Od początku maja przez niejeden dom z maturzystą na pokładzie, przetoczyła się burza z piorunami. „Idź się uczyć!” „Wyłącz Facebooka!” „Powtórz lektury!” Zestresowani rodzice na próżno walczyli i nadal walczą (w szkołach „starej” Europy trwają matury) z syndromem naszych czasów – wielozadaniowością.
Kiedy trzydziestoparo - i więcej - latkowie myślą o swoich maturach pamiętają stres, zarwane noce i zakuwanie bezużytecznych faktów. Ja sama mam cyklicznie powtarzający się koszmar. Śni mi się, że rano zdaję maturę z matematyki i nic nie pamiętam.
Młodzi, nazwani przez socjologów, generacją Y, takich stresów raczej nie przeżywają. Rzadko też udziela się im panika rodziców wychowywanych w innej rzeczywistości.
Maturzyści ostatnich lat, urodzeni na początku lat 90-tych, wchodzili w życie społeczne razem z rewolucją informatyczną. Nie znają świata bez gier, komputerów, PSP, tabletów, iPhonów i Internetu na wyciągnięcie ręki. Nie pamiętają czasów, kiedy po informacje chodziło się do bibliotek, a dane wyszukiwało w Encyklopediach. Trudno jest im zrozumieć zasadność pamiętania dat urodzin pisarzy, definicji i tablic Mendelejewa.
„Wiedza ogólna” ich nie interesuje. Nie dlatego, że są leniwi lub nieinteligentni – po prostu, nie widzą sensu pamiętania faktów mało praktycznych i życiowych.
W dodatku - młodzi są wymagający i na nasze, starszych, nieszczęście dokładnie wiedzą, czego oczekują od szkoły.
Generacja Y się uczy
W 2010 roku brytyjskie badaczki, Carina PAINE i Sue HONORE, opublikowały ciekawy raport, pt. „Generation Y and learning”. Wynika z niego, że najmłodsze pokolenie użytkowników edukacji ma nieco inne niż poprzednie pokolenia, oczekiwania wobec szkoły.
Działanie ważniejsze niż teoria
Dla pokolenia lat 90-tych, wychowanego w erze komputerów, gromadzenie wiedzy przestało być celem samym w sobie. Nie traktują swojego mózgu w kategoriach bazy danych gromadzonych latami. Bazy danych mają ich iPhony i komputery. Kiedy potrzebują informacji – sięgają do Internetu. Dla generacji Y wartością jest osiąganie celów, a zadaniem szkoły - nauczyć jak te cele osiągać. Młodzi nie chcą uczyć się nieaktualnej wiedzy i nieprzydatnych terminów. Instynktownie odrzucają wszystko, co odrealnione i nieużyteczne.
Szybciej znaczy lepiej
Dzisiejsi dwudziestolatkowie żyją w świecie informacji szybkich, powierzchownych i tylko na takie informacje reagują. Tak zostali wychowani i ukształtowani przez kulturę popularną, telewizję i Internet.
Poza murami szkół informacja to news. News żyje krótko i intensywnie. Nikt się specjalnie nie troszczy ani o jego dokładność, ani o wiarygodność. Z takiej newsowej rzeczywistości młodzież wchodzi w mury szkoły trochę jak w wehikuł czasu. Z powrotem do świata, w którym informacja żyje latami niezmieniona i nieweryfikowana.
Katarzyna HALL w ostatnim poście na swoim blogu, napisała że szkolne podstawy programowe mają to do siebie, że są statyczne, niezmienne i odporne na osiągnięcia współczesności. Powiedzmy sobie szczerze – ta „stałość” powoduje u młodych lekką schizofrenię.
W hermetycznym świecie szkoły nikt nie nagradza niezależnego myślenia, kreatywności i swobody skojarzeń. Poza szkołą, aby przetrwać trzeba, np. znaleźć własny sposób na zarabianie pieniędzy w świecie bez stałej pracy. Jak to zrobić, skoro nikt nie nauczył kreatywnego rozwiązywania problemów?
Mało tego – rzeczywistość szkolna narzuca tylko jedną poprawną odpowiedź i nie pozwala na zadawanie pytań ani na młodzieńcze wątpliwości. W tej paradoksalnej szkole od zadawania pytań jest nauczyciel. Uczeń siedzi cicho, słucha i odpowiada tylko według narzuconego klucza.
Nie dziwmy się, więc, że szkołę, w której tak rozumie się wiedzę, młodzież odrzuca i traktuje z dystansem.
Geniusze wielozadaniowości
Pokolenie Y, obeznane z nowymi technologiami, ma umiejętność niemal nieosiągalną dla starszych pokoleń. Słuchanie muzyki, pisanie SMS-ów, Facebook, przeglądanie zdjęć i uczenie się angielskiego w tym samym czasie. Rodzicom wychowanym w innym modelu edukacyjnym tego typu zachowania po prostu nie mieszczą się w głowach. Dla młodych to norma.
Urodzili się i dorastali w świecie przeciążonym informacjami i danymi. Angela WEILER, badaczka zachowań pokolenia Y, zwraca uwagę na fakt, że ta unikatowa umiejętność, wraz z rozwojem technologii, stanie się koniecznością również dla starszych pokoleń. Dodaje również, że już wkrótce drobiazgowe badanie wybranego tematu i możliwość długotrwałego skupiania się na jednym zadaniu stanie się nieosiągalnym luksusem.
Wychowani w kulturze obrazu
Świat poza murami szkół żyje obrazem i działaniem. Zewsząd atakują kolorowe reklamy. Młodzi żyją w bliskiej przyjaźni z YouTube, Google i Wikipedią. W szkole, wracają do ery tablicy, kredy i statycznego wykładu.
Podkreślmy, że problemem jest nie tyle styl nauczania, co styl - uczenia się. Badania wykazują, że generacja Y to typowi wzrokowcy. Wzrokowcy uczą się poprzez obraz a jeśli są kinestetyczni – poprzez działanie i doświadczanie. Tymczasem szkoła starego typu preferuje uczenie poprzez słuchanie i odtwarzanie.
Dlaczego szkoła nie pamięta o teorii stylów uczenia się? Przecież osiągnięcia, między innymi, Davida KOLB’a, to prosty przewodnik dla nauczycieli – jak młodych uaktywnić, zmotywować i zafascynować szkołą.
Zrozumieć....
Jestem mamą tegorocznego maturzysty. Dużo czasu i energii zajęło mi zrozumienie faktu, że jeśli „dziecko nie uczy się do matury” to nie oznacza, że „dziecko nie uczy się do matury”.
Młodzi z generacji Y są inni niż starsze pokolenia. Bardziej elastyczni, wielozadaniowi, nakierowani na działanie, otwarci na nowe technologie i wirtualną rzeczywistość.
Wreszcie dotarło do mnie, że stary schemat nauczania i uczenia się jest nieaktualny. Zrozumiałam, że zamiast walczyć o zastałe zwyczaje powinnam uznać racje mojego Dziecka. Przecież, wymiana myśli i wizji rzeczywistości miedzy pokoleniami jest naturalną koleją rzeczy.
Może to jest sposób na reformę szkoły? Zrozumieć punkt widzenia i upodobania młodych. Zapytać - Jaka ma być matura w XXI wieku? Jak Was, młodszych, przygotować do życia w świecie bez pracy, zdominowanym przez high-tech?