Hyundai Kona Hybrid
Hyundai Kona Hybrid

Hyundai Kona oferowany jest praktycznie w pełnej palecie. Dostępny jest z tradycyjnymi silnikami (benzynowym lub Diesla), a także w wersji hybrydowej i elektrycznej. Jedną z ciekawszych propozycji jest jego odmiana hybrydowa i taka właśnie trafiła do mnie na testy. Czy po jego zakończeniu dalej nią pozostanie?

REKLAMA
Decydując się na Konę poddani jesteśmy ograniczeniom w wyborze. Chcesz auto z silnikiem Diesla? Proszę bardzo, ale tylko z automatyczną skrzynią biegów, napędem na wszystkie koła i w najwyższej wersji wyposażeniowej. Największy, ale nie dowolny wybór mają klienci decydujący się na silnik benzynowy. Słabszy (1.0 120 KM) dostępny jest tylko z manualną skrzynią biegów i napędem na jedną oś. Mocniejszy (1.6 177 KM) może mieć napęd na jedną lub obie osie, ale zawsze wyposażony będzie w siedmiobiegową automatyczną skrzynię biegów.
Z zajęciem właściwej pozycji za kierownicą nie powinieneś mieć problemu. Fotel regulowany jest elektrycznie w każdym kierunku, również z odcinkiem lędźwiowym. Pasażer został pozbawiony regulacji odcinka lędźwiowego. Na podręczne bibeloty do dyspozycji masz sensownych rozmiarów schowek na rękawiczki (przed pasażerem) oraz schowek w podłokietniku, który jest głęboki, ale dzięki swojemu kwadratowemu, niewielkiemu rozmiarowi nie za wiele w nim zmieścisz, chyba że piętrowo. Znalazło się również miejsce na schowek na okulary. Całości dopełnia jednostrefowa (szkoda, że nie dwu) klimatyzacja, trójstopniowo podgrzewane fotele (szybko się nagrzewają) oraz ogrzewanie kierownicy (fantastyczny wynalazek dla osób nielubiących prowadzić w rękawiczkach). Na multimedia mamy do dyspozycji jedno gniazdo USB, a jak twoja komórka nie ma funkcji ładowania indukcyjnego, możesz ją naładować po podłączeniu do drugiego. Sądząc po udogodnieniach dla pasażerów siedzących z tyłu, których właściwie nie ma, powinni oni się cieszyć, że dostąpili zaszczytu podróżowania w Konie Hybrid. Oprócz siatek w przednich fotelach oraz dwóch miejsc na napoje w podłokietniku nie mają oni żadnych udogodnień. Co prawda mają wystarczającą ilość miejsca, ale poskąpiono im chociażby nawiewów, nie wspominając już o gnieździe USB. Trochę na zasadzie, że skoro już musicie jechać, to cieszcie się i obserwujcie otoczenie, bo nic więcej nie dostaniecie. Szkoda. Zastosowane materiały, jak i jakość wykończenia wnętrza jest na wysokim poziomie. Dodatkowo testowany egzemplarz posiadał czerwone wykończenia foteli, obramowania nawiewów, stacyjki, skrzyni biegów i pasy bezpieczeństwa oraz czarną podsufitkę, które nadały wnętrzu dodatkowego charakteru. Kończąc wycieczkę po wnętrzu zatrzymajmy się na chwilę przy bagażniku. Pod jego podłogą znajdują się schowki. Nie za wielkie i stosunkowo płytkie, jednak uda się w nich zmieścić prawie płaskie przedmioty. Za to sam bagażnik ma wystarczającą pojemność, aby spakować się na wyjazd. Udało się wygospodarować w nim również miejsce na haczyk. W testowanym egzemplarzu klapa bagażnika posiadała dodatkową funkcję rozładowania napięcia. Trzeba było nią naprawdę solidnie trzasnąć, żeby się zamknęła, a lampka sygnalizacyjna na desce rozdzielczej zgasła. Ciekawe czy tak jest we wszystkich egzemplarzach, a mój miał po prostu niewyregulowany zamek, czy jest to urok każdej Kony?
logo
Hyundai Kona Hybrid

Osoby mniej zaawansowane technologicznie jako jeden z powodów wierności marce podają konieczność ponownego uczenia się obsługi samochodu, a w szczególności multimediów. W Konie Hybrid system multimedialny jest identyczny jak w Kiach. No prawie identyczny. Obsługą niczym się nie różni, jakością dźwięku również (jest na wysokim poziomie), jednak procesor nie pozwala na słuchanie miksów bez słyszalnych przerw między utworami. Kontrowersyjne (przez niektórych może zostać uznane za ciekawe) jest ułożenie utworów. Jeżeli żądaną płytę będziemy słuchać wchodząc przez folder, kolejność utworów będzie taka, jak została zapisana. Jeżeli natomiast wybierzemy ją za pomocą wyboru albumu, zostaniemy uraczeni słuchaniem ich według alfabetycznej kolejności.
Bezproblemowo połączysz telefon z samochodem. Wyszukiwanie kontaktów jest równie łatwe, po prostu wpisujesz dowolną frazę i wyświetlane są wszystkie wyniki ją zawierające. Na jakość rozmów również nie będziesz narzekał, jest taka jaka powinna być.
Pokłóciłeś się z żoną (mężem), nie jesteś mile widziany w domu lub po prostu masz ochotę lub musisz posiedzieć w samochodzie, Kona Hybrid zadba o jego jakość. Możesz rozsiąść się wygodnie i włączyć film, który oglądniesz na centralnym ekranie o przekątnej 10,25 cala. Jednak tylko w trakcie postoju, gdyż skrzynia biegów musi być ustawiona na P (parking). Jakość obrazu nie wypali ci siatkówek, ale jest wystarczająca.
logo
Hyundai Kona Hybrid

Komendy głosowe są ubogie i ułomne. Za ich pomocą nie ustawisz nowego celu w nawigacji, możesz ewentualnie spróbować dogadać się, żeby poprowadziła cię do domu (jeżeli wcześniej go ustawiłeś) lub wznowiła prowadzenie do wcześniejszego celu. Tak samo możesz spróbować za ich pośrednictwem zadzwonić. Czasami się uda, ale bardzo dużo będzie zależało od tego jak zapisałeś kontakt. Czego byś nie próbował zrobić, twoim nadrzędnym hasłem powinno być słowo „spokój”.
Kona Hybrid prowokuje żeby zjechać z drogi asfaltowej. Dzięki zwiększonemu prześwitowi poruszanie się po nieutwardzonych drogach nie jest dla niej problemem. Dobrze jednak, aby było sucho. Powody są dwa: hybrydowa odmiana dostępna jest tylko z napędem na jedną oś oraz drzwi nie zakrywają progu, którego zabrudzenia łatwo możemy przenieść na swoje ubranie. Po mieście Kona Hybrid pozwala na sprawne poruszanie się. Nie tylko jest zwrotna, ale również nie odczujesz braku mocy. Trochę inaczej jest przy prędkościach autostradowych. Tutaj gwałtowne przyspieszenie wymaga od niej dużego wysiłku. Robi to, jednak z oporem i dając do zrozumienia, że taka jazda nie jest jej ulubioną. Na plus zaskakuje za to wyciszenie kabiny. Spokojnie możesz prowadzić konwersację, również z pasażerami tylnej kanapy, przynajmniej w ten sposób częściowo rekompensując im pominięcie ich obecności w specyfikacji. Praktycznie bez względu na prędkość, z którą się poruszasz, gwałtowne naciśnięcie na pedał gazu powoduje reakcję napędu, nie natychmiastową, ale z delikatnym i akceptowalnym opóźnieniem. Zestrojenie zawieszenia i liniowo utwardzające się wspomaganie kierownicy daje poczucie kontroli przy prowadzeniu. Czujesz, że to ty, a nie systemy panują nad nią. Praktycznie bez względu na charakter jazdy Kona Hybrid zaspokoi się spalając niecałe 8 litrów na 100 km.
logo
Hyundai Kona Hybrid

Hyundai niby daje możliwość konfigurowania systemów przez kierowcę, ale ta wolność wyboru jest połowiczna. Bez względu na nasz wcześniejszy wybór, każdorazowo przy odpalaniu Kony Hybrid, system utrzymania samochodu w osi jezdni jest włączony i to w wariancie aktywnym, czyli „odbijać się” będziemy od linii. Najgorzej, oczywiście dla nas, jeżeli lubimy z niego korzystać, ale w wersji pasywnej (tylko informuje nas o przekroczeniu linii). Hyundai daje taką możliwość, ale przy każdym odpaleniu musimy przestawiać jego działanie z aktywnego na pasywny. Niestety nie da się tego zrobić jednym kliknięciem, a wymaga to od nas przebrnięcia przez całkiem pokaźną ilość pozycji w menu. System działa od prędkości 60 km/h, co czasami powoduje konsternacje za kółkiem, kiedy w połowie zakrętu stwierdza, że odpuszcza sobie dalszą pracę. Na szczęście całkowicie można go wyłączyć fizycznym przyciskiem. System monitorowania martwego pola jest czasami nadgorliwy, jakby nie wierzył w przyspieszenie Kony Hybrid. Pomimo że zbliżający się pojazd jest jeszcze daleko już sygnalizuje jego obecność. Tempomat adaptacyjny (z regulowaną czułością i zakresem ustawianym z dokładnością do 1 km/h) potrafi dać chwilową ulgę w prowadzeniu. Działa sprawnie i również, bez niepotrzebnego stresu wyhamuje Konę Hybrid kiedy poprzedzające nas pojazdy zatrzymają się. Na szczęście nie ma systemu start-stop, bo nikomu on nie jest potrzebny.
Testowy egzemplarz Kony Hybrid wyposażony został w wyświetlacz Head-up (szybkę nad kierownicą), który dubluje wskazania i pokazuje wybrane parametry, takie jak: bieżąca prędkość i jej obecne ograniczenie, działanie systemu utrzymania auta w pasie jezdni, czy chociażby sygnalizacja systemu monitorowania martwego pola. Dla jednych będzie zbawieniem, bo cały czas powyższe wskazania będą mieli przed oczami, dla pozostałych tylko będzie zasłaniał widok. W teorii ma podnosić bezpieczeństwo. Czy na pewno, nie jestem przekonany. Wyświetlanie wskazań systemu monitorującego martwe pole niejako w naturalny sposób likwiduje odruch patrzenia w lusterka, bo po co to robić skoro wszystkie wskazania mamy przed sobą. Obym się mylił.
logo
Hyundai Kona Hybrid

Sprawne zaparkowanie Kony Hybrid korzystając z samych lusterek jest trudne i wymaga sporych umiejętności. Na szczęście na wyposażeniu znalazły się czujniki parkowania, jak i kamera cofania. O ile do czujników nie można mieć zastrzeżeń, to z kamery cofania i to pomimo, że jest precyzyjna nie skorzystasz wtedy, kiedy jest ona najbardziej potrzebna. W słoneczny dzień – rewelacja, w deszczowy i mglisty – możesz zobaczyć zamiast obrazu krople wody, w pochmurną ciemną noc – ziarno na ekranie wielkości pięści. Analogicznie do dopracowania nadają się automatyczne światła. O ile doskonale reagują na zaciemnienie, to już w trakcie deszczu są zagubione i raz jedziemy na pełnym oświetleniu, a raz tylko na światłach dziennych i to pomimo, że ani nie zaczęło mniej padać, ani nie zrobiło się jaśniej. Po prostu takie uatrakcyjnienie jazdy. Za to automatyczne wycieraczki sprawują się doskonale i we właściwym momencie przecierają szybę.
Wersja hybrydowa jest najdroższym wariantem Kony wyposażonym w silnik tradycyjny. Cennik otwiera wersja Comfort za 100 200 PLN. Testowany egzemplarz był w najwyższej wersji wyposażenia – Premium – która została wyceniona na 128 800 PLN.
Hyundai Kona Hybrid ukierunkowany jest na kierowcę i w zasadzie tylko na niego, pasażerów praktycznie pomija. Dla jednych będzie to atut niszczący modele konkurencji, a u innych takie podejście osłabi chęć zakupową.
Dziękuję firmie Korea Motors z Krakowa – Autoryzowanemu Dealerowi Hyundai – za udostępnienie samochodu do testu.