Jednym z ambitnych celów, jakie stawiają sobie ludzie, jest kolonizacja Marsa. Nie ma to być wyłącznie lot w stylu wypraw Apollo na Księżyc, które ograniczyły się do wbicia w pozaziemski grunt flagi zdobywców i pobrania próbek skał - ale próba stworzenia na Marsie osiedla, w którym ludzie będą mogli przebywać długo, a być może nawet w przyszłości zostać tam na stałe.
Ryszard Tadeusiewicz. Biocybernetyk z AGH. Zajmuje się naukowym badaniem pogranicza biologii i techniki z pożytkiem dla obydwu.
Jeśli ludzie mają na Marsie żyć, to muszą tam stworzyć środowisko, w którym - pod osłoną odpowiednich kopuł zapewniających mieszkańcom tlen i potrzebną wilgotność - będzie można między innymi hodować rośliny, zapewniające "Marsjonautom" odnawialne zasoby żywności. Dystans z Ziemi do Marsa to w najlepszym przypadku 490 milionów kilometrów.Nie da się na taką odległość stale dosyłać żywności z Ziemi!
Ale jeśli na Marsie mają się rozwijać rośliny będące źródłem pożywienia dla odważnych zdobywców tej planety, to muszą się tam znaleźć także owady zapylające te rośliny. Zboża można będzie zapylać zwykłym wentylatorem, ale jak "Marsjonautom" zachce się pomidorów - to bez owadów ani rusz!
Najłatwiej będzie zabrać pszczoły, bo ich hodowlę w ciągu wielu stuleci ludzie opanowali do perfekcji. Ale jak pszczoły zniosą warunki podróży kosmicznej?
O tym właśnie zamierzam opowiedzieć w sobotę, 7.3.2020 w ramach Uniwersytetu Otwartego AGH.
Współautorka wykładu, mgr inż. Dagmara Stasiowska jest moją doktorantką, która (wraz z kolegami z AGH) buduje rakiety
umieszcza w nich pszczoły wraz z aparaturą pozwalającą utrzymać je przy życiu
zanosi je na kosmodrom (ostatnio w USA, gdzie w międzynarodowym konkursie rakieta AGH - z pszczołami na pokładzie! - zdobyła drugie miejsce na świecie)
i wystrzeliwuje nieszczęsne pszczoły w wyższe warstwy stratosfery (do Kosmosu nasza rakieta jeszcze nie sięga)
a potem bada ich zachowanie. W prowadzeniu tych badań pomocny jest model biocybernetyczny rodziny pszczelej, który zbudowałem wiele lat temu.