Po wczorajszych atakach terrorystycznych w Brukseli rozmawiam o tym co się stało, o islamie i fundamentalizmie islamskim z Agnieszką Szmidel, psycholożką międzykulturową i polską muzułmanką zamieszkałą w dzielnicy Molenbeek.
Na razie trudno cokolwiek powiedzieć. Nastroje rozciągają się od wściekłości na to, co się powtarza przecież nie po raz pierwszy (w Brukseli zagrożenie terrorystyczne było realne po zamachach w Paryżu), po rzeczywistą panikę mieszkańców. Są jednak i takie inicjatywy jak Sorry, we’ re open, które popularyzują postawy "jak gdyby nigdy nic" – czyli żyjemy, spotykamy się, wychodzimy z domów. Trochę na przekór wskazaniom centrum bezpieczeństwa.
Dodam, że kilka dni wcześniej Bruksela chciała świętować zatrzymanie Salaha Abdeslama i na Twitterze pojawiały się wpisy o uldze. Nawet sekretarz stanu ds. uchodźców i imigrantów, Theo Francken, napisał: "Mamy go!". A Bert de Wever, reprezentujący prawicową partię Nowy Sojusz Flamandzki zapewniał, że jego kolega partyjny, minister spraw wewnętrznych Jan Jambon "dotrzymał obietnicy" o "wyczyszczeniu" brukselskiej dzielnicy Molenbeeku.
Ty właśnie tam mieszkasz. Przeczytałem ostatnio, że nazywa się ją "wylęgarnią terrorystów"...
Tak i jest to niestety prawda. Ta stutysięczna społeczność o profilu imigranckim, która zamieszkuje Molenbeek ma wyjątkową "zdolność" do produkowania młodych gniewnych, zradykalizowanych przez społeczność, często w obrębie własnej rodziny. Przykładem tego jest ostatnie miejsce pobytu Abdeslama. Terrorysta przebywał w miejscu oddalonym o kilkaset metrów od swojego domu rodzinnego, u kobiety, która była już znana organom ścigana z racji swoich fundamentalistycznych poglądów. Jej syn był członkiem grupy terrorystycznej, która organizowała zamach w Paryżu.
Sama kobieta, zdaniem sąsiadów, była nieszkodliwa, bo miała trudności z oddychaniem, poruszała się czasami na wózku inwalidzkim, rzadko opuszczała mieszkanie. Nie przeszkadzało jej to jednak w przekonywaniu swojego otoczenia do postaw ekstremistycznych. Teraz grozi jej eksmisja z mieszkania socjalnego, które zajmowała. Trzeba więc spojrzeć na tę dzielnicę jak na terra incognita. Przez ostatnie kilkanaście lat była ona w zasadzie pozostawiona sama sobie. I ferment radykalny rósł w siłę, przy postawie indyferentnej lokalnych burmistrzów. Efektem tego zaniedbania jest kilkunastu terrorystów winnych ataków terrorystycznych, począwszy od zamachu w Madrycie aż po wczorajsze wydarzenia…
Zamachy odbyły się w miejscach, o których wiemy, że są najbardziej na nie narażone. Czy to znaczy, że belgijska policja i belgijski rząd sobie nie radzą?
Przypuszczam, że za wcześnie zadeklarowano "stan ulgi". I właśnie w momencie, kiedy Bruksela odetchnęła i zapewne rozluźniła swoją kontrolę bezpieczeństwa, dokonano tych aktów barbarzyństwa. Trudno oceniać, czy policja i rząd są nieudolne. Wiemy, że tego samego dnia zatrzymano i obezwładniono dwóch mężczyzn na Dworcu Północnym blisko dzielnicy Schaerbeek i że w tej samej dzielnicy w jednym z mieszkań znaleziono bombę oraz materiały wybuchowe.
Na pewno nie pomogły media. Kiedy ogłoszono, że Abdeslam zaczął współpracować z policją i przyznawać się do swoich zbrodni, zapadła decyzja o dokonaniu kolejnych zamachów i o sparaliżowaniu miasta. Wydaje się, że środowisko terrorystów było postawione pod ścianą: albo zostaną zadenuncjowani przez kolegę, albo dokonają odwetu i zginą "chwalebnie" . Wybrali więc tę drugą możliwość.
Nieżyjący już francuski socjolog Jacques Ellul napisał pod koniec lat 80., że "islam jest jedyną religią na świecie, która chce przemocą narzucić swoją wiarę całemu światu". Nie udawał przy tym, że dzieje chrześcijaństwa są bez grzechu. Zwracał jednak uwagę, że gdy chrześcijanie zabijają, czynią to wbrew całemu biblijnemu nauczaniu, podczas gdy muzułmanie przekonując przemocą do swojej religii postępują zgodnie z nauczaniem Mahometa. Jak oceniasz tę analizę?
Jacques Ellul był socjologiem reprezentującym teologię chrześcijańska. Dlatego uważam, że nie jest reprezentatywnym źródłem oceny islamu. Najlepszym źródłem wiedzy o religii pozostaje jednak księga, na którą dani wyznawcy się powołują, w tym przypadku - Koran. W Koranie używa się pojęcia przemocy wobec tych, którzy stosują opresję wobec innych (Koran 2:193).
Jest też sławetny werset Koranu, traktujący o tych, którzy stosują przemoc: "Ten, kto zabił człowieka, który nie popełnił zabójstwa i nie szerzył zgorszenia na ziemi, czyni tak, jakby zabił wszystkich ludzi. A ten, kto przywraca do życia człowieka, czyni tak, jakby przywracał do życia wszystkich ludzi" (Koran 5:35).
W innym wersecie czytamy: "Zaprawdę, ci, którzy wierzą, ci, którzy wyznają judaizm, sabejczycy i chrześcijanie, ci, którzy wierzą w Boga i w Dzień Ostatni i którzy czynią dobro - niech się niczego nie obawiają; oni nie będą zasmuceni!” (Koran 5:69).
Widać więc dość wyraźnie, że muzułmanie mogą współegzystować razem z żydami czy chrześcijanami. Czy władcy z dynastii Abbasydów w Hiszpanii z okresu Mudejar dążyli do zagłady mieszkańców wyznających inną wiarę? Czy społeczności Syrii, Iraku sprzed wojen i Państwa Islamskiego eksterminowały społeczności innych religii? Czy w Pakistanie zabija się hinduistów?
Przemoc propagują ci, którzy podążają ślepo za ekstremistami, a ci z kolei głoszą ją jako "lek na opresję Zachodu". Niemało takich domorosłych imamów. Większość reprezentuje nurt myślenia salafickiego, który mój znajomy imam określił mianem "choroby w islamie". Dodajmy, że nurt ten jest oficjalną wykładnią religijną w Arabii Saudyjskiej, która funduję budowę meczetów i zasila swoimi uczonymi europejskie stolice. Te działania z pewnością sprzyjają radykalizacji postaw religijnych. Zwłaszcza, gdy padają na podatny grunt – grunt wykluczonych, słabo wykształconych młodych ludzi, których rodzice nie byli zintegrowani ze społeczeństwem przyjmującym.
Pod artykułami o zamachach pojawia się dużo negatywnych komentarzy skierowanych przeciwko imigrantom i imigrantkom oraz uchodźcom i uchodźczyniom. Nie obawiasz się tego narastającego wrogiego nastroju wobec – używając biblijnego określenia – "obcych i przybyszy"?
Obawa jest realna. Europa już zaczęła zamykać swoje podwoje. Widać to w obecnej polityce wobec migrantów i uchodźców. Ludzi, którzy mimo wszystko musieli zostawić swój dobytek, często stracili wszystko, aby przybyć do Europy, przejść iście piekielną drogę. Tacy ludzie są ofiarami terrorystów w równej mierze, jak my. Ich nęka armia Państwa Islamskiego, nas nękają jego oddziały. Skalę porównania możemy sobie wyobrazić, oglądając amatorskie filmy z Aleppo lub Damaszku. Nic nie usprawiedliwia ataków terroru, ale miejmy litość i współczucie dla tych, którzy stracili naprawdę wszystko.
Niektórzy obwiniają za ten kryzys "lewaków", zwolenników "multikulti", otwartych i tolerancyjnych postaw. Wskazują, że należy się zamknąć w wieży z kości słoniowej i skupić na budowaniu lub odbudowywaniu tożsamości narodowej. Myślisz, że to właściwe rozwiązanie?
Świat, który znamy, opiera się na migracjach. Moja rodzina przybyła na tereny Galicji (dzisiejszej Ukrainy) z Austrii. Potem, w zawierusze wojennej zadeklarowała się Polakami. Spora część dzisiejszych Polaków ma swoje korzenie na Ukrainie, Białorusi lub w Niemczech. Społeczeństwa wielokulturowe funkcjonują dobrze, dopóki nie dochodzą do głosu ekstremizmy, szukające swojego zaplecza politycznego wśród najbardziej podatnych na dyskurs ekstremistyczny – najbiedniejszych. Kto krzyczy, że imigranci zabierają autochtonom prace? Ci, którzy nie są pewni własnego bezpieczeństwa zawodowego z różnych powodów. Kto chce ograniczyć napływ imigrantów? Prawicowcy, którzy nie posiadają leku na starzejące się społeczeństwa zachodu.
Czy znajdujemy się zatem w sytuacji bez wyjścia i dążymy nieubłaganie do wojny kulturowej
Kluczem do pokojowego współistnienia wielu kultur wydaje mi się być konsekwentnie prowadzona polityka integracji, ale też brak pobłażania dla zachowań kryminalnych. Jeśli wiemy, że pewna rodzina zajmuje się werbowaniem młodych naiwnych do Syrii, nie pozwalajmy jej latami przebywać w ciepełku na garnuszku państwa. Mobilizujmy do kontrybucji na rzecz społeczności, do pracy.
Czyli chodzi jednak o kwestie społeczno-ekonomiczne, nie religijne?
W analizie profilu braci Abdeslam widać pewną wyrwę. Wcześniej bracia ci wiedli życie bon vivantów: prowadzili własny bar, w którym spotykał się światek dzielnicy, nie stronili od uciech i używek. Przed ostatecznym zamknięciem biznesu przez policję, zaczęli fanatycznie słuchać propagandowych filmów Państwa Islamskiego. Na trzy miesiące przed zamachami w Paryżu próbowali "nawracać" znajomych na jedyna, właściwą drogę. To zachowanie typowe dla członka sekty, który nagle doznał "olśnienia".
Kultura tych ludzi była owocem przenikania się kultury wyniesionej z domu (kultura Maghrebu), z kultura Zachodu. Więcej – byli to ludzie tutaj urodzeni i wychowani. Dlatego dziwi, że tak łatwo dali się zwieść pogadankom bandy kryminalistów z czarną flagą. Media belgijskie spekulowały, że młodzi wybrali drogę terroryzmu, bo chcieli wymazać własne winy, bo czuli się nieczyści. Problem w tym, że wybrali drogę wymazania własnych win krwią niewinnych osób. I wydaje się, że ma to niewiele wspólnego z religią. Jest raczej bliskie postawie nihilistycznej z końca poprzedniego wieku: nie wierzę w nic. Ja ujęłabym to raczej: wierzę w nicość.
Parę lat temu nawróciłaś się na islam. Dlaczego?
Nie traktuje tego aktu jako "nawrócenia". To wybór ścieżki duchowej, która była mi bliska. Najbliższa pod względem doktryny i widzenia świata. Zdecydowałam się na przejście na islam, bo potrzebowałam Boga na swojej duchowej drodze. I nie żałuje swojej decyzji. Jestem przekonana, że dokonałam właściwego wyboru.
Ale tych ataków dokonują Twoi "bracia i siostry w wierze". Jak się z tym czujesz?
Nie uważam tych osób za muzułmanów i muzułmanki. To kryminaliści, którzy wykorzystują wiarę do realizacji swoich celów. Czymże jest Państwo Islamskie jak nie rewolucyjnym tworem rządnym władzy i wykorzystującym islam do opanowania części państw Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu? Islam jest z założenia religią pokoju. Więc powtarzam, jak wielu innych muzułmanów praktykujących i niepraktykujących: tych aktów przemocy nie dokonano w moim imieniu.
Premier Szydło zapewniała bezpośrednio po zamachach, że nad Wisłą nic polskim obywatelom i obywatelkom nie grozi. Zostajesz w Brukseli czy wracasz do Polski?
Traktuje to pytanie jako sympatyczny żart. Polska może jest i bezpieczna, ale dzieją się w kraju rzeczy niepokojące, dalekie od standardów demokracji, do jakich aspirowaliśmy przez blisko 30 lat istnienia tak zwanej wolnej Polski. Czy mój mąż Pakistańczyk czułby się równie bezpiecznie, gdybyśmy przyjechali do Polski? Bardzo w to wątpię. I wątpię również w to, że na apel polskiej premier moi rodacy przebywający w Belgii zareagują ochoczo. Mimo wszystko, tak poziom życia, jak i model społeczeństwa, przekonują do pozostania na emigracji. Bruksela jest mi bardzo bliska. I nie dam się złamać bandzie kryminalistów.
Agnieszka Szmidel (ur. 1982 r.) – z wykształcenia psycholożka międzykulturowa, obroniła w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie pracę magisterską z zakresu psychologii religii. Zwolenniczka dialogu kultur i religii, feministka, muzułmanka. Specjalizuje się w problematyce emigracji, prowadzi bloga e-migrantka.
Wywiad ukazał się pierwotnie w "Równość", internetowej gazecie lewicy społecznej.