Petersburg zasłynął w całej Rosji jako kolebka wojny informacyjnej oraz prokremlowskich trolli internetowych. Kulisy funkcjonowania tej propagandowej machiny odkrywa jej była pracownica.
1. Dam pracę.
W serwisach ogłoszeniowych można łatwo zidentyfikować tę posadę po dwóch elementach: zarobki – 40-45 tys. rubli miesięcznie (ok. 4 tys. PLN), oraz miejsce pracy – okolice stacji metra Staraja Deriewnia, lub Czernaja Reczka. Oferowane pozycje natomiast są najróżniejsze: copywriter, web researcher. Żadnych szczegółów dotyczących wymagań czy obowiązków. Dla poszukujących pracy, głownie przyjezdnych młodych absolwentów szkół wyższych, najważniejsza informacja to zarobki, które są niewspółmierne do średniej pensji na jaką może liczyć taka osoba w Petersburgu, o ile w ogóle ma szczęście znaleźć pracę w krótkim czasie. Zgłoszenia należy nadsyłać drogą elektroniczną i czekać na ewentualny odzew.
2. Rozmowa kwalifikacyjna.
Po kilku dniach od wysłania zgłoszenia bohaterka otrzymuje telefon z zaproszeniem na rozmowę do mediaholdingu „Badania Internetowe”. Siedziba firmy mieści się w nowym pięknym czterokondygnacyjnym budynku przy ulicy Sawuszkina 55. Wejście do budynku bez przepustki lub konkretnego powodu jest niemożliwe. Przy wejściu należy wpisać wszystkie swoje dane, aby uzyskać dostęp do wewnątrz.
Rozmowa kwalifikacyjna rozpoczyna się od wypełnienia ankiety, w której należy podać m. in: obecne i byłe miejsca zamieszkania, adresy firm, w których było się zatrudnionym wcześniej, miejsce pracy rodziców. Następnie komisja kwalifikacyjna prosi o zredagowanie dowolnego bieżącego wydarzenia. „Miałam wrażenie, że do pracy przyjmują każdego kto umie pisać i mówić po rosyjsku” – pisze nasza bohaterka. W trakcie rozmowy nie padają żadne szczegóły dotyczące firmy. Mediaholding, zwiększanie liczby odwiedzin na stronie, zapłata powyżej średniej. Koniec. Kropka. W sytuacji, w której kandydat aplikujący o posadę od kilku miesięcy bezskutecznie dwoi się i troi aby znaleźć dla siebie posadę, wszelkie wątpliwości i pytania ucina 45 tysięcy rubli. Koniec. Kropka. Warto podkreślić, że rzeczone 45 tys. to stawka bazowa dla pracowników najniższego szczebla. Odpowiednio większe uposażenie otrzymują blogerzy (prowadzący blogi na livejournal.com lub innych portalach społecznościowych), menedżerowie, twórcy patriotycznych MEM-ów, którzy mienią się być ilustratorami itd. Ci zarabiają 60 tys. i więcej. Co znamienne przy zatrudnianiu nikt nie pyta o poglądy polityczne.
3. Pierwszy dzień pracy.
Dzień pracy rozpoczyna się o 9.00, kończy o 17.30 ( z czasem dzień pracy wydłużany jest do 12 godzin). „Masz sporządzić 20 newsów dziennie, unikalność tematyki na poziomie 75%. Tu masz login i hasło do portal. Do roboty”. Tyle na temat dnia adaptacyjnego. Miejsce przypomina szkołę – pomieszczenia wyglądają jak sale komputerowe. Najdrobniejsze spóźnienia nie są aprobowane (za każde nakładana jest kara finansowa). Stanowisko należy opuścić również natychmiast po zakończeniu dnia pracy. Opisywany holding prowadzi około 12 zróżnicowanych tematycznie portali. Każdy z nich jednak porusza sprawy związane z polityką i Ukrainą.
4. Akord.
Firma występuje pod nazwą Federalna Agencja Informacyjna (tego nasza bohaterka domyśliła się po pewnym czasie pracy, słysząc w jaki sposób przedstawiają się pracownicy holdingu w rozmowach telefonicznych), nie mniej jednak praca skupia się w większości na pobudzaniu traffic’u „Charowskiej Agencji Informacyjnej”, pod której egidą funkcjonuje portal nahnews.com.ua. na pierwszy rzut oka ukraiński portal, który jest w rzeczywistości jest tworzony w Petersburgu na Sawuszkina 55. Podobnie jaki kilka innych pseudoukraińkich serwisów informacyjnych, w tym słynny Antymajdan.
Idea funkcjonowania tych portali nie opiera się na tworzeniu prowokacyjnych fake’ów, a na przeredagowywaniu bieżących informacji według odpowiedniego klucza (np. zamiast separatyści pisze się oddziały obrony), lub nadawaniu rozgłosu produkowanym na potrzeby wojny informacyjnej wojny materiałom. To właśnie na Sawuszkina 55 nagłaśniano film rzekomo nagrany przez amerykańskiego absolwenta szkoły filmowej, który przyjechał na Krym i zobaczył zupełnie inną rzeczywistość niż tak, która byłą pokazywana jest w jego kraju. Mediaholding rozpoczął funkcjonowanie w lipcu 2014 roku. Aby zwiększyć traffic na stronach serwisów, umieszcza się na nich „nośne” tematy: informacje o zabójstwach, gwałtach, życiu celebrytów, czy też artykuły agresywnie atakujące LGBT.
Każda z grup pracujących na Sawuszkina 55 ma swoje normy: blogerzy – 10 postów dziennie (każdy na minimum 750 znaków), komentatorzy – 126 komentarzy i 2 posty. Każdy temat (nawet gdyby dotyczył wędkarstwa muchowego) koniec końców musi być skonkludowany politycznie. Praca wykonywana jest przez 7 dni w tygodniu, bez świadczeń socjalnych, świąt ani urlopów. Pracownicy szeregowi są zatrudniani bez umowy, a wypłaty otrzymują w gotówce.
Wracając do opowieści naszej bohaterki: „W ciągu pierwszych dni pracy zwyczajnie nie rozumiesz gdzie jesteś, po co przepisujesz te wszystkie informacje i wypełniasz nimi serwisy. Dochodzisz do wniosku, że bierzesz udział w eksperymencie socjologicznym lub reality show (co nie wydaje się być takie dziwne, skoro każdy open space jest wyposażony w kilka kamer monitorujących). Choć nie odbywały się żadne spotkania indoktrynujące ani nie miało miejsca pranie mózgów, dla wszystkich pracujących zasady pracy są jasne: o Putinie pisać źle – NIE MOŻNA, oddziały obrony - nie terroryści. „Przecież rozumiesz, nie?”.
5. Zespół.
Każdy nowo zatrudniony szybko orientuje się gdzie trafił bez konieczności odbywania ideologicznie inspirujących spotkań. Bardziej zaangażowani i ambitni awansują na team leaderów, bez względu na swoje umiejętności i wykształcenie. Na tym poziomie zaczynają się już „szkolenia”. Jedno z takich szkoleń polegało na spotkaniu z politologiem, który miał przybliżyć uczestnikom mechanizmy wyborcze, a które kończył długim wywodem na temat prorozwojowej dla Rosji polityki Putina. Pracownicy Mediaholdingu to przede wszystkim ludzie młodzi, świeżo po studiach, inteligentni, bardzo często ludzie spoza tzw. mainstream’u kulturowego.
Można ich podzielić na trzy kategorie:
1) „Płacą mi i nie wnikam, zresztą i tak się nie orientuję” – to głównie ludzie mający rodziny i kredyty do spłacenia;
2) „Tak wiem, że to prokremlowska fabryka trolli, ale nie mam wyrzutów sumienia – płacą i to jest najważniejsze”;
3) „Prowadzę wojnę informacyjną z faszystowską juntą” Tych ideologicznie zaangażowanych jest najmniej, ale to jedyne osoby, które lubią swoją pracę.
Mediaholdning zajmuje jedno piętro. Na pozostałych znajdują się inni pracownicy, w tym słynni w całym Petersburgu trolle, najemnicy, których zadaniem jest destrukcja dyskusji w internecie. Ich chamstwo, agresja i zapalczywość stały się już legendarne, a i nawet w samym Mediaholdingu wywołują lęk wśród współpracowników.
Wielu z tych, którzy podjęli się tej pracy odchodziło w ciągu niecałego roku od jej rozpoczęcia. Nasza bohaterka po 6 miesiącach pracy zaczęła podupadać na zdrowiu a jej wzrok drastycznie się pogorszył. Wielu odeszło, gdyż po prostu wstyd im było przyznać się do tego z czego żyją, niektórzy mieli po prostu serdecznie dość. Jeden z byłych pracowników tej kompanii na pytanie o swoje generalne odczucia z perspektywy czasu odpowiedział jednym słowem: wstręt.