Maserati GranTurismo S 4.7 V8 450 KM
Maserati GranTurismo S 4.7 V8 450 KM

Jakiś czas temu samochody sprzedawało się emocjami, które wzbudzały. Obecnie, to ma być rozsądny, a nie emocjonalny wybór. Na szczęście są jeszcze marki samochodów oraz silniki, które potrafią sprawić, aby puls zrobił się szybszy. Do takich z pewnością należy Maserati GranTurismo S wyposażone w silnik V8. Kiedy zatem nadarzyła się okazja, aby je przetestować, nie zastanawiałem się nawet chwili.

REKLAMA
Już pierwszy kontakt pokazał, że nie będzie to zwyczajny test samochodu, a bardziej doświadczenie emocjonalne. Testowany egzemplarz pochodził z 2012 roku i bez podlizywania się trzeba przyznać producentowi, że z zewnątrz GranTurismo S w ogóle się nie postarzało i dalej niezmiennie robi duże wrażanie. W zasadzie mógłby być bez jakichkolwiek zmian ciągle produkowany do dzisiaj i chyba nikt nie robiłby z tego powodu zarzutu Maserati. Nie tylko detale przyciągają wzrok (czerwone klocki hamulcowe z logiem producenta, wyloty na przednich błotnikach, czy też bezbramkowe szyby), ale cała bryła robi spójne i przemyślane wrażenie. Niestety inaczej jest we wnętrzu, tutaj widać upływ czasu i jak mocno zmieniły się trendy w projektowaniu kabin. Co prawda posiada centralnie umieszczony ekran, ale jeżeli miałby on być zamontowany w obecnie produkowanych modelach, to z pewnością stałby się jednym z elementów niezadowolenia nie tylko dziennikarzy motoryzacyjnych, ale również „dziennikarzy”. I nie chodzi tutaj o szybkość jego działania, czy też umiejscowienie, które jest lekko schowane, jakby nie chciał się rzucać w oczy. Przy obecnych trendach ekran nie tylko ma się rzucać w oczy, ale również jego wielkość ma być zbliżona do salonowego telewizora, a nie do smartfona. Albo przykładowo taki odtwarzacz płyt kompaktowych. Na co to komu obecnie? Przecież to tylko zajmuje miejsce. Albo fizyczne przyciski do wybrania numeru telefonu. Czy ktoś jeszcze je zapamiętuje? Przecież przy dzisiejszej technologii warto pozostawić sobie szare komórki i inaczej je wykorzystać. Może na przykład żeby pamiętać że przed wejściem na jezdnię trzeba sprawdzić czy nie jedzie po niej jakiś samochód? Wychodzi zatem, że wnętrze jest jakimś reliktem przeszłości, jak tarczowy telefon lub kineskopowy telewizor i oferuje wręcz spartańskie warunki. Nic bardziej mylnego, ponieważ wszystkie elementy wnętrza współgrają ze sobą i niczego nie udają, jak również nie są pozbawione udogodnień. Fotele są bardzo wygodne, doskonale trzymają naszą sylwetkę w trakcie jazdy, a skóra którą zostały pokryte jest najwyższej jakości. Oczywiście posiadają one elektryczną regulację w każdej płaszczyźnie, tak jak i kierownica, która dodatkowo podnosi się aby ułatwić nam wyjście z kabiny. A jest co ułatwiać ponieważ GranTurismo S jest nisko zawieszone i trzeba uważać gdzie się parkuje, bo może okazać się że uliczny krawężnik skutecznie uniemożliwi nam otwarcie drzwi, a dodatkowo będzie chciał zaznaczyć swoją obecność na lakierze.
logo

Już chwilę po odpaleniu silnika całym swoim ciałem czujemy, że mamy do czynienia z czystą mechaniczną mocą. Mocą, która tworzy jednolity organizm z kierowcą i tylko czeka aż wyda on komendę uwolnienia. Mocą która jednocześnie pobudza i uwalnia w nas pokłady adrenaliny, a jednocześnie nie zachęca i nie prowokuje do głupich i nieprzemyślanych zachowań. Nie jest diabełkiem siedzącym na ramieniu, który nas podjudza do szarży, a bardziej przyjacielem będącym w pobliżu, który mówi „jakbyś mnie potrzebował, to jestem tutaj”. W porównaniu do obecnie popularnych i powszechnych samochodów, które okupują szczyty rankingów sprzedaży prowadzenie Maserati GranTurismo S jest surowe. I bardzo dobrze, takie właśnie powinno być. O ile przemieszczając się po parkingu wspomaganie kierownicy działa bardzo wydajnie, o tyle, chwilę po jego opuszczeniu czujemy, że nie mamy do czynienia z modelem, który będzie oponował na wydawane przez nas polecenia. Gaz co prawda nie posiada zero-jedynkowej reakcji, a stopniowanie nie ogranicza się do zakresu od „ledwo dotknięty” do „podpalenie ogona”, ale jego obsługa sprawia, że charakter samochodu który prowadzisz nie pozostawia żadnej wątpliwości. Bardziej radykalny jest za to hamulec, który nie posiada takiego miękkiego poskoku jak „cywilne” samochody. Zaskakujące – i to zdecydowanie na plus – jest działanie zawieszenia. Mając na względzie jak nisko zawieszone jest nadwozie można zakładać że każda większa dziura będzie powodowała przesuwanie się naszych wewnętrznych organów na inne, niezbadane miejsca, które dopiero badanie USG pozwoli namierzyć. Nic bardziej mylnego. Biorąc pod uwagę charakter i charakterystykę GranTurismo S, zawieszenie jest nad wyraz komfortowe, co powoduje że nawet jazda po mieście jest przyjemna. Oczywiście jak będziesz uważał na krawężniki i wysokie progi spowalniające, bo to one są dla niego największym wyzwaniem, a nie nierówności asfaltu. GranTurismo S to prawdziwy samochód Posejdona – w końcu Maserati ma w logu trójząb, który jest symbolem władzy – który w zasadzie całkowicie oddaje nam rządzenie, co dla osób nie posiadających wystarczających umiejętności i wyobraźni może być zgubne. Dla reszty będzie zbawienne. Prowadzenie go może być relaksujące lub wymagające pełnego naszego zaangażowania. Jednak jakie faktycznie będzie w całości zależy od naszego wyboru. To nie jest samochód który w każdym metrze pokonywanej drogi będzie analizował, sprawdzał i ewentualnie korygował twoje zachowanie. To jest samochód dla ludzi myślących, którzy mają świadomość swoich możliwości i ograniczeń. W innym przypadku szybko mogą przekonać się w praktyce jak działają prawa fizyki. Oczywiście Maserati wyposażyło GranTurismo S w różne tryby jazdy. Mamy zatem radykalny Sport oraz Ice, którego w ogóle nie dotykałem, bo i po co skoro mamy środek wiosny. Trzecim jest tryb standardowy, który nie tyle jest wystarczający co bardzo satysfakcjonujący i – jakkolwiek to nie zabrzmi - doskonale sprawdza się w codziennym użytkowaniu.
logo

Osobny akapit bezwzględnie należy się dźwiękom, które dochodzą do naszych uszu i są generowane przez silnik oraz układ wydechowy, a nie przez samochodowe głośniki. To istotne, bo każda docierająca do nas nuta nic nie udaje, nie musi, a wynika z konstrukcji. Dodatkowo jakby dostosowują się do naszych bieżących oczekiwań. Kiedy przemieszczamy się po mieście, każde ruszenie powoduje wydobycie gangu, który łaskota nasze uszy. Pomimo że jest on głośny, to przyjemnie nas łaskocze, co powoduje iż praktycznie bezcelowe jest używanie sprzętu audio, który by go zagłuszał. Identycznie jest jak gwałtownie dodamy gazu. Za to zgoła odmiennie jest kiedy poruszamy się autostradą z jednostajną prędkością, wtedy i on się wycisza pozwalając nam na komfortową – również akustycznie – podróż. Przypuszczam, że gdyby kompozytor miał możliwość napisania utworu dla kierowcy, to właśnie tak by on brzmiał. Zdecydowanie w mieście i przy przyspieszeniach, a stonowanie i wyciszająco przy miarowym połykaniu kilometrów. Brawo.
logo

Życzę każdemu, aby miał możliwość przejechania się samochodem napędzanym silnikiem V8. Niekoniecznie Maserati GranTurismo S, aczkolwiek ten wybór uważam za wielce wskazany. Nawet jeżeli miałoby to się wiązać ze zbieraniem pieniędzy i weekendowym go wypożyczeniem, to warto. Zrozumiesz wtedy na czym polega różnica pomiędzy dzisiejszą motoryzacją, a tą którą reprezentują takie właśnie samochody. I nie chodzi tutaj o to, aby je idealizować. Nic z tych rzeczy. Jednak możliwość – nawet chwilowego – obcowania i poczucia integralności z pojazdem stworzonym przez grupę inżynierów, którzy współpracowali ze sobą, a nie spotkali się dopiero w momencie premiery modelu, potrafi zmienić postrzeganie i perspektywę na samochody oraz ogólnie na rynek motoryzacyjny. Jedno jednak jest pewne. Jeżeli takie samochody znikną z rynku, będziemy za nimi tęsknić, a w szczególność wszyscy ci, którzy zdążyli mieć z nimi styczność, wtedy wspominać je będą z „łezką w oku”.

Dziękuję firmie Auto Gamma z ul. Siemaszki 1 w Krakowie za udostępnienie samochodu do testu.