W ośrodkach naukowych i publicystycznych coraz więcej mówi się o tym, że oto zarysowuje się nowa zimna wojna, która w coraz większym stopniu będzie określać stosunki międzynarodowe na świecie. Niewielu analityków zwraca jednak uwagę na to, że będzie to inna zimna wojna, niż ta znana z XX wieku. Będzie ona podobna do tej poprzedniej co do istoty (rywalizacja między państwami), ale inna pod względem uczestników, charakteru i przewidywanych skutków.
Terminem "zimna wojna" określano utrzymujący się od końca lat 40. do 1991 r. stan rywalizacji politycznej, militarnej i ideologicznej pomiędzy Związkiem Radzieckim i państwami satelickimi (tzw. blok wschodni, socjalistyczny; skupiony w Układzie Warszawskim; w skład bloku wschodniego wchodziły też państwa pozaeuropejskie, sprzymierzone z ZSRR) a państwami zachodnimi, którym przewodziły Stany Zjednoczone (tzw. blok zachodni, kapitalistyczny; skupiony w NATO oraz w ramach innych regionalnych sojuszy obronnych). Nieodzownym elementem zimnej wojny był wyścig zbrojeń w zakresie broni konwencjonalnej, jak i broni masowego rażenia, prowadzony przez obydwa bloki państw, w szczególności przez USA i ZSRR.
Siłami napędowymi utrzymującej się przez ponad 40 lat rywalizacji były m.in.:
(a) wytworzenie się dwóch zantagonizowanych wzajemnie bloków państw, jako skutku rozwiązań wypracowanych pod koniec i zaraz po II wojnie światowej;
(b) ekspansjonistyczna polityka Związku Radzieckiego, którego władze dążyły do „rozszerzenia zasięgu rewolucji proletariatu” na kolejne kraje europejskie i pozaeuropejskie;
(c) hegemonistyczna pozycja USA w nowym układzie sił wytworzonym po II wojnie światowej;
(d) warunki zachęcające do wyścigu gospodarczego i kosmicznego pomiędzy USA a ZSRR oraz pojawiające się konflikty lokalne, tj. wojna koreańska, kanał sueski, kryzys berliński, kryzys kubański, wojna wietnamska, interwencja ZSRR w Afganistanie czy stan wojenny w Polsce;
(e) dokonująca się dekolonizacja i powstanie nowych państw „do zagospodarowania”;
(f) rozgrywany politycznie konflikt wartości i ideologii między państwami bloku wschodniego a państwami bloku zachodniego, wyrażający się m.in. stosunkiem aparatu władzy do prawa własności i inicjatywy prywatnej, podejściem do praw ludzkich i obywatelskich, rolą siły militarnej w kształtowaniu stosunków międzynarodowych, stosunkiem władz do obywateli.
Zimna wojna zakończyła się tzw. Jesienią Ludów w Europie Środkowej i Wschodniej w 1989 r., czyli przewrotem polityczno-społecznym w państwach regionu, na skutek czego doszło do upadku systemów komunistycznych w europejskich krajach bloku wschodniego, odzyskania przez dotychczasowe państwa satelickie pełni tożsamości i samodzielności strategicznej, zdobycia niepodległości przez byłe republiki radzieckie oraz upadku samego ZSRR w 1991 roku. Skutkiem rozpadu bloku wschodniego i wszystkich jego struktur było nie tylko zakończenie epoki zimnej wojny, ale też ciąg zdarzeń, które wyeliminowały utrzymujący się od zakończenia II wojny światowej układ dwubiegunowy w polityce międzynarodowej.
Współczesna sytuacja jest zgoła inna. Układ dwubiegunowy w stosunkach międzynarodowych już od dawna nie istnieje, a nowy układ wciąż nie wykształcił się w takim stopniu, aby można go było jednoznacznie zdefiniować. Niektórzy eksperci mówią o układzie wielobiegunowym (ignorując przy tym fakt, że bieguny mogą być tylko dwa), czyli – jak można domniemywać - o takim układzie, w którym występuje kilka ośrodków ciążenia lub inaczej – kilka państw i organizacji posiadających ambicje i zdolności do tego, by być graczami o ambicjach ponadregionalnych. Nie ma już Związku Radzieckiego. Zdecydowana większość dawnych państw satelickich skupionych przy ZSRR dokonała reorientacji strategicznej i związała się ze strukturami politycznymi, obronnymi i gospodarczymi cywilizacji zachodniej (NATO i UE). Byłe republiki radzieckie, dziś niepodległe państwa, w różnym stopniu wypracowały sobie podmiotowość i samodzielność podejmowania decyzji o swoim własnym losie. Wiele państw na nowo definiuje swoje miejsce i role we współczesnym, dynamicznie zmieniającym się świecie. Rośnie liczba państw, które chciałby przejąć rolę współczesnych hegemonów. Rośnie też liczba państw, które nie zgadzają się już na to, aby jedne państwa posiadały większe przywileje kosztem innych. Funkcjonują też takie ośrodki, które kwestionują nie tylko dotychczasowe role współczesnych państw, ale porządek międzynarodowy w ogóle. Zawieszane lub kasowane są kolejne porozumienia rozbrojeniowe i nieproliferacyjne, co skutkuje wzrostem atmosfery niepokoju, budując klimat pozwalający na uruchomienie nowego wyścigu zbrojeń w świecie. Dokonał się przy tym niebywały postęp techniczny i technologiczny. Wszystko to tworzy okoliczności sprzyjające zaostrzaniu się rywalizacji pomiędzy państwami.
Szczególną uwagę przyciągać może rywalizacja pomiędzy tymi państwami, których ambicje wykraczają poza obszar bezpośredniego sąsiedztwa i regionu. My z oczywistych powodów koncentrujemy się na stosunkach amerykańsko – rosyjskich lub szerzej: zachodnio – rosyjskich. Współczesna Rosja – o neoimperialnych ambicjach i relatywnie słabej gospodarce – poprzez militaryzację polityki zagranicznej i bezpieczeństwa dąży do poszerzania swojej strefy wpływów, a nawet do przejęcia dominującej roli w kształtowaniu stosunków bezpieczeństwa na całym Starym Kontynencie. Wbrew pozorom jednak, współczesna polityka prowadzona przez to państwo coraz częściej oceniania jest nie jako przejaw jego znaczenia i siły, lecz jako sygnał świadczący o słabości. Istnieją bowiem przesłanki wskazujące na to, że siła wojskowa to obecnie jedyny liczący się instrument w polityce zagranicznej Rosji realizowanej w wymiarze ponadregionalnym. Taktyczne sukcesy Rosji nie mogą przesłonić podstawowego problemu, jaką jest pogarszająca się sytuacja gospodarcza tego kraju, co jest coraz mocniej odczuwane przez ogół społeczeństwa. W skrajnym scenariuszu, Rosji może wręcz grozić powtórzenie się losu ZSRR, czyli krach gospodarki „wykończonej” postępującą militaryzacją przeciw wyimaginowanym zagrożeniom z Zachodu i rozpad państwa. Scenariusz taki może uprawdopodabniać to, że „za plecami” Rosji wyrasta nowy groźny konkurent „wagi ciężkiej”: Chiny. A na południu upadają kolejne reżimy islamskich fundamentalistów, którzy będą szukać nowego miejsca do odbudowy swego potencjału.
Rosnące aspiracje Chin do odgrywania czołowej roli we współczesnym świecie i realizowana przez nie polityka zagraniczna ukierunkowana na wspieranie ekspansji gospodarczej sprawiają, że to chińsko – amerykańska rywalizacja strategiczna będzie głównym frontem przyszłej zimnej wojny. Będzie to jednak zupełnie inna wojna od dotychczasowych. Jak pisze prof. Minxin Pei z kalifornijskiego Claremont McKenna College, pierwsza zimna wojna przeciwstawiała sobie dwa rywalizujące sojusze wojskowe. Nowa zimna wojna będzie obejmować przede wszystkim dwie gospodarki, ściśle zintegrowane zarówno ze sobą, jak i z resztą świata. Decydujące bitwy w nowej zimnej wojnie będą więc prowadzone głównie na froncie gospodarczym: w zakresie handlu, nowych technologii i inwestycji, których skutki będą odczuwane nie tylko przez te dwa państwa, ale też przez wszystkie inne powiązane z nimi gospodarki. „Niektórzy amerykańscy myśliciele strategiczni rozpoznali sytuację i argumentują, że jeśli USA mają wygrać zimną wojnę, to muszą zerwać powiązania handlowe z Chinami i przekonać swoich sojuszników, aby uczynili to samo. Jednak, jak pokazuje dwustronna wojna handlowa, łatwiej tak powiedzieć, niż zrobić” – podkreśla ekspert.
Nie ulega wątpliwości, że konsekwencje nowej zimnej wojny będą bardzo wysokie dla wszystkich jej uczestników. Jeśli USA chcą wygrać zimną wojnę z Chinami, będą potrzebować sojuszników. Będzie ich można zdobyć nie tyle talentem krasomówczym, co systemem odpowiednich zachęt gospodarczych: wsparciem interesów handlowych, zrekompensowaniem im strat finansowych, okazaniem solidarności i wspólnoty interesów. Będzie to bardzo trudne z trzech zasadniczych powodów. Powód pierwszy to fakt, że wielu sojuszników Ameryki nie czuje się bezpośrednio zagrożonych potencjalną chińską dominacją. Mogą być skłonni zainwestować w zwiększenie współpracy z tym krajem, mimo związanego z tym ryzyka. Po drugie, sojusznicy dostrzegają oportunizm USA, które z jednej strony zachęcają ich do podjęcia wspólnych działań przeciw chińskiej firmie telekomunikacyjnej, ale same nie sprzeciwiają się zakupowi przez Chiny dużych ilości amerykańskiej soi i produktów energetycznych. I po trzecie, sojusznicy szybko się uczą. W sytuacji, gdy obecna administracja amerykańska zakłada oparcie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa bardziej na stosunkach transakcyjnych, a mniej na stosunkach lojalności, wspólnocie wartości i solidarności sojuszniczej, to łatwo jest przewidzieć, że wkrótce podobne podejście wobec USA może być zaprezentowane przez sojuszników Ameryki. Skutkiem może być spadek prestiżu i międzynarodowego znaczenia USA w świecie w różnych przejawach: politycznym, militarnym, gospodarczym, a zapewne także kulturowym. I wytworzenie niszy, którą z pewnością szybko zechcą zapełnić inni aktorzy międzynarodowej sceny, z wszelkimi dobrymi i złymi konsekwencjami dla stabilności i przewidywalności w świecie.
Jesteśmy więc w punkcie zwrotnym. Na naszych oczach znika świat, jaki znaliśmy dotychczas. Pojawia się coś nowego, dotychczas nieokreślonego i niezbadanego. Dlatego tak ważne jest to, aby próbować zrozumieć skalę i znaczenie procesów, które czynią współczesny świat innym. Jeśli te zmiany będą odpowiednio moderowane, nowy świat nie musi być gorszy i mniej przyjazny od obecnego. Warunkiem jest wypracowanie i wdrożenie strategii rozbudowy własnego potencjału i rozwoju, niezależnie od bieżącej koniunktury politycznej i doraźnych partyjnych interesów. I zrozumienie, że nie da się osiągać sukcesów we współczesnej rywalizacji geostrategicznej bez współpracy sojuszniczej i regionalnej, opartej na gwarancjach zbudowanych nie tylko na deklaracji politycznej, lecz także na wspólnie wyznawanych wartościach i realizowanych interesach.