
Renault Captur wydaje się być interesującą propozycją, nie tylko dla tych chcących sprawnie przemieszczać się po mieście. To kolejna generacja więc wszystko powinno być dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Czy tak faktycznie jest?
REKLAMA
Już zbliżając się do Captura (z kluczykiem) następuje pierwsza interakcja. „Widząc” nas rozkłada on, dotychczas złożone lusterka oraz zwalnia blokadę drzwi (analogicznie, zamyka się jeżeli odejdziemy od niego). Drzwi, które zasłaniają progi utrzymując je w czystości, co korzystnie wpływa na nasze nogawki, kiedy uda nam się Captura pobrudzić. Fotel kierowcy i pasażera jest regulowany manualnie w pełnym zakresie, jednak bez odcinka lędźwiowego. Z przodu do dyspozycji mamy dwa gniazda USB oraz gniazdo zapalniczki. Na przedmioty, z którymi nie wyobrażasz sobie rozstania masz schowek przed pasażerem (słusznych rozmiarów), który otwiera się jak szuflada oraz drugi, głęboki w przesuwnym podłokietniku, jednak jest on niesamowicie wąski. Tak wąski, że chyba Renault za chwilę zaprojektuje coś co będzie można w nim umieścić. W zasadzie można do niego wsadzić puszkę i ... tyle. Butelka 0,33 l jest już za wysoka. Mamy jeszcze półeczkę pod konsolą i to w zasadzie tyle. Zabrakło miejsca na schowek na okulary. Pasażerowie tylnej kanapy pozbawieni zostali podłokietnika, ale za to mogą cieszyć się nawiewami, dwoma gniazdami USB, gniazdem zapalniczki oraz kieszeniami w oparciach foteli przednich. Ilość miejsca jest wystarczająca i nie powinni narzekać, chyba że są ponadnormatywnej postury. Bagażnik jest obszerny i dodatkowo posiada regulowaną podłogę, jednak jego próg załadunku jest ustawiony wysoko, nawet jak na SUVa.
Multimedia pozbawione są fizycznych przycisków, a ich sterowanie odbywa się specjalną dźwignią umieszczoną po prawej stronie pod kierownicą. Wydobywają one dobry dźwięk, ale procesor nie pozwala na słuchanie miksów bez słyszalnych przerw między utworami. Pliki są posortowane zgodnie z kolejnością. Telefon sparujesz z Capturem szybciej niż buldog dobiegnie do rzuconego mu patyka, a i z jakości połączeń będziesz zadowolony.
Capturem możemy poruszać się w jednym z trzech trybów jazdy: Eco, My Sense oraz Sport – szybki dostęp do nich umożliwia fizyczny przycisk. Między Eco, a My Sens o ile w ogóle jest jakaś różnica w prowadzeniu, to jest ona niezauważalna. Samochód reaguje z opóźnieniem na komendy pedału gazu. Nie jest to czas liczony przerwami na kolejne posiłki, ale zauważalny i taki, który musisz brać pod uwagę np. przy wyprzedzaniu. Tutaj wszystko dzieje się w swoim rytmie. Inaczej jest w trybie Sport. W nim Captur wyrywa się do przodu, a reakcja skrzyni biegów i napędu jest bardziej bezpośrednia. Jazda Capturem nie jest na kropelce benzyny. Długookresowo średnie spalanie w teście wyniosło 10,6 l/100 km.
Captur pozwala na ustawienie spersonalizowanego profilu kierowcy. Jednak są systemy, które działają niezależnie od naszych ustawień. System utrzymania samochodu w osi jezdni (działa powyżej 70 km/h) w jeździe miejskiej będzie się nudził, a na trasie, szczególnie na lokalnych drogach, również nie będzie zbytnio zajęty. System sczytywania znaków drogowych działa sprawnie, ale i on nie absorbuje uwagi. System monitorowania martwego pola działa sprawnie, jednak stosunkowo wcześnie (szczególnie jak poruszamy się w trybie Sport), jakby nie dowierzał, że jesteśmy w stanie tak przyspieszyć, żeby nie spowodować zagrożenia. Ogólnie wszystkie systemy przy normalnej jeździe pozwalają zapomnieć, że podróżują wraz z nami. Gasząc Captura nie musisz pamiętać o przełączeniu skrzyni na P (parking), zrobi to samoczynnie, bez względu na którym byłeś biegu.
Mam takie przyzwyczajenie, a już w szczególności jeżdżąc po mieście, że trzymam kierownicę jedną ręką, a drugą umiejscawiam na lewarku skrzyni biegów. W Capturze to błąd niewybaczalny. Przy ostrym hamowaniu nasze ciało przemieszcza się do przodu, to fizyka i nic nie da się z tym zrobić. Nie inaczej jest z ręką umiejscowioną na lewarku, która samoistnie zmienia bieg. Najpierw na neutralny (luz), a jak będziesz hamował do zatrzymania, to finalnie możesz mieć wbity bieg wsteczny. Zahamowaliśmy, koniec zagrożenia, jedziemy dalej, tyle że do tyłu.
Przy takiej konstrukcji bryły samochodu do sprawnego parkowania przydatne są precyzyjne czujniki i kamera cofania. I tutaj należy się pochwała Renault. Nie tylko, że są precyzyjne, to jeszcze jest ich cała gama. Do dyspozycji mamy nie tylko kamerę cofania, ale również widok 360 stopni oraz kamerę przednią (włącza się automatycznie jeżeli wcześniej cofaliśmy lub możemy ją włączyć w dowolnym momencie fizycznym przyciskiem na konsoli centralnej). Już przy pierwszym parkowaniu podziękujesz za te udogodnienia producentowi, ponieważ średnica zawracania powinna być liczona w etapach rozwoju buldoga i trzeba się nakręcić, żeby sprawnie manewrować. W liczbie nie wygląda źle (11,1 metra), jednak w odniesieniu do realiów jest większa niż 4 szerokości drogi publicznej, a jeżeli chciałbyś zawrócić na autostradzie potrzebowałbyś jej 3 pasów. Jeżeli nie chce ci się kręcić możesz skorzystać z systemu wspomagania parkowania. W teorii ma samodzielnie zaparkować Captura na zadeklarowanym i wybranym przez niego miejscu. W praktyce również to robi, jednak żeby nie narazić się na złość innych kierowców musiałbyś wcześniej zamknąć odcinek drogi lub parkować w środku nocy.
Progiem wejścia w posiadanie Renault Captura jest kwota 66 900 PLN. Otrzymamy za nią model w wersji wyposażenia Zen, wyposażony w litrowy (100 KM) silnik benzynowy oraz manualną skrzynię biegów. Testowana wersja to już wydatek 91 900 PLN, a po dodaniu kilku opcji w które wyposażony był egzemplarz (m.in.: nawigacji, pakietu Easy parking Plus) wzrasta ona do 101 850 PLN
Z początku nie polubiłem się z Capturem. Drażniło mnie w nim prawie wszystko: dźwięk czujników parkowania, ładujące się multimedia, nielogiczne (moim zdaniem) poruszanie się po funkcjach, promień skrętu ... mógłbym tak jeszcze wymieniać. Jednak w miarę upływu minut i pokonywania kolejnych kilometrów zacząłem dostrzegać pozytywy. Jakbyśmy zaczęli się dopasowywać. Kolejne puzzle trafiały we właściwe miejsca i nie stanowiły kolejnego nielogicznego elementu. To nie miłość od pierwszego wejrzenia, ale relacja, która się buduje. Jeżeli miałbym wyrazić opinię o Capturze po standardowej długości jeździe testowej, byłaby ona negatywna. Po przeprowadzeniu testu jestem szczerze nim zaciekawiony, a moja opinia nie jest już tak jednoznaczna i coraz pozytywniejsza. Ciekawe jak (i czy w ogóle) zmieniłaby się po jeszcze dłuższym obcowaniu z nim?
Dziękuję firmie Anndora – Autoryzowanemu Dealerowi Renault – z Krakowa za użyczenie samochodu do testu.
