Świąteczna Bruksela nie zachwyca. Nie znajdziecie tu atmosfery rozświetlonego Paryża, gwarnego Londynu, oszałamiającego Nowego Jorku ani przytulności polskich miast. Przywykłam, że stolica UE każdego roku dekoruje się skromnie, nijak i koniecznie „po flamandzku”, czyli w ciemne, bure kolory. W tym roku jednak Bruksela zaskoczyła samą siebie. Na Grand Place, zamiast świątecznego drzewka, stanęło metalowe, dwudziestopięciometrowe, ohydne „Coś”. To „Coś” przypomina raczej nieudany małpi gaj, a ze świętami nie łączy go nawet nazwa. Zdegustowani Brukselczycy nazwali pseudo-drzewko „The Pharmacy” – Apteka.
Gigantyczna instalacja stanęła w samym sercu zabytkowego rynku, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zrobiona ze stali, pokryta drewnem i specjalnymi podświetlanymi ekranami. Kwadratowe, zielone pudełka kojarzą się bardziej z symbolem apteki niż z pachnącym igliwiem żywej choinki. Codziennie od godziny 18.00 włączane jest oświetlenie, a na ekranach ukazują się specjalne prezentacje. Całość daje efekt przedstawienia typu "światło i dźwięk".
Philippe CLOSE (odpowiedzialny za turystykę w biurze Burmistrza) deklaruje, że celem ustawienia instalacji było „pokazanie awangardowego ducha Brukseli, poprzez połączenie tradycji z nowym i innym”.
Intencje miasta nie są jednak do końca jasne. Ogromne wzburzenie i niepokój wywołała Bianca DEBAETS z Flamandzkiej Partii Chrześcijańskich Demokratów twierdząc, że „religijna poprawność polityczna kazała zamienić tradycyjne drzewko bożonarodzeniowe na świecącą rzeźbę.”
Przypuszczenia oburzonych Belgów, że tradycyjne bożonarodzeniowe drzewko usunięto, aby nie drażnić uczuć belgijskich muzułmanów mają swoje podstawy. Bruksela od wielu miesięcy przygotowuje opinię publiczną do planu sprowadzenia do Belgii najpotężniejszych banków z krajów Bliskiego Wschodu. Rząd belgijski liczy, że jest to sposób na zdławienie głębokiego kryzysu ekonomicznego, którego przyczyną były nieudolne europejskie banki.
Przedstawiciele środowisk Muzułmańskich oficjalnie zaprzeczają, jakimkolwiek protestom i deklarują szacunek i przywiązanie do europejskiej tradycji bożonarodzeniowej. Inicjatywa zastąpienia żywego drzewka konstrukcją z metalu i ekranów LED-owych wygląda więc na czystą nadgorliwość i uniżoność władz Brukseli wobec potężnych pieniędzy ze Wschodu.
Warto podkreślić, że skrajna, wręcz paradoksalna poprawność polityczna jest drugą naturą Belgów. Kraj, ze stolicą zjednoczonej Europy, oparty na kruchych kompromisach i konformizmie, raz na jakiś czas, mocno drży w posadach. Flamandów i Walonów różni nie tylko język, również głęboka, wieloletnia wzajemna niechęć i brak woli współpracy.
Tłumione emocje regularnie wybuchają znajdując ujście w protestach pozornie niezwiązanych z istotą problemu. Tym razem frustracja Belgów i niepokój przed bliskowschodnim kapitałem bankowym ujawniają się w protestach przeciwko bożonarodzeniowej instalacji.
Pod zamieszczoną w Internecie petycją „Za prawdziwą świąteczną choinką na brukselskim Grand Place i za respektowaniem naszych wartości i tradycji” podpisało się już ponad 25 tysięcy osób z całej Europy.
Wspomniany już Philippe CLOSE deklaruje, że jedynym celem projektu „.... było unowocześnienie: przeżywania przyjemności czerpanych z zimy i Bożego Narodzenia oraz wizerunku samej Brukseli”.
Bianca DEBAETS zadaje dwa pytania, kluczowe dla całej sprawy:
„Czy miasto tak bogate w historię, jak Bruksela, nie powinno być szczególnie wyczulone na siłę tradycji?”
„Czy miasto wielokulturowe, jak Bruksela, nie powinno zostawić wolnej przestrzeni dla indywidualizmu i różnych systemów filozoficznych?”
Te pytania, postawione obok siebie, dobrze oddają nastroje panujące w Belgii. Z jednej strony - tęsknota za tradycją i starym, dobrze znanym porządkiem w Europie. Z drugiej – pełna świadomość nieodwracalnie zmieniającego się świata – z dominacją Chin, Indii i coraz bardziej agresywnymi żądaniami władzy i wpływów w europejskich środowiskach muzułmańskich.
Na podsumowanie:
Z trudem rozumiem belgijską skłonność do konformizmu i zamiatania problemów pod dywan. Boże Narodzenie to przejaw kultury europejskiej i wyjątkowy czas dla wszystkich Chrześcijan.
Czy ktoś wymaga wolnej przestrzeni dla innych religii, podczas świąt muzułmańskiego Ramadanu?