Temat uchodźców z Syrii wypełnia ostatnio szczelnie wszystkie kanały medialne. Uciekają przed wojną, która trwa już tak długo, iż nikt nie zadaje sobie pytania co jest jej przyczyną. Jeśli w 2015 roku nie wiadomo o co chodzi – najprawdopodobniej chodzi o gaz. Paliwo XXI wieku.
Nie podlega dyskusji tragedia ludzi dotkniętych działaniami rządu syryjskiego, ale jeśli spojrzymy na rankingi łamania praw człowieka, Syria znajduje się w pierwszej dziesiątce państw Bliskiego Wschodu w tak doborowym towarzystwie jak np. Arabia Saudyjska, której król nie jest powszechnie określany mianem dyktatora, a której rola w zaognianiu konfliktu syryjskiego jest niepoślednia. Przyglądając się jednak temu konfliktowi od strony geopolityki energetycznej, można nabrać wątpliwości czy toczące się w Syrii walki są wciąż jeszcze motywowane jedynie potrzebą obalenia tyrana i walką o lepsze jutro Syryjczyków.
Ze względu na złożoność sytuacji, z której konsekwencjami musi się dziś mierzyć UE, jej przedstawienie niestety nie będzie możliwe według zasad tragedii greckiej. Przyjmijmy więc ogólną strukturę dramatu, gdyż konsekwencją opisywanych niżej wydarzeń jest niewyobrażalny ludzki dramat. Kurtyna w górę!
Ekspozycja:
Bohaterowie: Syria, Katar, Arabia Saudyjska, USA, Rosja, Iran, Irak, Turcja; wielcy (nie)obecni: Gazociąg Nabucco, Gazociąg Południowy, Gazociąg Islamski, Gazociąg Katar – Turcja.
Miejsce: Syria i trochę tu trochę tam
Czas: czas pokaże…
Rozwinięcie:
W połowie lat 90’ światowe mocarstwa uświadamiają sobie, że w dobie globalnej walki ze zmianami klimatycznymi surowcem, który może zaspokoić potrzeby energetyczne świata będzie gaz ziemny. Jego ogromne pokłady znajdują się w rejonie Bliskiego Wschodu oraz niektórych byłych republik radzieckich jak chociażby Turkmenistan czy Azerbejdżan (można go znaleźć też w innych częściach globu, ale nie o tym dzisiaj). Umiejscowione tam złoża można relatywnie tanio przesyłać do największego użytkownika energii „w okolicy” – do Unii Europejskiej. Rynek importu gazu ziemnego w UE można szacować na poziomie około 100 mld EUR rocznie.
Po dekonstrukcji podziału świata wzdłuż żelaznej kurtyny i lekcji z niej wyniesionej (bo pamiętać należy, że jednym z głównych elementów upadku ZSRR były manipulacje światowych cen ropy w latach 80’), świat zrozumiał, że kontrola źródeł energii stanowi najpotężniejsze oręże geopolityczne. Rozpoczął się nowy wyścig zbrojeń. Wyścig zbrojeń terenów pod rurociągi dla surowców.
Perypetia:
Pierwszym dużym projektem przesyłu gazu z Azji do UE był Gazociąg Nabucco. W 2002 roku pięć konsorcjów energetycznych z Austrii, Węgier, Bułgarii, Rumunii i Turcji podpisało list intencyjny w sprawie budowy tegoż. Projekt od początku cieszył się silnym poparciem USA oraz UE, która wpisała go na listę strategicznych inwestycji w ramach sieci TEN-E, oraz zadeklarowała 50% dofinansowanie. Gazociąg miał dostarczać gaz z rejonu Morza Kaspijskiego, głównie ze złóż azerskich. Miał być gwarantem dywersyfikacji dostaw gazu i krokiem do uniezależnienia UE od surowców energetycznych z Rosji. Szkopuł w tym, że sam sobie Nabucco nie rozpoczynał się u żadnego źródła, a miał być połączony z innymi gazociągami, np. gazociągiem kaspijskim. Z biegiem czasu ambitne plany topniały, gazociąg kurczył się aż do wersji Nabucco West (rozpoczynając się tym razem na granicy turecko – bułgarskiej), by w końcu, w obliczu wycofania się spółki Shah Deniz -zarządzającej złożami gazu w Azerbejdżanie, zostać zamkniętym w roku 2013.
Tymczasem Moskwa zaczęła realizować zaplanowane w latach 90’ dwa projekty rurociągów: Nord Stream i South Stream. To właśnie South Stream miał być alternatywą dla Nabucco jednocześnie gwarantem kontroli Rosji nad eksportem surowca do UE. W 2007 roku przedstawiciele rosyjskiego Gazpromu i włoskiego Eni podpisali memorandum dotyczące budowy South Stream. Miał on rozpoczynać się w Rosji a kończyć dwoma odnogami z punktami docelowymi w Austrii na północy i we Włoszech na południu.
Warto na marginesie dodać, że od samego początku projekt stał niejako pod znakiem zapytania, ze względu na fakt iż jeszcze w 2007 roku gazociąg miał być poprowadzony przez wody terytorialne Ukrainy na Morzu Czarnym. Oczywiście ta przeszkoda zniknęła w momencie aneksji Krymu przez Federację Rosyjską. Ciekawostką jest też fakt, iż analogicznie do Nord Stream, gdzie Prezesem spółki zarządzającej gazociągiem został były Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, Gazprom zaproponował takie samo stanowisko Romano Prodiemu – byłemu Premierowi Włoch, który ostatecznie odmówił. Po wybuchu konfliktu na wschodzie Ukrainy i nałożeniu przez UE sankcji na Rosję, a także wskutek nacisków UE na Bułgarię, w 2014 roku projekt został zawieszony. Europa - niezmiennie - potrzebuje gazu…
W tym punkcie należy przenieść akcję dramatu na Bliski Wschód, gdzie znajdują się potężne złoża gazu, z których największe: w Iranie, Katarze i Arabii Saudyjskiej. Mniejsze, co nie znaczy małe, znajdują się w dyspozycji Iraku, a stosunkowo niedawno zidentyfikowane zostały również w Izraelu oraz Syrii. W Zatoce Perskiej można więc dostrzec silną konkurencję potencjalnych dostawców gazu. Katar jako lider sprzedaży gazu skroplonego, mógłby powiększyć swoje wpływy gdyby dysponował możliwością dystrybucji surowca za pomocą rurociągu.
Na scenie pojawia się, w roku 2009, kolejny wielki (nie)obecny – Gazociąg Katar-Turcja. Najtańsza i najbezpieczniejsza dla Kataru opcja poprowadzenia gazociągu to droga przez Arabię Saudyjską, Jordan i Syrię. Sukces tej inicjatywy mógłby stanowić silną przesłankę dla wznowienia prac nad gazociągiem Nabucco. Jednak jego realizacja nie będzie możliwa tak długo jak długo władzę w Syrii piastować będzie Bashar Al-Assad, który odrzucił propozycje Kataru, odbierając mu szansę na zmonopolizowanie rynku o którym mówimy. Tak radykalna postawa Al-Assada wyprowadziła z równowagi księcia Kataru Bandara bin Sultana, do tego stopnia iż ów posunął się nawet do prób przekupienia Rosji w zamian za wycofanie swojego poparcia dla Syrii.
W tym samym czasie, w roku 2009, podjęte zostały rozmowy między Iranem, Irakiem i Syrią na temat budowy tzw. Gazociągu Islamskiego. Gaz eksportowany głównie z potężnych złóż irańskich miałby według tego porozumienia być przesyłany do śródziemnomorskich portów w Syrii i Libanie a stamtąd do odbiorów w UE. Realizacja tego scenariusza przekreśliłaby definitywnie zasadność budowy Nabucco, gospodarcze zmarginalizowanie Kataru oraz Arabii Saudyjskiej oraz uszczuplenie wpływów USA, przy zwiększeniu dominacji Rosji i Iranu.
Punkt kulminacyjny
Rok 2011.
Jak przystało na wiosnę - Arabska Wiosna w Syrii rozpoczęła się w marcu 2011 roku. Fala społecznych protestów dotarła do Damaszku w tym samym roku kiedy Iran, Irak i Syria ogłosiły iż z nadejściem lata podpiszą wiążącą umowę w sprawie budowy Gazociągu Islamskiego. Wobec takiego zagrożenia ekonomicznego Arabia Saudyjska, Katar oraz Turcja zaangażowały się politycznie i finansowo w działania zmierzające do obalenia władzy w Syrii wykorzystując lawinowy rozwój rewolty w tym kraju. W porozumieniu ze Stanami Zjednoczonymi w Turcji powstały ośrodki szkoleniowe dla ochotników, którzy mieliby walczyć w szeregach Wolnej Armii Syryjskiej, powołanej przez byłych oficerów Al-Assada. Arabia Saudyjska oraz Katar dostarczać zaczęły regularnie broń, zaopatrzenie oraz środki finansowe na rzecz opozycyjnych sił zbrojnych. Co do Kataru pojawiały się pogłoski, iż wspiera ugrupowania powiązane z Al Kaidą czy nawet niesławne ISIS. Wskutek powstania dziesiątek nieskoordynowanych a czasami zwalczających się nawzajem ugrupowań opozycyjnych bardzo trudno było na bieżąco śledzić kolejne etapy rebelii, na czym najbardziej skorzystało ISIS zajmując w dość szybkim tempie ważne punkty na północy kraju. Aby opanować ten organizacyjny chaos państwa zachodnie nakłoniły przedstawicieli większości ugrupowań do powołania konfederacji pod nazwą Syryjska Koalicja Narodowa na rzecz Opozycji i Sił Rewolucyjnych. Do jej formalnego powołania doszło w listopadzie 2012 w stolicy Kataru.
Improwizowany scenariusz wydarzeń w Syrii zmobilizował do działania sojuszników Al-Assada – głównie Rosję i Iran. Od początku rebelii w Syrii, Rosja konsekwentnie broniła rządu swojego sprzymierzeńca na arenie międzynarodowej, używając wszelkich dostępnych narzędzi dyplomatycznych oraz kompetencji członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, w czym równie konsekwentnie wtórowały jej Chiny. Poza wsparciem „duchowym”, Rosja doposaża armię rządową w sprzęt, amunicję, części zamienne a także wysyłając doradców i mechaników zapewniających serwis uszkodzonych podczas walk maszyn. Obecność wojsk rosyjskich w Syrii nie jest niczym nadzwyczajnym. Od początku lat 70’ w syryjskim porcie Tartus zlokalizowany jest tzw. punkt logistyczno – techniczny marynarki wojennej , kiedyś ZSRR, dziś Federacji Rosyjskiej. Dzięki temu, jest to jedyny punkt dostępu dla wojsk rosyjskich na Morzu Śródziemnym, znajdującym się pod kontrolą sił NATO, co siłą rzeczy jeszcze bardziej skupia uwagę Kremla na wydarzeniach w Syrii.
Wobec wydarzeń w Syrii nie pozostaje również bierny Iran. Irańczycy nie raz nazywali Syrię swoja 35 prowincją dbając od wzajemne dobre relację z krajem, który stanowi dla Iranu bufor przed wpływami Arabii Saudyjskiej i USA. Od początku syryjskiej wiosny, Al-Assad otrzymywał wsparcie od irańskich służb wywiadowczych, które udostępniły Syrii oprogramowanie umożliwiające skuteczne monitorowanie i kontrolowanie poczty elektronicznej, telefonów komórkowych oraz mediów społecznościowych.
Poza tak wysublimowanymi formami pomocy Iran podobnie jak Rosja wspiera Al-Assada militarnie, wysyłając do Damaszku sprzęt wojskowy, oddziały żołnierzy szkolonych przez Hezbollah czy jednostki specjalne Quds.
Rozwią(zywanie się) akcji i dénouement
W świetle dość nieoczekiwanego porozumienia między Iranem a USA w sprawie programu jądrowego oraz obietnicy odmrożenia irańskich aktywów na kontach banków międzynarodowych tegoroczna jesień przynosi nowe wątki do akcji, które w żaden sposób nie wróżą jej szybkiego rozwiązania, a co do dénouement… no coż, skłaniają raczej do antycypowania katastrofy a raczej eskalacji katastrofy. Według doniesień prasowych Rosja w ostatnim czasie dostarczyła duży kontyngent broni i ludzi do portów w Latakii i Tartusie. Skala działań określana jest przez niektórych komentatorów jako największa od 30 lat interwencja militarna Rosji poza terenem byłych republik radzieckich.
Co znamienne kilka dni temu zabłąkany pocisk moździerzowy upatrzył sobie trawnik ambasady rosyjskiej w Damaszku, a intensyfikacja obecności Rosjan stała się wyraźna tuż przed. Ostatnie doniesienia o możliwym porozumieniu miedzy Rosją a USA w sprawie wspólnej walki przeciwko ISIS, w kontekście wspomnianego incydentu komplikują całą sytuację. Lecz porównując mapy infrastruktury energetycznej Syrii oraz kierunków działań wojsk „lojalistów” i oddziałów ISIS można dojść do wniosku, że w tym szaleństwie jest metoda. I wcale nie chodzi o wciąż jeszcze nie dookreślony atak na trawnik rosyjskiej ambasady w Syrii. Zdobycie latem br. przez oddziały ISIS miasta Palmyra oznacza duże problemy dla Syrii i wszystkich zainteresowanych jej energetycznymi surowcami i infrastrukturą energetyczną, gdyż w okolicach tego miasta znajduje się około 45% złóż gazu oraz uzależnionych od jego dostawy elektrowni.
Ten dramat urasta do rozmiarów epopei, a jego kolejne wątki generują dziesiątki kolejnych pytań. Skupiając się tylko na energetycznym aspekcie konfliktu pozostawione zostały nie mniej ważne wątki a nawet konteksty geopolityczne, religijne czy historyczne. Walka o wpływy na terenach bogatych w surowce czy też strategicznie usytuowanych w kontekście ich tranzytu jest tajemnicą poliszynela, podszytą z jednej strony absurdalnymi teoriami spiskowymi z drugiej bezkompromisowymi peanami na cześć demokracji. Dziś Kowalski musi zmierzyć się z sobą zanim stanie oko w oko z wykończonym podróżą Ahmadim. To nie jest łatwe dla żadnej ze stron, a każda ma prawo do swoich emocji. To spotkanie jednak nie powinno być źródłem kolejnego konfliktu. Dość, że jest jego konsekwencją.