
O tym, że zajmuję się popularyzacją nauki, czytelników tego blogu specjalnie przekonywać nie trzeba. Zawartość wpisów, które tu umieszczam, jest tego bezpośrednim dowodem. Osoby odwiedzające mój blog znają również liczne anonsowane tu pogadanki radiowe (emitowane we wszystkie wtorki i czwartki w RMF Classic oraz w niektóre niedziele w Radiu Kraków). Niektórzy z Państwa czytali także - mam nadzieję! - moje felietony gazetowe (drukowane w każdą środę w Gazecie Krakowskiej) oraz książki popularnonaukowe (dla dorosłych i dla dzieci). Warto może przytoczyć kilka liczb: wpisów na tym blogu jest już 330, pogadanek radiowych w sumie ponad 500, felietonów gazetowych dokładnie 733, książek popularyzujących naukę - 12.
Szczerze mówiąc - wątpię.
Ale i tak uważam, że popularyzacja nauki jest celowa.
Wprawdzie moi zwierzchnicy w AGH wolą, żebym zamiast pisać popularnonaukowe felietony -pisał naukowe publikacje, które przynoszą upragnione przez wszystkich "punkty". Od tych punktów zależą dotacje na badania naukowe, więc chociaż sam jestem przeciwny przeliczaniu osiągnięć naukowych właśnie na te urzędniczo sumowane punkty - to rozumiem troskę mojego dziekana oraz kierownika katedry i staram się prac ściśle naukowych absolutnie nie zaniedbywać. Z wykazów podanych na mojej stronie internetowej wynika, że napisałem ponad 1200 publikacji naukowych i ponad 100 książek, więc może tak całkiem mało produktywny naukowo nie jestem. W dodatku te moje prace są czytane i cytowane przez wielu badaczy, więc może ta moja praca naukowa nie jest taka zła pod względem wartości tego, co wnoszę. W tabeli poniżej są pokazane (sumarycznie) cytowania moich publikacji.
