Trzech amerykańskich senatorów napisało list do premier Szydło. Jak słusznie zauważył Tomasz Lis sprawa jest poważna, bo autorzy są nie tylko ważnymi postaciami na scenie politycznej, ale także niekwestionowanymi przyjaciółmi Polski. I bardzo trudno przypisać im złe intencje.
Ryszard Petru - Ekonomista. Lider Partii Nowoczesna
Pani Premier niezwłocznie im odpisała. To dobrze. Mam jednak wrażenie, że nie napisała do autorów listu, tylko do swoich wyborców. Czytamy w odpowiedzi tę samą propagandę, z którą obcujemy na co dzień w Polsce: że są źle poinformowani, że PiS ma demokratyczny mandat i że nie powinni ingerować w suwerenne decyzje polskiego rządu. Zabrakło mi jedynie pytania dlaczego nie protestowali, gdy PO robiła to samo. Podejrzewam zresztą, że ten sam list Premier Szydło ma przetłumaczony na kilka innych języków…
Zacznijmy zatem od tego, że wiele rzeczy można zarzucić politykom amerykańskim, ale na pewno nie to, że nie odrabiają lekcji zanim wypowiedzą się na jakiś temat. Sam się o tym przekonałem, gdy w zeszłym tygodniu rozmawiałem z Panią Victorią Nuland. Sugerowanie amerykańskim politykom, że są źle poinformowani jest nie tylko aroganckie. Jest głupie.
W odpowiedzi Premier Szydło czytamy sugestię, że list senatorów jest ingerencją w wewnętrzne sprawy Polski. Tak, Pani Premier, jest to ingerencja w wewnętrzne sprawy Polski. Warto zatem zadać sobie pytanie dlaczego Amerykanie decydują się na tak wyjątkowe posunięcie?
W związku z toczącym się już hybrydowym konfliktem z Rosją i sugestiami płynącymi z tamtej strony o odradzającej się zimnej wojnie, to czy Europa jest w stanie podejmować wspólne i spójne działania jest sprawą priorytetową. Polska, która osłabia Unię Europejską i pogarsza swoje relacje z Niemcami działa nie tylko wbrew własnym interesom, ale także na szkodę NATO i Stanów Zjednoczonych. Może to budzić radość tylko w jednym miejscu. W Rosji. I o ile tam wydarzenia w Polsce są przyjmowane z niekłamanym zadowoleniem, o tyle w Stanach – z niepokojem i konsternacją. Bo nagle kraj, którego zdanie liczyło się w sprawach Rosji i Wschodu, kraj który był współautorem Partnerstwa Wschodniego, w końcu kraj, który jest wzorowym przykładem transformacji od autorytaryzmu do demokracji i potwierdza sukces polityki amerykańskiej w tej części Europy - sam staje się krajem „specjalnej troski”.
USA nie mogą sobie pozwolić, aby na wschodniej flance NATO był kraj, który może się stoczyć w miękki autorytaryzm i jest skonfliktowany z częścią sojuszników.
Nie rozmawiajmy teraz o wzmacnianiu wschodniej flanki poprzez wyimaginowane amerykańskie bazy w Polsce. Rozmawiajmy o tym, co zrobić, żeby nasi sojusznicy odzyskali do nas zaufanie. I nie dziwmy się, gdy nasi przyjaciele są zaniepokojeni. W szczególności, że niepokoi się John McCain, który spędził 5 lat w więzieniu komunistycznego Wietnamu i bardzo dobrze rozumie, czym jest Zimna Wojna.