O Borysie Szycu słyszymy ostatnio głównie przy okazji filmu Kac Wa-wa, a szkoda, gdyż niedawno ukazał się świetnie przez niego przeczytany audiobook Fight club. Książki przedstawiać nie muszę, ale tę realizację trzeba polecić koniecznie.
Nałogowy słuchacz książek audio. Dyrektor portalu Audiobook.pl
Oczywiście piszę to już po przesłuchaniu, więc na pewno zadziałała siła autosugestii, ale trudno mi sobie teraz wyobrazić lepiej dobrany do treści głos. Szyc świetnie porusza się po tych połaciach anarchii i nie jest to tylko kwestia samego sposobu interpretacji. Podczas słuchania książki, po mojej głowie cały czas wędrowały obrazy z adaptacji filmowej Davida Finchera oraz Wojny polsko-ruskiej Żuławskiego. Szyc po prostu świetnie pasuje z tą swoją "elastyczną" twarzą, czasem błazna a czasem inteligenta, „czasem gita a czasem frajera” (por. Symetria)
Jest coś niesamowitego w jego głosie. Chropowaty, ale potrafi w swobodny sposób stać się piskliwym - ta książka aż się prosi o tak zmienne rejestry.
No i muzyka Macieja Mulawy - inspirację z filmu widać jak na dłoni, co nie zmienia faktu, że pasuje świetnie. Podkład pojawia się w dobrze dobranych momentach i kapitalnie oddaje klimat książki.
Co do umiejętności lektorskich Szyca:
Dla tych, którzy nie boją się dłuższych recenzji, wklejam tekst Tomka Rabsztyna:
„Podziemny krąg”, debiut prozatorski Chucka Palahniuka, jest jednym z tych nielicznych przypadków — obok na przykład „Mechanicznej pomarańczy” Anthony’ego Burgessa czy „Trainspotting” Irvine’a Welsha, z którymi zresztą powieść Palahniuka w niemałym stopniu koresponduje — kiedy świetna, drapieżna książka doczekała się równie świetnej i drapieżnej ekranizacji. Wszystkie wspomniane pozycje niosły ze sobą rewelacyjne historie, których oś fabularną stanowiło zderzenie destrukcyjnej — lub autodestrukcyjnej — siły zbuntowanych protagonistów powieści z jeszcze gorszym systemem. Co równie ważne, wszystkie wykazały się także sporym nowatorstwem językowym.
Nie tylko wizja świata, lecz i język pozostaje właśnie tym, dzięki czemu warto sięgnąć po „Mechaniczną pomarańczę” Burgessa czy „Trainspotting” Welsha nawet wtedy, kiedy — jak prawdopodobnie większość osób — najpierw zapoznało się już z rewelacyjnymi ekranizacjami dokonanymi przez Stanley’a Kubricka czy Danny’ego Boyle’a. Kubrick nie mógł przecież przenieść na ekran przerażającego, futurystycznego żargonu stworzonego przez pisarza lingwistę, a i Boyle, choć świetnie oddał akcent i specyficzny dialekt edynburski, nie zdołał ukazać kinomanom wszystkich jego niuansów.
„Podziemny krąg” z pośród podanych tytułów pod względem językowym pozostaje pozycją stosunkowo najbardziej klasyczną i dlatego też pierwsze zapoznanie się z tekstem — oczywiście dalej trzymając się założenia, że następuje ono już po obejrzeniu filmu — przede wszystkim uderza niezwykłym podobieństwem do obrazu Finchera. Od razu staje się jasne, że reżyser miał podaną na tacy nie tylko świetną opowieść, ale i prawie gotowe już dialogi — a w zasadzie monologi. Właściwie niczego nie musiał dodawać. I całe szczęście, zważając na fakt, ile niepotrzebnych rzeczy dodał do swego „Ciekawego przypadku Benjamina Buttona”, ckliwego, sentymentalnego i kiczowatego (melo)dramatu opartego na króciutkiej przecież, ironicznej i prześmiewczej noweli Francisa Scotta Fitzgeralda. W kwestii „Podziemnego kręgu” należy oddać jednak twórcy „Siedem” sprawiedliwość — zrealizował film doskonały. Naturalnie nasuwa się zatem pytanie, czy po jego obejrzeniu w ogóle warto sięgać po pierwowzór.
Odpowiedź przychodzi tutaj tak szybko, jak szybko rozkręca się powieść, czyli już po pierwszych minutach: oczywiście warto, bo choć Fincher nie musiał wiele dodawać, musiał jednak trochę tekstu wyciąć; poza tym film i tak nie jest w stanie w pełni przekazać niezwykle żywego języka Palahniuka. Przyznam, że zabierając się za słuchanie audiobooka, sam byłem przekonany, że po kilkakrotnym obejrzeniu ekranizacji książki, powieść niczym nie zdoła już mnie zaskoczyć. Tymczasem nic bardziej mylnego — z niecierpliwością czekałem na każde następne zdanie, zaś pamięć o wszystkich efektach, jakie w swym dziele zastosował reżyser — chociażby „podprogowych” zabawach, niezwykle dynamicznym montażu, czy świetnie dobranej muzyce — wywoływała tylko dodatkowy podziw dla warsztatu Palahniuka. Ten ostatni bowiem w barwny, złożony, inteligentny, anarchistyczny, autodestrukcyjny umysł głównego bohatera wprowadza nas jedynie za pomocą słów.
Inna w końcu sprawa, że książkę od ekranizacji trochę jednak różni — chociażby w punktach w dużym stopniu kulminacyjnych: odmienne są okoliczności, w jakich Narrator poznaje Tylera Dyrdena, odmienne wreszcie pozostaje samo zakończenie historii. Oczywiście nie ma sensu różnic tych przybliżać, ani też podawać więcej przykładów, gdyż dla fanów dzieła Finchera będą to dodatkowe smaczki.
Wszystkich tych z kolei, którzy sądzili, że Narrator nie może mieć już głosu innego niż głos Edwarda Nortona, czeka miłe zaskoczenie: Borys Szyc w roli lektora sprawdza się znakomicie. Skłóconego z systemem bohatera literackiego wykreował już zresztą w ekranizacji „Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną”, dokonanej przez Xawerego Żuławskiego. I choć Silnego z powieści Doroty Masłowskiej od Narratora z „Podziemnego kręgu” dzieli intelektualna przepaść, słuchając niektórych fragmentów audiobooka — zwłaszcza tych, w których bohater żywym językiem wyjawia swoje nonkonformistyczne poglądy — trudno uniknąć konotacji ze wspomnianym polskim filmem.
Podobne skojarzenia notabene w niczym nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie — stanowią dodatkowy kontekst, który pozwala zrozumieć fenomen twórczości Palahniuka. Poza rewelacyjnym wyczuciem języka i intuicyjnym wręcz dostrzeganiem szczegółowych bolączek charakterystycznych dla konsumpcyjnego modelu społeczeństwa — które to aspekty znajdziemy także w naszej literaturze, chociażby u przywoływanej już Masłowskiej, Michała Witkowskiego czy Sławomira Shuty — amerykański autor oferuje nam coś jeszcze: świetną, misternie skonstruowaną i zarazem uniwersalną fabułę, z którą nasi powieściopisarze niestety mają spory problem. Póki co, w kręgu rodzimej literatury podobnie świeża i nowatorska powieść niestety dawno się nie pojawiła. A jeśli gdzieś wystąpiła, to chyba faktycznie w jakimś kręgu podziemnym.