Stracone 3 miesiące ws. medycznej marihuany
Prawie trzy miesiące, blisko 100 dni minęło od wizyty, zmarłego zdecydowanie przedwcześnie, Tomasza Kality u prezydenta Andrzeja Dudy. Prezydent, ustami rzecznika Magierowskiego, powiedział, że rozumie problem umożliwienia pacjentom chorym na raka korzystanie z medycznej marihuany. Cierpiący Tomasz Kalita w październiku wyszedł z Pałacu Prezydenckiego i miał w oczach nadzieję. Mogłoby się wydawać, że skoro głowa państwa rozumie cierpienie ludzi, to należy spodziewać się szybkiego pchnięcia sprawy do przodu i jej załatwienia.
Prawie trzy miesiące, blisko 100 dni minęło jak rozmawialiśmy o tym w programie „Kawa na ławę”. Zaapelowałam wtedy do Prezydenta by wziął się w końcu do roboty.
Prezydent rozumiał. I co? I absolutnie nic. Naprawdę uwierzyłam, że coś się w tym temacie wydarzy. Przecież projekt ustawy jest gotowy, leży w Sejmie, naniesiono do niego wszystkie poprawki ministra zdrowia. A jeśli nie to, to szansa dla Prezydenta na inicjatywę ustawodawczą. Bo skoro PiS podchodzi do sprawy jak do jeża, to pierwszy obywatel RP ma możliwość poukładania tego jak trzeba. I co? I nic. Ani PiS, ani Pan Prezydent nie zrobili ABSOLUTNIE nic. Zamknięto oczy i udawano, że temat się rozpłynął.
Prawie trzy miesiące, blisko 100 dni minęło. Tomasz Kalita przegrał walkę z rakiem.
Dzisiaj w programie „Kawa na ławę” to dramatyczne wydarzenie sprawia, że o tym rozmawiamy. To wstyd, że Tomasz Kalita musiał odjeść, by temat medycznej marihuany wrócił. Usłyszeliśmy dzisiaj od Adama Bielana, wicemarszałka Senatu, że łaskawie zbierze się sejmowa podkomisja, która przedstawi jakieś propozycje. Przypomnę, przez ostatnie trzy miesiące udawano, że sprawy nie ma! Podsumowała to chyba najlepiej żona Tomasza Kality mówiąc wprost, sprawa została olana. I trudno się z nią nie zgodzić.
Pan Prezydent odznaczył pośmiertnie Tomasza Kalitę orderem. Chciałoby się powiedzieć, że postąpił zacnie, ale Panie Prezydencie, nie po order był u Pana Tomasz Kalita. Gdy na Niego patrzyłam, gdy Go słuchałam miałam wrażenie, że w nosie miał splendor i ordery. Razem z żoną Tomasz Kalita przyszedł do Pana w konkretnej sprawie. No bo kto, jeśli nie Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej mógłby nadać sprawie priorytet? Nie nadał Pan. Szkoda.
W ubiegłym roku na raka zmarła 5-letnia córeczka moich przyjaciół. Niewinna, śliczna mała istota. Rodzice stawali na głowie, by ulżyć dziecku w bólu i czasami nielegalnie sprowadzali do Polski medyczną marihuanę. Łamali prawo, narażali się bo nie mogli patrzeć na to, jak cierpiała. Ile jest takich przypadków? Aż boję się pomyśleć. Dlaczego państwo, którym rządzicie umyło od tego problemu ręce? Dlaczego Pan Prezydent pozorował działania? Rozumienie problemu i przyglądanie się jemu, to za mało. Proszę działać. Proszę działać skutecznie. Jest Pan Prezydentem RP!
W środę zaczyna się kolejne posiedzenie Sejmu. Nie raz i nie dwa pracowaliśmy tam nocami. PiS przepychało ustawy przez Sejm i Senat w trzy dni. Jestem gotowa nie spać ile będzie trzeba, by wreszcie zamknąć tę sprawę głosowaniem. Będę wspierać posła Liroya, bo pomoc cierpiącym nie ma ani barw politycznych, ani poglądów. Wspólnym mianownikiem dla 460 posłów i 100 senatorów, Ministra Zdrowia (który jest do licha lekarzem!) oraz Prezydenta RP powinna być ustawa Kality.