Jeżeli teraz postawimy złą diagnozę, to nie znajdziemy recepty na następne wybory parlamentarne i prezydenckie. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że z serii wyborczej, która się rozpoczęła wyborami samorządowymi (w których PiS z opozycją zremisował, a nawet per saldo przegrał) wybory europejskie są najmniej ważne. Jest więc czas, aby skorygować kurs.
Moim zdaniem przyczyny porażki są trzy: masowe rozdawnictwo pieniędzy, zamiana TVP w telewizję o charakterze czysto partyjnym oraz gwałtowny skręt w lewo, który się dokonał na opozycji. Ponieważ na pierwsze dwie przyczyny nie możemy nic poradzić to należy zanalizować przyczynę trzecią.
W moim przekonaniu ta trzecia przyczyna jest zresztą najpoważniejszą przyczyną porażki i ona tłumaczy dlaczego mobilizacja po stronie PiS była większa niż po stronie opozycyjnej (wystarczy zerknąć gdzie była największa frekwencja).
Od kilku miesięcy propaganda ze strony opozycji skręciła gwałtownie w lewo. 9 marca br. pisałem na tym profilu o koszmarnej pomyłce politycznej, którą zrobił prezydent Trzaskowski podpisując tzw. kartę LGTB. Abstrahując w tym miejscu od dyskusji o charakterze światopoglądowym lub prawniczym jest faktem, że formułowanie takiego pomysłu, aby przymusowo uczyć dzieci o możliwości zmiany płci zostało wykorzystane bezwzględnie do zmiany całej narracji wyborczej z problemów PiS związanych z aferami na problem światopoglądowy. Tak PiS zrobił i ta kwestia nie podlega ocenom światopoglądowym, tylko jest faktem. Od tego momentu nie było dnia, aby TVP nie atakowała opozycji za skręt w lewo.
Następnie mieliśmy jeszcze bardziej lewicowe prezentacje poglądów wiceprezydenta Rabieja, który mówił o konieczności wprowadzenia związków partnerskich oraz adopcji dzieci przez takie związki. To wówczas Jarosław Kaczyński wypowiedział zdanie: ręce precz od naszych dzieci. Później do tego doszły wypowiedzi niektórych polityków opozycji, które były używane jako potwierdzenie takich lewicowych planów. Wreszcie mieliśmy bezpośrednie uderzenie na Kościół w wykonaniu pana Jażdżewskiego, który postanowił się nagłośnić wykorzystując rolę prezentera. Na to Kaczyński odpowiedział: kto atakuje Kościół ten atakuje Polskę. W samej końcówce kampanii, a więc na godziny przed głosowaniem, opozycja z Gdańska dała się wmanewrować w spektakle o charakterze wręcz bluźnierczym na Paradzie Równości w Gdańsku.
Co ciekawe przywódca opozycji - Grzegorz Schetyna zdawał sobie sprawę z konieczności, jak to ujął: utrzymania kotwicy konserwatywnej. Również Donald Tusk w czasie swoich wystąpień ani słowem nie zająknął się o sprawach światopoglądowych. Niestety ci, którzy współtworzyli obraz tej kampanii razem z nimi nie mieli tego wyczucia. Skutek był taki, że opozycja w przekazie publicznym szła do wyborów z hasłami zbliżonymi do tych, które głosił Janusz Palikot 10 lat temu. Tylko że Palikot walczył o 10 %, a opozycja o 50%. Złudzenie, że Polacy tak radykalnie zmienili swoje postawy w ciągu kilku lat prysło wczoraj jak bańka mydlana.
Czy można to jeszcze odwrócić? Można. Platforma Obywatelska, która jest główną partią opozycji, powinna wrócić do swego programu z czasów, gdy zwyciężała (zresztą on się nie zmienił formalnie do dziś). Generalnie taki zwrot winien sprawy światopoglądowe usunąć z agendy sporu politycznego albo przedstawiać zdywersyfikowane stanowiska. Niech PiS sam sobie próbuje te tematy narzucać. Opozycja ma dość afer PiS aby o nich mówić od rana do wieczora, a nie próbować przy okazji wyborów prowadzić rewolucję kulturową. Chyba że ktoś woli do końca życia żyć w państwie PiS. Ludzie odebrali te wybory jako referendum w sprawie Kościoła i zmian obyczajowych. To zmobilizowało ich do masowego udziału. Tymczasem następne wybory muszą być referendum na temat rządów PiS.
Roman Giertych
Wpis pierwotnie ukazał się na profilu Romana Giertycha na Facebooku.