Pytanie sformułowane w tytule tego wpisu pojawiało się w dziejach sztucznej inteligencji wielokrotnie. Ta dziedzina informatyki ma wyjątkowe szczęście do bardzo krańcowych ocen - od nadmiernych zachwytów entuzjastów do ponurych przepowiedni sceptyków. Ostatnio znowu tytułowe pytanie znalazło się w centrum zainteresowania za sprawą listu otwartego, wystosowanego przez Future of Life Institute (FLO), w którym sztuczna inteligencja jest wskazana jako największe zagrożenie dla ludzkości. A jaka jest prawda?
Ryszard Tadeusiewicz. Biocybernetyk z AGH. Zajmuje się naukowym badaniem pogranicza biologii i techniki z pożytkiem dla obydwu.
List otwarty ostrzegający przed sztuczną inteligencją podpisało wielu wybitnych uczonych. Najwięcej wrzawy wywołał podpis Stephena Hawkinga, bo to wybitny uczony i medialnie głośny człowiek. Na mnie jednak ta jego opinia na temat sztucznej inteligencji nadzwyczajnego wrażenia nie robi. Powiem więcej - Hawking trochę stracił w moich oczach na skutek tej wypowiedzi. Nie dlatego, że miał zdanie odmienne od mojego. Taka sytuacja zdarza się w nauce często i ja zwykle żywię duży szacunek dla tych oponentów, którzy wysuwają tezy naukowe odmienne od moich. Jednak trzeba wziąć pod uwagę fakt, że Hawking, będąc niewątpliwie wybitnym kosmologiem, o sztucznej inteligencji wie raczej mało. Nie uprawia jej, nie rozwija, nie zna najnowszych kierunków badań, a styczność z tą dziedziną ma głównie poprzez urządzenia, które - właśnie dzięki temu, ze wyposażone są w sztuczną inteligencję - wspomagają jego trudne życie, naznaczone dramatyczną chorobą i wynikającą z niej fizyczną niepełnosprawnością. Na przykład syntezator mowy, za pomocą którego wygłasza krytykę sztucznej inteligencji, działa i służy mu wyłącznie dzięki temu, że jego budowę i działanie oparto na metodach sztucznej inteligencji. Tak więc Hawking ze sztuczną inteligencją ma styczność, bo jej używa. To jednak za mało, żeby wypowiadać tak kategoryczne sądy, nawet jeśli ktoś w fabularnym filmie jest tytułowany twórcą "Teorii Wszystkiego".
Tak więc do opinii Hawkinga akurat w tej sprawie bym specjalnie dużej wagi nie przywiązywał.
Jednak list FLO podpisali także inni znani ludzie. W mediach mówi się głównie o wybitnych (niewątpliwie!) naukowcach różnych dziedzin, w większości jednak nie zajmujących się zawodowo informatyką, oraz o aktorach (Alan Alda i Morgan Freeman), tak jakby oni stanowili awangardę sztucznej inteligencji :-). Ale widnieje pod tym listem sporo podpisów naprawdę znanych informatyków (m.in. Stuarta Russela), więc ignorować go nie można. Spore znaczenie ma też fakt, że Elon Musk, twórca firm PayPal, SpaceX i Tesla Motors, zdecydował się wesprzeć działania FLO dotacją 10 milionów dolarów - wskazując jako cel wydatkowania tej kwoty badania mające zapewnić bezpieczny i pożyteczny dla ludzi rozwój sztucznej inteligencji. Sprawa wygląda więc poważnie. W dodatku niektóre media podsycają obawy, kreśląc apokaliptyczne wizje przyszłości ludzkości zdławionej przez inteligentne maszyny.
Osobiście uważam, że problem jest sztuczny. Oczywiście trudno jest mi twierdzić, że go wcale nie ma, skoro tak wiele poważnych osób i poważnych instytucji wykazuje zatroskanie. Jednak podstawą tej troski są zwykle hipotezy, podczas gdy codzienne użytkowanie różnych form sztucznej inteligencji (na przykład inteligentnych programów wyszukujących potrzebne informacje w Internecie albo chroniących nas przed wirusami komputerowymi) jest faktem. Dlatego jako badacz zajmujący się sztuczną inteligencją od dość dawna (vide np. praca Tadeusiewicz R.: Wybrane zagadnienia cyfrowego modelowania fragmentów systemu nerwowego. W materiałach II Ogólnopolskiego Sympozjum: System – Modelowanie -Sterowanie, Zakopane 1974, pp.112-114 będąca chyba pierwszą polską pracą na temat sieci neuronowych, obecnie jednej z ważniejszych dziedzin sztucznej inteligencji) chciałbym do tej debaty dodać kilka argumentów racjonalnych.
Zacznę od stwierdzenia, że problem oceny, czy sztuczna inteligencja jest czymś dobrym, czy złym, nie jest nowy. By nie sięgać dalej przypomnę, że gdy w 1991 roku rozpoczęto wydawanie w Polsce amerykańskiego pisma Scientific American (pod polską nazwą Świat Nauki) – w pierwszym wydanym numerze znalazły się dwa artykuły o sztucznej inteligencji (oba przetłumaczone przeze mnie), prezentujące skrajnie przeciwne poglądy: Paula i Patrycji Churchland, będący afirmacją sztucznej inteligencji, oraz Johna Searle'a, będący jej totalną krytyką.
Od tego czasu upłynęło sporo czasu, przybyło mnóstwo narzędzi opartych na sztucznej inteligencji, rozwiązano przy jej pomocy wiele problemów technicznych, ekonomicznych, medycznych, społecznych - a żadne negatywne strony się nie ujawniły. Do tematu tego wrócę w następnych wpisach na tym blogu, w których spróbuję Państwu przybliżyć to, czym się obecnie zajmuje sztuczna inteligencja, jakie ma osiągnięcia, a także w jaki sposób pilnujemy tego, by się nam ona nie wymknęła spod kontroli. Będę jednak potrzebował do tego szeregu wpisów, bo sztuczna inteligencja tylko z nazwy jest dziedziną jednolitą. W istocie jest ona jednak złożona z wielu rozproszonych metod i rozproszonych osiągnięć, przypominających archipelag wysp.
"Archipelag" ten tym się cechuje, że nie ma bezpośredniej drogi od jednej „wyspy” do drugiej, tak jak nie ma logicznego ani metodologicznego związku pomiędzy różnymi metodami informatycznymi zaliczanymi do sztucznej inteligencji. „Wyspy archipelagu” mają różne kształty i różną wielkość. W kolejnych wpisach spróbuję Państwa zaprosić do ich odwiedzenia, przy czym opisując te poszczególne metody sztucznej inteligencji i związane z nimi osiągnięcia - będę stale zapraszał Państwa do wspólnego zastanowienia się:
Czy to może nam kiedykolwiek w jakikolwiek sposób zagrozić?
Sądzę, że wspólnie dojdziemy do wniosku, że raczej nie...