W sztabach dużych partii mówi się, że to sprawa Chazana będzie tematem przewodnim samorządowej batalii – przynajmniej w Warszawie. Nie nowe mosty, drogi, szkoły, czy szpitale. To nie wywołuje emocji, a to właśnie nimi chcą grać sztabowcy PiS-u. Zresztą ku uciesze tych z PO, którzy będą chcieli ustawić Platformę na drugim biegunie, w roli obrońców prawa i przeciwników Chazana.
Po tym jak trzy tygodnie temu prezydent Warszawy zapowiedziała odwołanie prof. Chazana, a jej zastępca tydzień później wręczył mu wypowiedzenie, uznałem temat za zakończony. Przynajmniej jeśli chodzi o szpital św. Rodziny przy Madalińskiego. Winny złamania prawa dyrektor poniósł w końcu zasłużoną karę, o co wnioskowałem jeszcze zanim cała Polska przeczytała we „Wprost” o jego działaniach. Niewystarczającą, zważywszy na ogrom cierpienia pacjentki i bezduszność Chazana jako lekarza, ale tylko na tyle zdobyła się Hanna Gronkiewicz-Waltz. Zresztą dopiero pod pręgierzem złożonego na nią przez SLD doniesienia do prokuratury o bezczynność i brak nadzoru nad szpitalem.
Tymczasem temat nie zniknął. Niestety jednak nie w kontekście debaty i zmiany prawa w celu ograniczenia klauzuli sumienia jedynie do wykonywania zabiegów, o co zawnioskowali posłowie SLD. Nie, że nie ucichł z powodu uruchomienia kontroli w innych stołecznych szpitalach, bo mimo apeli takie nie zostały przez władze Warszawy wszczęte. Sprawa żyje, bo prawica postanowiła uczynić z Chazana swego bohatera i męczennika. Torturowanego niemalże za poglądy i walkę w słusznej sprawie.
W ostatnich dniach do grona jego orędowników dołączyli szczecińscy biskupi. To kolejni, po kardynale Nyczu i arcybiskupie Hoserze, kościelni oligarchowie, którzy chcieliby, aby w Polsce obowiązywało przede wszystkim boskie prawo. Zresztą nie tylko oni. Tego chcieliby też niektórzy politycy – w tym również z Platformy – a nawet samorządowcy. Ostatnio skompromitowali się ci z Wołomina, podejmując uchwałę zakazującą przeprowadzania aborcji w powiatowym szpitalu. Sprzeczną z polskim prawem i ostatecznie uchyloną przez wojewodę. Ale stanowiącą precedens i zapowiedź tego, co czekać nas może tej jesieni.
W sztabach dużych partii mówi się, że to sprawa Chazana będzie tematem przewodnim samorządowej batalii – przynajmniej w Warszawie. Nie nowe mosty, drogi, szkoły, czy szpitale. To nie wywołuje emocji, a to właśnie nimi chcą grać sztabowcy PiS-u. Zresztą ku uciesze tych z PO, którzy będą chcieli ustawić Platformę na drugim biegunie, w roli obrońców prawa i przeciwników Chazana. Tylko, że to będzie niesamowicie trudne i niewiarygodne, abstrahując od tego, że są tam już ci, którzy rzeczywiście przyczynili się do odwołania dyrektora szpitala. Hanna Gronkiewicz-Waltz postawiła tylko kropkę nad i to prawie siłą zmuszona do takiego zachowania. Zrobiła to w wielkich bólach i zbyt późno, żeby ktoś uwierzył w szczerość intencji jej działania. Nawet zasłaniając się koniecznością wyjaśnienia sprawy, miała podstawy do wcześniejszego odwołania Chazana, o czym doskonale wiedziała jako profesor prawa. Zwłaszcza, że kolejne kontrole potwierdzały łamanie przez niego prawa.
Ta retoryka może więc być dla Platformy zgubna zwłaszcza, że sprawa Chazana jaskrawo pokazuje sposób funkcjonowania Hanny Gronkiewicz-Waltz jako prezydenta Warszawy. Bierność wobec nieprawidłowości, brak decyzyjności i podejmowanie działania dopiero pod presją publiczności. Przy czym są to działania chaotyczne, nieadekwatne do sytuacji i nieudolne. Nie ma bowiem żadnej logiki w tym, że prezydent Warszawy jednych ukarała za wpis na Facebooku i deszcz, a innych tolerowała zamiast zwolnić dyscyplinarnie, jak powinna to uczynić w przypadku dyrektora szpitala. Nie mówiąc już o tym, że przy wyjaśnianiu sprawy Chazana ratusz sam ponoć nie wystrzegł się błędów, a może i nawet złamania prawa.
Platforma może więc jedynie stracić próbując się ustawić w roli pogromców Chazana. Nikt tego nie kupi, zwłaszcza, że poglądy Hanny Gronkiewicz-Waltz zbieżne są z poglądami byłego dyrektora szpitala. Pani prezydent niech lepiej już znów mówi o mostach i szpitalach. Wprawdzie i tak ich nie wybuduje, ale już chyba lepiej dla niej, żeby była nieskuteczna, niż po prostu śmieszna i sztuczna.