
Reklama.
Nie będę zapewne oryginalny, bo wykłady online prowadzi obecnie mnóstwo ludzi. Być może inni tego uczucia osamotnienia nie mają. Ale ja po 40 latach praktyki w roli nauczyciela akademickiego (pierwsze wykłady prowadziłem w 1971 roku!) odbieram obecną sytuację jako wyjątkowo przygnębiającą.
Zawsze lubiłem ten moment, kiedy spotykałem się na sali wykładowej z grupą studentów. Wykładając mogłem widzieć ich zaciekawione albo znudzone twarze, musiałem dostosować to, co i jak mówiłem do reakcji audytorium, słuchałem pytań i komentarzy... To było żywe, czasem męczące, ale z pewnością przyjemne!
A teraz będę przez pół roku kilka razy w tygodniu zasiadał przed komputerem, włączał kamerę, mikrofon i multimedialne prezentacje - i wykładał.
Będę przy tym całkiem sam.
Teoretycznie wiem, że po drugiej stronie internetowego łącza są moi studenci. Wierzę, że słuchają tego, co mówię, oglądają to, co pokazuje, chłoną przekazywaną wiedzę, może nawet robią jakieś notatki.
Ale dla mnie to internetowe łącze to jest wielka pusta przestrzeń, którą muszę wypełnić moim wykładem. Nie wiem, jak to odbierają inni wykładowcy - ale mnie to stresuje.
Może ktoś się podzieli ze mną swoimi wrażeniami na ten temat? Mój email: rtad@agh.edu.pl