Dziś nie czas, aby czynić analogie do ginących na oczach świata narodów. Ale przywołując bohaterów polskiej walki o wolność, walki ze złem, możemy mówić głośno, że przynajmniej niektórzy z nich, rozumieli ją szerzej niż w kategoriach interesu własnej ojczyzny.
Działamy w solidarności z narodem tybetańskim w walce o jego wolność i niepodległość.
Wczoraj odbyło się niezwykłe wydarzenie – odsłonięcie Muralu Społecznościowego upamiętniającego postać doktora Marka Edelmana. Współtwórca i jeden z organizatorów - Dariusz Paczkowski, artysta i performer, inicjator i działacz społeczny, wielokrotnie podkreślał, że mural jest zbiorowym podziękowaniem dla Marka Edelmana za zaangażowanie w sprawy mu bliskie, m.in. obronę praw człowieka, wolnego Tybetu. Takie jest też przesłanie muralu: młody Marek Edelman stoi na tle muru. Ma uniesioną rękę, w niej trzyma żonkila, znak życia, a nie walki. Niżej są jego słowa: "Najważniejsze jest życie. A kiedy już jest życie, najważniejsza jest wolność. A potem oddaje się życie za wolność". Żonkile co roku Marek Edelman składał pod pomnikiem Bohaterów Getta.
Nie chodzi o to, aby nadawać wielkim postaciom nowy sens, ale jako organizacja walcząca o wolność Tybetu, Students for a Free Tibet Poland miało ważne powody, aby wejść do Komitetu Honorowego Muralu.
Tuż przed wydarzeniem tak o Marku Edelmanie napisał na swoim Facebooku Adam Wajrak, dziennikarz Gazety Wyborczej, który pomagał w organizacji pierwszej wizyty Jego Świątobliwości Dalajlamy w Polsce (w 1993 r.): "Miałem zaszczyt i honor znać Pana Doktora i być przez niego opierniczony ;) To było przed pierwszą wizytą Dalajlamy w Polsce. Dalajlama miał złożyć kwiaty pod pomnikiem Bohaterów Getta no i wypadało, żeby Marek Edelman też tam był. Na mnie padło, żebym to załatwił. No i jak zadzwoniłem to dostałem straszny ochrzan, że za nic na świecie "nie będę uczestniczył w jakieś cholernej mszy" :) A potem i tak poszli we trzej pod pomnik. Trzymali się pod ręce. Jacek [Kuroń] w swojej dżinsowej koszuli, Dalajlama w swoich przedziwnych żółto czerwonych szatach i Marek Edelman w jednym ze swych nieśmiertelnych swetrów. To była jedna z piękniejszych chwil w kategorii "historyczne" jakie widziałem w życiu”.
Pierwsze spotkania Dalajlamy w Polsce miały taki właśnie charakter, takie też było wczorajsze upamiętnienie – rodzinne, pozarządowe, bez nadęcia, dla ludzi.
W 2000 r. Marek Edelman obecny był na spotkaniu z Dalajlamą w mieszkaniu Danuty i Jacka Kuroniów. Mówił wtedy, że „trzeba zwrócić uwagę, że dziś rzeczy takie, jak wolność, godność człowieka, walka z nienawiścią rasową, wchodzą już do polityki. Jeżeli kwestia praw człowieka wchodzi do polityki -i mamy takie przykłady w ostatnich latach – to zmieniło się coś zasadniczego. Ale to nie wynika z charakteru człowieka. To wynika z wychowania. Mamy takich nauczycieli jak pan premier [Tadeusz Mazowiecki], pan minister Geremek czy Jacek [Kuroń]. To się samo nie zrobi. Muszą być ludzie, którzy coś robili przez te, nie dziesięć, ale pięćdziesiąt lat.”
Bronisław Geremek wprowadził prawa człowieka do polskiej polityki zagranicznej. Interweniował w sprawach tybetańskich. Dziś jakby zapomniano to zaangażowanie. (Jakiś czas temu w Warszawie, fundacja imienia profesora zorganizowała konferencję na temat Chin, w której programie nie znalazł się panel o prawach człowieka.) A to Geremek, już jako europarlamentarzysta, był autorem odważnej propozycji „Okrągłego Stołu dla Tybetu” pod auspicjami Parlamentu i laureatów Pokojowej Nagrody Nobla.” Miał rację Marek Edelman, że „to się samo nie zrobi. Muszą być ludzie...”, niestety takich ludzi w polityce zdaje się być coraz mniej.
Wracając do podziękowań za wsparcie dla sprawy Tybetu, chodzi o List Otwarty w sprawie Ronda Wolnego Tybetu, podpisany m.in. przez Marka Edelmana: „W czasach, kiedy w sprawie poszanowania praw człowieka i zagwarantowania podstawowych wolności mieszkańcom Tybetu milczą rządy, głos zwykłych ludzi popierających sprawiedliwość i wyrażających zwykłą ludzką solidarność z prześladowanymi powinien zostać wysłuchany.”
To był rok 2009 - symboliczny jeśli chodzi o zaznaczenie mocy wpływów, tudzież lęków przed potęgą Chińskiej Republiki Ludowej, który wyznaczył spór między działaczami i sporą częścią opinii publicznej a lokalnymi politykami o dopuszczalność słowa „wolność” w kontekście Tybetu w nazewnictwie miejskim. Niestety, wyznaczający niepokojący trend ustępowania ważnej sprawy, jaką było wsparcie dla Tybetu i Tybetańczyków przez twórców wolnej Polski takich jak Mazowiecki, Kuroń, Geremek czy Edelman. Dziś nie czas, aby czynić analogie do ginących na oczach świata narodów. Ale przywołując bohaterów polskiej walki o wolność, walki ze złem, możemy mówić głośno, że przynajmniej niektórzy z nich, rozumieli ją szerzej niż w kategoriach interesu własnej ojczyzny.
(Trzy lata później, Prezydent RP Bronisław Komorowski, działacz opozycji demokratycznej, podczas wizyty w Pekinie wziął udział m.in. w propagandowym spotkaniu w buddyjskiej świątyni – w czasie gdy komunistyczne władze niszczą buddyzm w Tybecie, a o prawach człowieka był w stanie jedynie powtórzyć trzy razy, jak „są ważne”.)
Postscriptum:
„Na muralu Marek Edelman trzyma w ręku żonkil - symbol życia i nadziei. Jest młodym człowiekiem walczącym o swoje ideały, życie, wolność, o innych. Pokazując go w ten sposób, chciałbym, żeby stał się superbohaterem dla młodych.” - tak symbolikę pracy tłumaczy Dariusz Paczkowski. Na wczorajszym wydarzeniu było wielu „zasłużonych”, ale też dużo młodych ludzi i tych całkiem małych. Wiele osób entuzjastycznie reagowało otrzymując ulotkę mówiącą o wolności dla Tybetu, w tym nieprzypadkowym miejscu i czasie.