Lubię RMF Classic. Gdy jadę samochodem, gdy robię przerwę w pracy, gdy wieczorem siadam w fotelu ze szklaneczką czegoś dobrego - to lubię posłuchać "najpiękniejszej muzyki filmowej", jak sama siebie określa ta urocza stacja. Miło mi odnotować, że ta moja sympatia do RMF Classic jest odwzajemniona: w każdy wtorek i czwartek o godzinie 8:50 mam swoje 3 minuty na ich antenie i opowiadam o różnych ciekawostkach naukowych i technicznych. Z miłymi komentarzami słuchczy!
Ryszard Tadeusiewicz. Biocybernetyk z AGH. Zajmuje się naukowym badaniem pogranicza biologii i techniki z pożytkiem dla obydwu.
Tych moich mikro-felietonów radiowych można zresztą posłuchać w dowolnym dniu o dowolnej porze, bo mam też swój kącik na stronie internetowej RMF Classic:
i tam są podcasty moich audycji z ostatnich lat, Jest ich tam ponad sto, proszę tylko zajrzeć pod ten adres.
Dzisiaj jednak piszę w związku z urodzinami tego sympatycznego radia. 27 października, we wtorek, RMF Classic kończy 17 lat.
Oczywiście w moim wtorkowym porannym felietonie będzie o tym mowa, ale już teraz chcę Państwu przekazać kilka ciekawostek, pokazujących jak doszło do tego, że dziś możemy słuchać RMF Classic (niech żałują ci, którzy nie słuchają!).
Żeby sięgnąć do początku trzeba od daty uruchomienia tego radia (17.10.2003) cofnąć się w czasie o równe 140 lat, bowiem w 1863 roku James Clerk Maxwell
napisał swoje słynne równania. Zamierzał jednym opisem matematycznym objąć zjawiska elektryczne i magnetyczne, które wcześniej były badane osobno. Gdy jednak napisał te równania i je rozwiązał - to nie mógł wyjść ze zdumienia. Rozwiązaniem było równanie fali!
To się nie mieściło w głowie - nawet w głowie Maxwella. No bo co tu miało falować? Fala to jest rozchodzące się w przestrzeni drganie. Gdy cząsteczki wody drgają w górę i w dół i to drganie się rozchodzi na przykład w kierunku plaży - to jest fala na wodzie. Jak drgają cząsteczki powietrza i to drganie rozchodzi się od źródła do naszego ucha - to jest fala dźwiękowa. Drgająca struna gitary to też przykład fali. Ale co miało drgać zgodnie z równaniami Maxwella? Tego on sam nie mógł pojąć!
Wymyśli więc, że cały Wszechświat wypełnia niewidzialny sprężysty eter. I to właśnie ten eter drga zgodnie z jego równaniami!
Mylił się. Eteru nie ma, a doświadczenie które tego dowiodło, stało się punktem wyjścia do stworzenia teorii względności Einsteina. A jednak samo słowo się przyjęło i nawet dziś mówimy czasem o "falach eteru" albo że audycja "poszła w eter".
Ale pojęcie to nie było całkiem nieprzydatne. Dzięki niemu udało się wyliczyć, z jaką szybkością to elektromagnetyczne drganie rozchodzi się w przestrzeni. Maxwell wyliczył tę szybkość i znowu się zdumiał. Liczba, którą otrzymał w wyniku obliczeń coś mu przypominała. Ależ tak, właśnie taką szybkość ustalił w 1849 roku francuski fizyk Armand Fizeau jako szybkość światła!
Maxwell wyciągnął stąd wniosek: Światło jest falą elektromagnetyczną. Miał rację!
No dobrze, światło widzimy. Ale co z innymi falami elektromagnetycznymi? Zgodnie z równaniami Maxwella powinno ich być całe mnóstwo - a nikt ich nie widział ani nie odbierał żadnymi innymi zmysłami. Czy te fale w ogóle istnieją?
Na rozwiązanie trzeba było czekać 25 lat.
Dopiero w 1888 roku niemiecki fizyk Heinrich Hertz odkrył sposób wytwarzania fal elektromagnetycznych i sposób ich wykrywania.
O pracach i osiągnięciach Heinricha Hertza napisałem rok temu obszerny wpis na tym blogu, więc teraz tutaj nie będę tego powtarzał. Pokażę tylko stół laboratoryjny, na którym pierwszy raz w historii Hertz wytworzył, przesłał i odebrał fale radiowe. Te, które teraz wypełniają cały świat!
Następnym krokiem było wykorzystanie fal elektromagnetycznych do przekazywania na odległość wiadomości. Tu wystarczyło już tylko 8 lat, bo już w 1896 roku Guglielmo Marconi opatentował system łączności radiowej.
Ale przez długi czas informacje przesyłane drogą radiową miały formę telegramów, czyli składały się tylko z kropek i kresek. Trudno było takie komunikaty nazwać audycjami radiowymi i udostępniać prywatnym słuchaczom! Od 1903 roku próbowano wprawdzie budować i wdrożyć do użytku radiotelefony (do transmisji głosu, a nie tylko symboli alfabetu Morse’a) ale nie miały one powodzenia – doświadczeni radiotelegrafiści woleli kropki i kreski, które były odporniejsze na zakłócenia, a amatorzy po łączność radiową wtedy nie sięgali.
Przełom nastąpił 10 lat po wynalazku Marconiego, dokładnie w Wigilię 1906 roku. W tym dniu amerykański wynalazca Reginald Aubrey Fessenden korzystając z posiadanej radiostacji wysłał w eter pierwszą audycję radiową mającą wyłącznie rozrywkowy charakter.
Nadajnik znajdował się w miejscowości Brant Rock na samym brzegu Atlantyku, a obiorcami byli głównie radiotelegrafiści na statkach płynących u wybrzeży USA.
Znany jest program tej pierwszej audycji. Najpierw z fonografu odtworzono arię z opery "Kserkses" G.F. Handla, potem Fessenden zagrał na skrzypcach kolędę „O święta nocy” i zaśpiewał pieśń „Adore and be Still” Gounoda, a na zakończenie odczytał werset z Biblii „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”.
Audycja bardzo się podobała, więc Fessenden już 31.12.2006 nadał kolejną – a potem znaleźli się liczni naśladowcy. Radio stało się wszechobecne!
Ale potem trzeba było czekać aż 113 lat 10 miesięcy i 3 dni żeby w dniu 27.10.2003 narodziło się radio RMF Classic. Więc w najbliższy wtorek świętujmy z tej okazji!