„Polej na stole kolejną Colę. Ciągle chodzę napizgany jak mój człowiek Olle. Lux-Torpeda styl szybki jak Vectra i wypasiony jak Carmen Electra. Kasty Heksa gorąca jak Teksas, jak mixtejpy FunkMaster Flexa. Ty żerujesz na własnych kompleksach, stylu ekstrakt więc gram super ekstra. Ekstrawaganza styl popaprańca. Zapraszam do tańca dziś pijemy Grants'a” - grał swego czasu Dj600v i K.A.S.T.A. SKŁAD. Kilku piłkarzy Legii tekst wzięło na poważnie. No w zasadzie dwóch Serbów, którzy po finale Pucharu Polski zbyt długo zabalowali w jednym z warszawskich klubów i dziś ponoszą tego konsekwencje. „Leje się Tequilla, a my gramy w bilard...”
Wychylylybymy, czyli – Grałeś, nie pij!
REKLAMA
Legia zdobyła w środę Puchar Polski, ale styl w jakim to zrobiła, można by porównać do stylu skaczącego jeszcze parę lat temu, na skoczniach całego świata, Eddiego Edwardsa – ślamazarnie, groteskowo i po prostu nieudolnie. Niektórzy piłkarze Legii byli jednak, aż tak zafascynowani swoją boiskową formą i oślepieni ponadludzkim sukcesem, że postanowili świętować ten tryumf przy butelce czegoś mocniejszego. Najbardziej skorzy do tego typu świętowania okazali się dwaj Serbowie – Miroslav Radović i Danijel Ljoboja. Do czwartej nad ranem można było ich zobaczyć w warszawskim klubie Enklawa, gdzie popijali „sok z gumijagód”. Na nieszczęście Serbów, klub odwiedził także prezes Legii – Bogusław Leśnodorski. Prezesowi została nawet zaproponowana jedna kolejeczka przez Miro Radovicia, jednak jak przystało na prawdziwego profesjonalistę, prezes odmówił.
Dzisiaj okazało się, że obaj zawodnicy zostali za ten wyskok surowo ukarani. Radović otrzymał wysoką karę finansową, natomiast Ljuboja oprócz sięgnięcia głęboko do kieszeni, już dziś musi się rozglądać za nowym pracodawcą, ponieważ został odsunięty od pierwszego zespołu Legii Warszawa. I teraz trzeba zadać sobie pytanie – czy rzeczywiście kary powinny być, aż tak surowe? Ja sam nie mam jednoznacznego zdania na ten temat.
Z jednej strony to sportowcy, od których wymaga się profesjonalnego podejścia do swojego zawodu. Na co dzień zarabiają „kokosy”, o których przeciętnemu Kowalskiemu nigdy się nawet nie śniło, a robią z kibiców, którzy żyją swoim klubem i są z nim na dobre i złe, najzwyczajniej w świecie debili. Kibic płaci niemałe pieniądze, aby zobaczyć na żywo swoich ulubieńców w akcji, w dużej mierze składając się w ten sposób wraz z innymi kibicami na ich pensje. W rzeczywistości otrzymuje jednak towar wybrakowany, który w porównaniu do tego z zachodniej Europy, wygląda niczym chińska podróbka.
Z drugiej jednak strony, piłkarze Legii wypili kilka drinków, już poza godzinami swojej pracy, a ilu z nas zdarza się wyjść z kumplami na miasto i wypić w weekend jakieś piwko przy meczu w jakimś barze? Gdyby szefowie mieli wyrzucać z pracy każdego pracownika, który wypił kilka drinków poza zakładem pracy, dziś mielibyśmy bezrobocie na poziomie około 60%... Gdyby o całym zdarzeniu usłyszał chociażby taki Paul Gascoigne, to pewnie najpierw otworzyłby swój barek, a później walnął trzy szybkie, bo na trzeźwo nie przyswoiłby informacji o ukaraniu piłkarzy warszawskiego klubu. On swój kaliber wyskoków miał ustawiony na zupełnie innym poziomie, a do dziś uznawany jest za jedną z ikon angielskiej piłki.
Całe zdarzenie byłoby chyba jednak łatwiejsze do oceny i być może jego konsekwencje byłyby zupełnie inne, gdyby Legia była jedną z najlepszych drużyn w Europie, a o Radovicia i Ljuboję biły się Real Madryt, Barcelona, czy Manchester United. Niestety dla obydwu piłkarzy, grają oni w bardzo przeciętnej lidze polskiej, prezentując bardzo mierny poziom. Jeżeli dodatkowo obniża się ten poziom przy kieliszku, o czwartej nad ranem, to trzeba ponieść tego konsekwencje. A przecież Ljuboja w ponoszeniu różnorakich konsekwencji ma już bardzo duże doświadczenie...
