
Jedną z moich ciekawszych przygód intelektualnych było zwiedzanie LHC - ogromnego przyrządu badawczego ulokowanego w tunelu wydrążonym w skałach będących podziemnym fundamentem masywów górskich Alp. Zwiedzając go miałem satysfakcję, ponieważ wniosłem osobisty wkład w jego budowę (patrz zdjęcie). Jeszcze ciekawsze było śledzenie odkryć, jakich dokonywali fizycy z CERN przy pomocy tej aparatury. Dlatego blisko dwuletnia przerwa w jej pracy była czymś, co bardzo mi doskwierało. I oto nadeszła wyczekiwana wiadomość: Wielki Zderzacz Hadronów (bo tak się po polsku nazywa LHC) wreszcie rusza!
Gdy obie wiązki osiągną już wystarczającą prędkość - kieruje się je w jedno miejsce, gdzie dochodzi do zderzenia cząstek wchodzących w skład tych wiązek. Energia takiego zderzenia jest potworna. Na ułamek sekundy na obszarze mniejszym niż ostrze najostrzejszej szpilki (16 mikrometrów średnicy) powstaje temperatura 5 bilonów stopni. To temperatura ponad 100 tysięcy razy wyższa niż w jądrze Słońca!
Taka temperatura panowała w pierwszych sekundach po Wielkim Wybuchu, w wyniku którego powstał nasz Wszechświat. Jednym z celów prowadzonych badań jest stworzenie warunków, jakie panowały w momencie, gdy rodził się nasz Kosmos - żeby zrozumieć, dlaczego jest on taki, a nie inny.
