Reklama.
Człowiekiem tym był Ignacy Domeyko, przyjaciel Adama Mickiewicza. O jego dokonaniach jako wybitnego uczonego, geologa, który jednoosobowo stworzył podstawy wiedzy o geologii i mineralogii całej zachodniej części Ameryki Południowej, pisałem już na tym blogu, więc każdy, kto chce się czegoś więcej dowiedzieć - może odwiedzić tę stronę i może poznać wiele poważnych wiadomości o Domeyce - i trochę ciekawostek :-) Co więcej, twórcy wystawy zatytułowanej "Białoczerwona na bezdrożach" prosili mnie, żebym napisał w skrócie, kim był i co zrobił Domeyko, więc na planszy, której reprodukcja jest pokazana wyżej, był mój tekst:
logo
Tekst ten warto tu przytoczyć powiększeniu, bo to taka wiedza w pigułce:
logo
logo
Tekst ten czytało wiele osób, bo plansza była wystawiona pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie
logo
logo
Jeśli ktoś chciałby wiedzieć więcej na ten temat, to jeszcze raz zapraszam do przeczytania mojego wcześniejszego wpisu. A naprawdę warto poznać sylwetkę naszego wielkiego Rodaka, niezwykle szanowanego w Chile, bo mało kto tak rozsławił imię Polski, jak właśnie on.
W nawiązaniu do domeykowskiej tradycji wiążącej Chile z Polską, a zwłaszcza z polską nauką (geologią) w 1999 roku, jeszcze jako początkujący rektor AGH, zdawałem trudny egzamin przeprowadzając uroczystość nadania godności doktora honoris causa tej uczelni Prezydentowi Chile, Eduardo Frei Ruiz-Tagle. Egzamin był podwójnie trudny, bo obok wymogów czysto akademickich, związanych ze scenariuszem uroczystości, trzeba było spełnić niezwykle surowe wymogi bezpieczeństwa. W Chile niestety do tradycji narodowych należą zamachy na prezydentów, więc zanim Eduardo wszedł do mojego gabinetu - został on dokładnie przeszukany przez brygadę antyterrorystyczną z psami wykrywającymi materiały wybuchowe. Pisząc "on" w poprzednim zdaniu miałem oczywiście na myśli gabinet, a nie Eduardo :-) . Chilijscy ochroniarze nie posunęli się wprawdzie do tego, żeby mnie zrewidować, ale z oczu im patrzyło, że mieli na to wielką ochotę :-)
Cała trasa przemarszu orszaku akademickiego od mojego gabinetu, gdzie przyjmowałem prezydenta filiżanką kawy, do Auli AGH, gdzie uroczyście nadawałem mu akademicką godność - musiała być tak zaplanowana, że w każdym punkcie tej trasy byliśmy na celowniku przynajmniej dwóch z kilkunastu rozstawionych na krużgankach AGH snajperów. Teraz wspominam to z uśmiechem, ale wtedy nie było mi wesoło...
Warto obejrzeć krótką i nieco żartobliwą relację z tej uroczystości, a zwłaszcza warto zauważyć, że prezydent Chile, już jako doktor honorowy AGH, zaczął swoje wystąpienie właśnie od wspomnienia o Ignacym Domeyce.
Kilka lat potem z inicjatywy ambasady Polski w Chile pojechałem do tego kraju, żeby nawiązać współpracę między AGH a uniwersytetami związanymi z Domeyką: Uniwersytetem w La Serena, gdzie wiele lat wykładał i prowadził prace naukowe, a potem z Uniwersytetem w Santiago de Chile, gdzie przez 16 lat był nieprzerwanie rektorem. Wszędzie spotkałem się z wielką życzliwością i gotowością do współpracy, co niewątpliwie było skutkiem szacunku, jakim Chilijczycy otaczają pamięć Domeyki. Potem odwiedziłem École des mines - uczelnię, którą Domeyko kończył w Paryżu i która z dumą wymienia go wśród swoich najwybitniejszych wychowanków. Wspólnie z rektorem École des mines odsłoniliśmy w holu tej uczelni popiersie Domeyki i podpisaliśmy umowę o współpracy naszych Uczelni.
Tak wiele dobrych rzeczy wydarzyło się sto lat po śmierci wielkiego Polaka dzięki temu, co zdołał on osiągnąć za życia. Pamiętajmy więc o nim - nie tylko jako o przyjacielu Mickiewicza!