiętnie ze współpasażerem. W końcu to SUV, a nie auto sportowe o sylwetce strzały. Na szczęście identyczna ilość decybeli dociera do naszych uszu bez względu na to czy jedziemy 120 km/h, czy szybciej. Eclipse Cross jest też nadspodziewanie stabilny. Mijając się z ciężarówkami lub je wyprzedzając, nie ma tendencji do tak charakterystycznego dla SUVów bujania kabiny.
Na bazę wypadową w Sandomierzu wybraliśmy hotel Mały Rzym. Spełniał nasze – całkiem nie małe – wymagania. Umiejscowiony około 10 minut spacerem od starego miasta, na wzgórzu z widokiem (np. z restauracji) na Góry – w naszej ocenie raczej pagórki – Pieprzowe, zapewniał wszystkie wygody potrzebne do regeneracji po intensywnym dniu. Jak okazało się na miejscu, również kulinarne i kulturalne.
Wjeżdżając do Sandomierza od strony Krakowa, można na chwilę zatrzymać się na bulwarze im. Marszałka Piłsudskiego. Umiejscowiony jest nad Wisłą, tuż przy trasie i roztacza się z niego widok na Zamek Królewski oraz Bazylikę. Poruszanie się po starym mieście jest wyzwaniem dla zawieszenia każdego samochodu. Podłoże wszystkich ulic składa się z bruku. Zero równej powierzchni, a dodatkowo ulice wspinają się lub opadają. Jeżeli jeszcze powietrze jest nasączone wilgocią, są zdradliwe i śliskie. Mijając po lewej stronie XIV wieczny Zamek Królewski, a chwilę potem – ciągle poruszając się pod górę – Bazylikę Rzymskokatolicką (również XIV wieczną) docieramy na Starówkę z uwiecznionym chyba na każdym zdjęciu z Sandomierza, jego centralnym punktem – renesansowym Ratuszem. Dla równowagi zjeżdżamy ze Starówki w dół dojeżdżając do Collegium Gostomianum, jednej z najstarszych w Polsce szkół średnich. I z powrotem pod górę. Mijamy Pałac Biskupi (wybudowany w latach 1861-64 z materiałów pochodzących z rozbiórki kościołów Marii Magdaleny i św. Piotra), przejeżdzamy obok – ponownie – Ratusza i naszym oczom ukazuje się Brama Opatowska. Z jej tarasu, umiescowionego na szczycie, roztacza się panorama na cały Sandomierz i okolice (wejście 4 PLN/osoba). Przejeżdzając obok dawnej Synagogi (obecnie siedziby Archiwum Państwowego) wyjeżdzamy ze Starówki kierując się w stronę kościołów: św Jakuba (dominikański kościół z XIII wieku) oraz św. Pawła (powstał w XV / XVII w., posiada bogatą dekorację sztukatorską i barokowe wyposażenie wnętrza). Dla osób chcących na chwilę oderwać się od zabytków, przy kościele św. Pawła znajduje się wejście do wąwozu Królowej Jadwigi - przyrodniczy zabytek o długości ok. 500 metrów, powstały ze skały lessowej w wyniku erozji wodnej. Wycieczkę kończymy w Górach Pieprzowych (199 n.p.m.) będących odcinkiem Wyżyny Sandomierskiej, zbudowanych z łupków przypominających swoim kolorem pieprz.
Na brukowanych drogach starego miasta Eclipse Cross sprawdził się naprawdę dobrze, tłumiąc większość z nierówności. Doceniliśmy jednak wynalazek, jakim są drogi asfaltowe. Wąskie i nierówne uliczki starego miasta ukazały jeszcze jedną niedoskonałość Eclipse Crossa. Wysoka pozycja – w większości sytuacji poprawiająca widoczność i bezpieczeństwo – okazała się na nich zgubna. Musząc manewrować w ciasnych zakrętach i pomiędzy zaparkowanymi samochodami zbyt szybko znikały one z naszego pola widzenia. Niejednokrotnie musieliśmy posiłkować się czujnikami. Gdyby nie one, pozostałoby tylko wyjście z samochodu i ocenienie odległości od przeszkody.
Po aktywnym dniu czas na regenerację. Oczywiście w hotelu, już dosyć kilometrów zrobiliśmy. Posiłek z regionalnym – poleconym przez obsługę – winem (świetny), potem sauna i doskonały masaż. Ciekawym zabiegiem hotelu jest umiejscowienie obrazów uatrakcyjniających jego wnętrze, które można kupić. Mały Rzym posiada jeszcze jedną zaletę. Pomimo całkowitego obłożenia hotelu, gości praktycznie nie było widać. Nie trzeba było rezerwować stolika w restauracji czy ustawiać się w kolejce do basenu.
Eclipse Crossa pokochają ciepłolubne osoby. Ten model nastawiony jest na ciepło w kabinie. Podgrzewana przednia szyba i kierownica, również fotele (łącznie z tylną kanapą), a dodatkowo silnik, który szybko się nagrzewa powodują, że jeżeli masz porannego lenia i nie chcesz skrobać szyb, możesz spokojnie sprawdzić maile w komórce, a w tym czasie samochód „przygotuje się” do drogi wykonując całą pracę. Ogrzewanie jest tak skuteczne, że chyba nawet pod K2 w zimie moglibyśmy jeździć w samym podkoszulku.
Żegnając Sandomierz – miasto, w którym powstało pierwsze ratownictwo wodne – kilka słów należy się serialowemu i jednocześnie tytułowemu, Mateuszowi. Jeżeli wybieracie się do Sandomierza, aby zobaczyć jak kręcone są poszczególne odcinki serialu, rozczarujecie się. Większość scen serialu kręcona jest pod Warszawą. Do Sandomierza ekipa przyjeżdża na krótki czas, nagrywać ujęcia plenerowe.
Powoli mijając miasteczka i wsie, czas podsumować najnowsze „dziecko” Mitsubishi, dostarczane do Polski z fabryki w Japonii. Skrzynia biegów została zestopniowana zapewniając odpowiednią elastyczność, mogłaby być jednak bardziej precyzyjna. Kierownica – wykonana z dwóch różnych materiałów – jest za cienka. Kobiety o drobnych dłoniach będą zachwycone, mężczyźni nie do końca. Lewarek zmiany biegów wygląda jakby został umieszczony w ostatniej chwili. Jest za wysoki i nadmiernie wystaje - z i tak już wysokiego - tunelu. Czytelny jest zamysł producenta, aby skrócić odległość ręki między kierownicą, a lewarkiem. Jednak jego skok powoduje, że ten pomysł nie do końca się sprawdził.
Po raz pierwszy Mitsubishi zastosowało touchpada - w zamyśle ułatwiającego obsługę i poruszanie się po menu modelu. Dla mnie to zbyteczny gadżet zajmujący tylko miejsce na środkowym tunelu. W jego miejscu mogłyby przykładowo znaleźć się włączniki ogrzewania foteli, obecnie znajdujące się po prawej stronie lewarka, żywcem przeniesione ze starszych modeli Mitsubishi i psujące estetykę tunelu i wnętrza.
Ciekawym rozwiązaniem jest przesuwana (dzielona w stosunku 40/60) o 20 cm tylna kanapa. W zależności czy potrzebujecie więcej miejsca w bagażniku, czy w kabinie, rozwiąże ten problem znakomicie. Równie interesującym rozwiązaniem jest podwójny schowek przed pasażerem.
Dostępna kamera cofania jak również czujniki parkowania (przednie i tylne) działają sprawnie i są nieodzowne nie tylko przy parkowaniu. Wymiernie pomogą we właściwym zaparkowaniu pod warunkiem, że poćwiczyliśmy wcześniej i nauczyliśmy się, jaki prezentują margines we wskazaniach.
Mitsubishi zrezygnowało z nawigacji w samochodzie. Jest niedostępna w każdej wersji wyposażenia. Tłumaczy to możliwością podpięcia i przeniesienia obrazu nawigacji z telefonu. A jak wiadomo telefon teraz każdy ma przy sobie. Mając do dyspozycji iPhone 4s - bez instrukcji - nie udała nam się ta „operacja”.
Wszystkie systemy w Mitsubishi działają bez zastrzeżeń, nie wprowadzając nerwowości w kabinie nadmierną ilością komunikatów. Połączenie zestawu głośnomówiącego z dowolnym telefonem również odbywa się łatwo i bezproblemowo.
Rozpiętość w spalaniu jest naprawdę duża. W mieście potrafił spalać powyżej 11 litrów, utrzymując średnie spalanie (łącznie z autostradą, jak i turystycznym, majestatycznym poruszaniem się między wsiami) na poziomie 6,6 l/100 km.
Eclipse Cross zwraca uwagę i to nie tylko przechodniów, ale również innych kierowców. Nie wtopisz się nim w sznur innych samochodów. Będziesz się wyróżniać - przynajmniej do czasu, aż Mitsubishi nie sprzeda ich na tyle dużo, że będzie ich więcej niż zabytków i kościołów w Sandomierzu. A tych jest naprawdę sporo i to na małej przestrzeni. Model przyciąga wzrok wzbudzając pozytywne emocje i ma potencjał sprzedażowy. Naprawdę Mitsubishi przyłożyło się przy jego konstruowaniu.
Dziękujemy firmie Auto Krak – Autoryzowanemu Dealerowi Mitsubishi – z Krakowa, hotelowi Mały Rzym oraz UM Sandomierz za pomoc przy realizacji testu.