
Niby posiada tylko 125 KM, które zostały „wyciągnięte” z jednolitrowego silnika, ale zawieszenie zestrojono bardziej sztywno, a niektórzy twierdzą że nawet sportowo, w końcu to wersja ST-Line. Czy zatem Ford Puma okaże się kotem kanapowcem i przytulanką, czy drapieżnikiem jak przystało na przedstawiciela gatunku od którego wziął nazwę?
REKLAMA
Zapoznanie z Fordem Pumą jest jak pierwsze spotkanie z młodym kociakiem, wszystko bezkrytycznie zachwyca. Wygląd zewnętrzny (to nie moja opinia, ja konsekwentnie nie wypowiadam się na ten temat, ale osób postronnych, z których jedna – co sama przyznała - specjalnie zatrzymała się, żeby dokładnie się przyjrzeć Pumie), czarna podsufitka, obszyte materiałem gniazda pasów bezpieczeństwa, wygodne fotele przednie z czerwonymi przeszyciami (podgrzewane z szybką reakcją po włączeniu oraz pamięcią – po ponownym uruchomieniu silnika będą grzały z taką samą mocą jak w momencie wyłączenia), a kierowcy regulowany w pełnym zakresie wraz z odcinkiem lędźwiowym. Nie inaczej jest z ułatwiaczami życia: podświetleniem w bocznych lusterkach, które w nocy oświetlą przestrzeń przed drzwiami, automatycznie składanymi lusterkami, podgrzewaną kierownicą, czy chociażby z dostępem bezkluczykowym (w przednich drzwiach). Wszystkie one działają sprawnie i wydatnie podnoszą komfort użytkowania.
Ford zadbał również o nasz wygląd, żebyśmy po nieprzespanej nocy nie przestraszyli się sami siebie. O ile podświetlenie wnętrza kabiny jest białe to to w osłonach przeciwsłonecznych daje żółtawe światło – podobno w nim nasza twarz lepiej się prezentuje. Na centralnej konsoli wygospodarowano miejsce na gniazdo usb oraz 12V, a schowek przed pasażerem (podświetlany) zmieści nie tylko rękawiczki. Zabrakło niestety miejsca na schowek na okulary. Podłokietnik z przodu jest symboliczny i tak samo symboliczny jest schowek wewnątrz niego – dodatkowo posiadający wyjmowaną półeczkę i gniazdo usb – ale jest, bo dla pasażerów siedzących z tyłu już zabrakło na niego miejsca. Pasażerowie z tyłu nie mają żadnych udogodnień, absolutnie żadnych, jakby Ford doszedł do wniosku, że już sam fakt obcowania przez nich z wnętrzem Pumy jest wystarczającą nagrodą. Na szczęście nie będą narzekali na ciasnotę.
Sprzęt audio (z fizycznym potencjometrem) zawsze włącza się z taką głośnością z jaką go wyłączyliśmy i gra dobrze, jednak zastosowany procesor nie pozwala na słuchanie miksów bez słyszalnej przerwy między utworami. Będziesz również wiedzieć kiedy przesłuchałeś całą płytę (folder) ponieważ nastanie cisza i wyświetli się komunikat abyś wybrał czego chcesz słuchać. Telefon bez problemu sparujesz z samochodem, tak samo jak i wyszukasz kontakt, z którym chcesz porozmawiać. Z jakości rozmowy również będziesz zadowolony i bez problemu zrozumiesz się z rozmówcą, nie jakbyś mówił do kota, który właśnie w tej chwili jest nastawiony na „brak odbioru jakichkolwiek dźwięków” - dlaczego tak dzieje się za każdym razem? Chyba że chodzi o jedzenie, bo wtedy komunikacja jest zadziwiająco sprawna.
W każdej wersji wyposażenia Puma standardowo wyposażona jest w manualną klimatyzację, automatyczna (jednostrefowa, w którą został wyposażony testowany egzemplarz) wymaga dopłaty. Jej działanie jest wystarczające, ale niebezpieczeństwo że w słoneczny, upalny dzień tak schłodzi kabinę, że zaczniesz marznąć, jest równie prawdopodobne jak to, że twój kot zacznie szczekać. Tym bardziej że system start-stop jest tytanem pracy i wyłącza silnik praktycznie zawsze kiedy stajesz, co nieodzownie wiąże się z dodatkowym zmniejszeniem działania klimatyzacji.
Mocną stroną Pumy jest bagażnik wyposażony w gniazdko 12V i haczyk na reklamówkę z drobiazgami. Nie tylko posiada on regulowaną podłogę, ale również dodatkowy schowek (w wersji z zestawem naprawczym dający dodatkowe 81 litrów pojemności) pod nią i duże możliwości konfiguracji w zależności od przewożonych rzeczy. Jeżeli będziesz chciał przewieźć wyższy przedmiot, ale taki, którego nie chcesz zgnieść np. kwiatka, podłogę bagażnika będziesz mógł umieścić wzdłuż tylnych siedzeń i wszystkie pąki kwiatów będą bezpieczne. Bezdotykowy dostęp do bagażnika (dopłata 2840 PLN) potrafi ułatwić życie, ale musisz nauczyć się z niego korzystać, bo w innym przypadku będziesz wyglądał jak kot biegający za świecącą plamką. Natomiast z jego zamknięciem nie będziesz miał żadnego problemu, wystarczy nacisnąć przycisk.
Testowany Ford Puma pokryty został niebieskim kolorem (Desert Island Blue), jednak wyróżniki kolorystyczne wnętrza – osłona kratki nawiewów, przeszycia foteli – otrzymały kolor czerwony. Do pewnego momentu może to być nawet ciekawe, jak trójkolorowy kot, którego umaszczenia nie jesteś w stanie określić jednym słowem, jednak w długiej perspektywie „gryzą się” one ze sobą. Tym bardziej że również wewnątrz dominującym kolorem Pumy jest niebieski – tak na ekranach, jak i wszystkie podświetlenia są w tym odcieniu. Wyjątkiem jest ekran przed kierowcą, który zmienia barwę w zależności od wybranego trybu, bo ten centralny ma cztery do wyboru i żaden z nich nie jest nawet zbliżony do czerwonego.
Projektanci Pumy zafascynowali się animacjami i komunikatami oraz długością ich trwania – na szczęście nie w trakcie jazdy. Kiedy tylko uruchomimy Pumę na centralnym ekranie pojawia się logo Forda, a przed kierowcą rysunek pumy. Kiedy już mamy dość wpatrywania się w nie zaczyna się „sekcja informacyjna”. Na ekranie centralnym przemawia do nas m.in. nawigacja, a przed nami dostajemy raport z liczby pasażerów i zapiętych (lub nie) pasów. To nie są krótkie komunikaty i mogą nie zniknąć nawet jeżeli rozpoczniemy już jazdę. Nie inaczej jest przy zmianie trybów jazdy. Swoją drogą ustawienia trybów jazdy w samochodzie z manualną skrzynią biegów (w taką był wyposażony testowany egzemplarz) wydają się równie potrzebne jak kaganiec kotu. Każdy ze znanych mi kierowców chce mieć zawsze do dyspozycji pełny zakres możliwości oferowany przez samochód. Potraktujmy to jednak jak przygotowanie Pumy pod współpracę z automatyczną skrzynią biegów, która niebawem ma trafić do tego modelu. Wróćmy jednak do trybów. Do dyspozycji mamy: Normal (zawsze na nim uruchamiamy silnik), Sport (wyłącza system start-stop i zmienia kolorystykę zegarów przed kierowcą na czerwoną), tryb na luźną nawierzchnię (deaktywuje kontrolę trakcji) oraz na śliską nawierzchnię i oczywiście Eco. Każdorazowo przy zmianie trybu jazdy uaktywnia się animacja, która – wydaje się, że nigdy się nie skończy.
Ford Puma dostępny jest z jednym, trzycylindrowym silnikiem oferowanym w trzech różnych mocach: 95 KM, 125 KM oraz 155 KM. Testowany egzemplarz posiadał 125 KM i jest to wystarczająca moc nie tylko do codziennego poruszania się po mieście, ale również na wyjazd poza nie. Nie ma również dla niego znaczenia czy jedziemy sami, czy w kabinie znajdują się cztery osoby, dynamika praktycznie jest niezmienna. Poruszanie się z prędkością autostradową nie stanowi dla niego problemu, jednak nie odczujesz nadwyżki mocy. Prędzej jej lekki niedobór przy próbie szybkiego wyprzedzenia. O ile gang silnika jest wyrazisty, to nie przypomina upominającego się (żeby nie napisać, drącego) o jedzenie kota. W miejskiej jeździe będzie pozytywnym uzupełnieniem całości doznań, jednak na długiej trasie może być męczący. Manualna skrzynia biegów jest dobrze zestrojona oraz precyzyjna i nie będziesz potrzebował mapy, żeby znaleźć kolejny bieg. W wersji ST-Line Puma posiada sportowe zawieszenie co ma swoje dobre i złe strony. Prowadzi się pewnie i daje poczcie kontroli kierowcy, jednak na garbach ulicznych, jak i hopkach lubi podskakiwać, a my razem z nią. W jeździe miejskiej spalanie benzyny jest dwucyfrowe, na szczęście w jego dolnym zakresie, jednak już jazda mieszana pozwala na zredukowanie go do poziomu 8,6 l/100 km.
Ford wierzy swoim klientom i szanuje ich wybór nie aktywując za każdym razem systemów, których działanie wcześniej wyłączyliśmy. Oczywiście nie wszystkich bo system Cross Traffic Alert (ostrzega przed nadjeżdżającym poprzecznie pojazdem z tyłu) oraz Pre-collision Assist (pozwala uniknąć lub zmniejsza skutki kolizji) będą aktywowane każdorazowo przy uruchomieniu silnika. Pozostałe są do twojej dyspozycji na żądanie. BLIS (system monitorujący martwe pole) nie wykazuje się nadgorliwością i sygnalizuje w odpowiednim momencie nadjeżdżający pojazd. Asystent utrzymania Pumy w osi jezdni (włączany przyciskiem na manetce po lewej stronie kierownicy) działa sprawnie, jednak na tyle dyskretnie, że możemy potraktować to jak anomalię, jakby przyszedł kot z patykiem i poprosił o rzucenie, bo ma ochotę apotrować. Asystent ruszania na wzniesieniu działa tak, że możemy zapomnieć o jego istnieniu i wszystkie jego zasługi przypisać swoim umiejętnościom.
O ile automatyczne światła działają sprawnie i szybko reagują kiedy wjeżdżamy w zaciemnienie, to mogłyby szybciej przełączać się ze świateł dziennych przy zapadaniu zmroku. Co prawda nie robią tego kiedy pierwsze gwiazdy pojawiają się na niebie, ale na tyle późno, że trzeba walczyć z odruchem ręcznego przełączenia.
Zadziwiająco sprawnie działa system wspomagający parkowanie Active Park Assist, będący częścią pakietu Driver Assistance (dopłata 5500 PLN, a w jego skład wchodzą również: czujniki parkowania z przodu i tyłu, kamera cofania, tempomat adaptacyjny, Cross Traffic Alert oraz BLIS). Nie potrzebuje ponadnormatywnie dużo miejsca, żeby wskazać go jako właściwe do zaparkowania. Oczywiście to my nadajemy tempo parkowania, on skręca i wydaje nam komunikaty, jednak wszystko dzieje się sprawnie. Niejednokrotnie na tyle, że kierowca w oczekującym na nasze zaparkowanie pojeździe, nie zorientuje się, że wykonaliśmy manewr wykonując polecenia samochodu. Jego pewną ułomnością jest fakt, że bez względu na ilość miejsca nigdy nie wjedziemy „na raz” i zawsze każe nam skorygować pozycję Pumy. Jeżeli nie chcesz korzystać z Active Park Assist docenisz precyzję kamery cofania oraz wiarygodne wskazania czujników parkowania, które nie zachowują się nadgorliwie jeżeli przeciskasz się pomiędzy przeszkodami.
Doskonałym rozwiązaniem są drzwi zakrywające próg, ale coś w trakcie ich projektowania poszło nie tak. Po wyjechaniu z nieutwardzonej drogi (do czego zachęca chociażby odpowiedni tryb jazdy) błoto znajdziemy nie tylko na zewnętrznej części drzwi, ale również i jej wewnętrznej oraz na progu.
Cennik Pumy otwiera wersja Trend z tym samym silnikiem, ale posiadającym moc 95 KM. Została ona wyceniona na 69 900 PLN. Testowy model ze 125-konnym silnikiem i w wersji wyposażenia ST-Line to już wydatek 89 900 PLN, a po dołożeniu kilku akcesoryjnych elementów (m.in.: reflektorów ledowych, pakietu X oraz Winter – podgrzewana przednia szyba, dysze reflektorów, kierownica i przednie fotele) wartość testowanego egzemplarza wzrosła do 116 730 PLN.
Wydawać by się mogło, że Ford Puma jest doskonałym wyborem na bardzo długi czas, jednak jest z nim jak z historią życia kota. Kiedy trafia jako młody kociak do rodziny wszyscy są nim zachwyceni. Dzieci bawią się z nim bez ustanku i razem spędzają każdą wolną chwilę. W miarę dorastania – tak dzieci, jak i kota – każde z nich zaczyna iść „swoją drogą”. Coraz częściej tylko się tolerują, a czasami traktują swoją relację jako „zło konieczne”. Oczywiście bywają chwile kiedy lgną do siebie, ale wraz z upływem czasu są one coraz rzadsze. Finalnie dzieci przestają zajmować się kotem, niejako zapominając o jego istnieniu i całe jego jestestwo spada na rodziców. Dlaczego? Ktoś nazwie to kręgiem życia, ale Fordowi Puma brakuje pierwiastka, który spowodowałby, że po dłuższym czasie ciągle miałby możliwość przywoływania uśmiechu na naszej twarzy lub poprawy samopoczucia. Po prostu na pewnym etapie staje się kolejnym „elementem krajobrazu”, fajnie że jest, ale jakby go zabrakło, stratę odczulibyśmy tylko przez chwilę i zastąpili innym elementem. Kiedy to nastąpi? To już indywidualna sprawa każdej osoby i może tak być – dopuszczam taką możliwość – że u niektórych w ogóle nie zaistnieje, a inni osiągną ten etap szybciej niżby się spodziewali.
Dziękuję firmie PGD Partner Kraków - Autoryzowanemu Dealerowi Forda - z ul. Jasnogórskiej w Krakowie za udostępnienie samochodu do testu.
