W Europie prowadzone są dyskusje dotyczące jej przyszłości i prognozowanego miejsca w świecie. Z analizy obsady kluczowych stanowisk w Unii Europejskiej po ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego wynika, że państwa członkowskie tzw. „starej” UE będą kontynuować działania na rzecz pogłębienia integracji, zwłaszcza w sferze gospodarczej i finansowej, a zapewne także w dziedzinie polityki zagranicznej i obronnej. Rośnie więc liczba przesłanek wskazujących na to, że najważniejsze decyzje europejskie coraz częściej będą podejmowane w gronie państw strefy euro. Dla Polski – jako dużego państwa w regionie, inicjatora i beneficjenta przemian ustrojowo-społecznych 30 lat temu - to nie tylko kwestia ambicji, ale też bezpieczeństwa i perspektyw rozwojowych, aby w tych procesach aktywnie uczestniczyć. Stoimy przed wyzwaniem podjęcia strategicznej decyzji o tym, kiedy przystąpić do strefy euro.
Wprowadzenie euro w Polsce wynika z zobowiązań płynących z traktatu ateńskiego przyjętego w referendum w 2003 roku. Polska zobowiązała się do przyjęcia tej waluty europejskiej, nie określiła jednak terminu. Pytanie o euro nie brzmi zatem „czy?”, bo decyzja została już podjęta. To pytanie ma brzmienie: „kiedy?”. Mimo wciąż braku decyzji w sprawie terminu przystąpienia do strefy euro, rozliczanie w tej walucie jest już możliwe w wielu punktach usługowych na terytorium Polski.
Dyskusja wokół strefy euro przypomina nieco tę, jaka prowadzona była w Polsce przed naszym przystąpieniem do Unii Europejskiej w 2004 roku. Określiliśmy wówczas główny kierunek rozwoju cywilizacyjnego naszego kraju, dążąc do zakotwiczenia Polski w gronie państw Zachodu i wyrwania się z orbity wpływów rosyjskich. 5 lat przed przystąpieniem do UE zostaliśmy członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego – w marcu 2019 r. obchodziliśmy 20. rocznicę tego wydarzenia. Jednak dziś okazuje się, że główny cel politycznego, gospodarczego i mentalnego zakotwiczenia Polski na Zachodzie został osiągnięty tylko częściowo. Nikt rozsądny nie postrzega już Polski jako państwa satelickiego, orbitującego wokół Rosji. Obserwowane jest zjawisko przeciwne: współczesna Polska nie ufa Rosji i czuje się przez nią zagrożona. Jednak wciąż istnieją przesłanki umożliwiające podważanie tezy, że Polska na trwałe umieściła się w gronie państw zachodnich. Stwarza to ryzyko pozostania naszego kraju w swoistej cywilizacyjnej próżni: gdzieś między Wschodem a Zachodem. Dlatego konieczne jest wykonanie ostatniego i decydującego kroku – w rozstrzygający sposób określającego miejsce Polski w przyszłej Europie.
Przyjęcie euro w Polsce będzie ważną zmianą jakościową, istotnie wpływającą na niemal wszystkie przejawy życia Polaków. Jako decyzja o strategicznym znaczeniu, mimo podjęcia politycznej decyzji, wciąż wymaga przedyskutowania, ponieważ będzie ona wpływać na życie codzienne ogółu społeczeństwa. Debata, która prowadzona jest w Polsce, ma nierówny charakter, jeśli chodzi o jej temperaturę, jak i merytorykę. Z tego powodu zasadne jest zestawienie najważniejszych argumentów przemawiających zarówno za, jak i przeciw przystąpieniu do strefy euro. Celowe jest też zwrócenie uwagi na te okoliczności, które mogą komplikować cały proces i jeszcze bardziej rozkładać go w czasie.
W ujęciu formalnym, Polska jest członkiem UE objętym derogacją, której uchylenie stanie się możliwe dopiero po spełnieniu czterech warunków konwergencji nominalnej:
1) kryterium stabilności cen (inflacja nie może być wyższa niż 1,5% ponad średni poziom inflacji w trzech krajach o najniższej średniej);
2) kryterium fiskalnego (deficyt budżetowy nie może być większy niż 3% PKB, a dług publiczny nie większy niż 60% PKB);
3) kryterium kursu walutowego (kurs walutowy musi być na tyle stabilny, aby nie wykraczał poza poziom wahań +/- 15% wobec ustalonego kursu do euro w systemie ERM II przez okres dwóch lat);
4) kryterium stóp procentowych (długoterminowa stopa procentowa nie może być wyższa niż 2% ponad średni poziom stóp procentowych w trzech krajach UE o najniższej inflacji)
oraz jednego kryterium konwergencji prawnej (spełnienie wymogu dostosowania polskiego prawa, w tym Konstytucji, do przepisów strefy euro).
Decyzję o uchyleniu derogacji będzie mogła podjąć Rada UE na wniosek Komisji Europejskiej, po spełnieniu określonych wymogów formalnych. Ocenia się, że proces wejścia Polski do strefy euro będzie trwać co najmniej 3 lata od momentu podjęcia decyzji, co wynika z przyjętej struktury procesu przystępowania do strefy euro. Składają się na niego 4 etapy:
a) przygotowanie i wejście do systemu ERM II (systemu wprowadzającego mechanizm stabilizacji kursów waluty; waluta krajowa powinna uczestniczyć w systemie ERM II co najmniej 2 lata);
b) wypełnienie kryteriów konwergencji (zbieżności) i podjęcie decyzji o uchyleniu derogacji w stosunku do Polski;
c) przygotowania do wprowadzenia euro do obiegu i wejście do strefy euro;
d) proces właściwego wprowadzenia euro, zakończony formalnym wycofaniem złotego polskiego z obiegu.
Z powyższego wynika, że nawet, gdyby decyzja o wprowadzeniu euro w Polsce została oficjalnie podjęta teraz, najwcześniejszą datą wprowadzenia waluty europejskiej w Polsce może być rok 2023. Jest to jednak termin bardzo mało prawdopodobny, ponieważ nic obecnie nie wskazuje na to, aby proces przystąpienia miał być w sposób formalny uruchomiony.
Za wejściem do strefy euro przemawia wiele argumentów politycznych, z których część posiada wręcz walory strategiczności. Euro jest „przedłużeniem” wielkiego procesu integracji europejskiej, która wpłynęła na ustabilizowanie sytuacji politycznej i gospodarczej na naszym kontynencie, uruchomiła procesy pojednania zwaśnionych wcześniej narodów europejskich oraz przyniosła rozwój i dobrobyt państwom Europy Zachodniej. Polska, chociaż późno, również skorzystała na tym procesie: uzyskaliśmy wolny dostęp do europejskiego rynku, wielu naszych rodaków mieszka, pracuje i studiuje w innych państwach UE, staliśmy się największym w ostatnich latach beneficjentem funduszy europejskich, przeznaczonych na podwyższenie konkurencyjności polskiej gospodarki, zwłaszcza rolnictwa, a także na rozwój infrastruktury i wyrównywanie różnic regionalnych. To nieocenione wsparcie i pomoc w sytuacji, gdy podważany jest współczesny porządek międzynarodowy, a niektórzy aktorzy o aspiracjach ponadregionalnych zaczynają kwestionować dotychczas definiujące go porozumienia, normy i zasady. Polska potrzebuje politycznej, prawnej, instytucjonalnej i gospodarczej stabilizacji, czynnej i aktywnej obecności w wielkiej wspólnocie europejskiej. Alternatywą jest niepewność i chaos, polityczna i gospodarcza dezintegracja oraz idące za tym obudzone egoizmy narodowe i resentymenty historyczne. Nikt rozsądny nie będzie ponownie wchodzić w okres wojen i konfliktów, demontować obecny porządek europejski bez posiadania choćby wizji tego, jak będzie wyglądać Europa w przyszłości i nasze w niej miejsce.
Wśród państw naszego regionu nie tylko Niemcy, ale też Litwa, Łotwa, Estonia i Słowacja wprowadziły już wspólną walutę europejską do obiegu. Możliwe jest, że na drogę do euro wkrótce wkroczą Czechy. Sama strefa euro najprawdopodobniej będzie ewoluować w stronę pogłębienia integracji. Europejski Bank Centralny może wkrótce uzyskać dodatkowe uprawnienia, pojawią się ujednolicone reguły dotyczące równowagi makroekonomicznej na obszarze strefy, utworzony będzie fundusz stabilizacyjny, chroniący państwa strefy euro. Zostaną więc stworzone dodatkowe instrumenty przesuwające główny ciężar podejmowania najważniejszych decyzji dla Europy na gremia i struktury reprezentujące państwa strefy. W konsekwencji, państwa strefy euro będą miały większe możliwości realizacji swoich interesów i osiągania celów niż te państwa, które będą pozostawać poza strefą, ponieważ na bieżąco będą uczestniczyć i wpływać na procesy podejmowania decyzji w Unii. Polsce bez euro może więc grozić osamotnienie strategiczne. Aby tego uniknąć, potrzebujemy utrwalenia kierunku strategicznego rozwoju i polityki bezpieczeństwa państwa.
Unia Europejska podlega stałej ewolucji i szuka swego miejsca wśród głównych aktorów dynamicznie zmieniającej się międzynarodowej sceny. Będzie musiała podejmować działania integracyjne ze świadomością, że ich zaniechanie grozi wyjątkowo negatywnymi zjawiskami: pogłębianiem się podziałów wewnątrzeuropejskich, wzrostem nieufności pomiędzy państwami, osłabieniem więzi transatlantyckiej ze Stanami Zjednoczonymi, narastaniem rosyjskich i chińskich wpływów w Europie, pobudzeniem nacjonalizmów, narastaniem zachowań populistycznych. W skrajnie negatywnym scenariuszu Unii może grozić uprzedmiotowienie, a w dalszej perspektywie rozpad. Konsekwencje takich zjawisk znamy w Polsce dobrze, mimo że pomału żegnamy już pokolenie czynnych uczestników wojennych krwawych zmagań. Oni odchodzą, ale pamięć zostaje, a jej dobrym owocem powinno być trwałe i niekwestionowane zakorzenienie Polski w „twardym jądrze” europejskich procesów integracyjnych.
Za wejściem do strefy euro przemawiają względy gospodarcze. Strefa euro pokonała pierwszy poważny kryzys, wyszła z niego bogatsza doświadczeniem i wzmocniona. Nowy budżet strefy euro i mechanizm pomocowy staną się wkrótce uzupełnieniem wspólnej polityki pieniężnej i stabilizatorem gospodarki, przyczyniając się do wzrostu poziomu handlu zagranicznego i inwestycji oraz zmniejszenia kosztów kredytów, a przez to wzrostu gospodarczego państw członkowskich. Przyjęcie euro będzie ważne dla utrzymania wielkości i potencjału polskiego rynku w regionie, ponieważ państwa naszego regionu są w dużym stopniu zależne od inwestorów, a wspólna waluta minimalizuje potencjalne ryzyka transakcyjne. Kolejnym atutem przyjęcia waluty europejskiej jest więc ograniczenie ryzyka kursowego i niższe koszty realizacji transakcji, a przez to obniżenie kosztów kredytów i stworzenie lepszych warunków do podniesienia efektywności polskich firm i wzrostu działalności eksportowej. Wspólna waluta to przecież też większa przejrzystość i porównywalność cen, ułatwienie transferów pieniężnych, ożywienie wymiany handlowej, wzrost konkurencyjności na rynku. Dodatkowe korzyści przemawiające za przyjęciem euro to stworzenie lepszych warunków do rozwiązywania problemów strukturalnych i instytucjonalnych w państwie, zwłaszcza tych, które przekładają się na stagnację gospodarczą lub krótkookresowe wzrosty cen. Wejście do strefy euro przyczyni się też do spadku stóp procentowych, co z jednej strony ułatwi długofalowe planowanie finansowe i inwestycyjne, a z drugiej – ograniczy możliwości spekulacyjnego oddziaływania na gospodarkę państwa.
W kontekście korzyści wynikających z przyjęcia waluty euro w przyszłości wymienić też należy całe spektrum korzyści społecznych. Do oczywistych należy pogłębienie tych procesów, które uruchomiło już członkostwo Polski w UE i dalej – obecność w strefie Schengen: poprawa warunków podróżowania i nawiązywania kontaktów ze społeczeństwami zamieszkującymi inne państwa europejskie, a przez to ograniczanie stereotypów i uprzedzeń o charakterze narodowościowym, etnicznym i religijnym. Wzmocnieniu ulegnie tzw. tożsamość europejska w społeczeństwie polskim, ponieważ ograniczona zostanie przestrzeń dla różnego rodzaju manipulacji ukierunkowanych na dzielenie społeczeństw europejskich. Jeszcze trudniej będzie powielać i odnosić się do polskich kompleksów, poczucia rzekomej niższości lub wyższości wobec niektórych innych społeczeństw europejskich zwłaszcza, że przewidywanym skutkiem przystąpienia do euro będzie też nadanie dodatkowego impulsu polskiej energii i przedsiębiorczości. W naturalny sposób promowane więc będą działania integracyjne i wspólnotowe, traktowane jako przejawy budowania nowoczesnego patriotyzmu i konkurencji opartej na współpracy i zdrowej rywalizacji.
W ujęciu materialnym korzystanie z europejskiej, stabilnej i pewnej waluty to – poza wyżej wymienionymi - zachęta do oszczędzania i inwestowania, a przez to otwarcie szansy na przyspieszenie rozwoju gospodarczego i skrócenie dystansu do najlepiej rozwiniętych państw Europy. Polacy zdobędą nowe możliwości pracy i nauki w tych państwach. Polska z walutą euro może też stać się bardziej atrakcyjnym krajem docelowym dla najbardziej przedsiębiorczych, rzutkich, wykształconych i coraz bardziej potrzebnych naszej gospodarce emigrantów z zagranicy. W świetle zarysowujących się problemów demograficznych, wzrośnie więc znaczenie polityki migracyjnej, ukierunkowanej na utrzymanie rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego Polski.
Wśród krytyków przystępowania do strefy euro powtarzana jest opinia, że finansowe skutki kryzysu w UE z 2008 r. zostały przezwyciężone, ale konsekwencje społeczne i polityczne już nie. Niektórzy członkowie Wspólnoty poczuli się porzuceni i oszukani, gdy okazało się, że przewodnie potęgi Unii, Niemcy i Francja, grają głównie na siebie, dbając o swoje interesy i nie czują się zobligowane do udzielania wymiernej pomocy tym państwom, które kryzys dotknął najmocniej. Ich zdaniem, to leży u źródła odrodzenia nacjonalizmu w wielu krajach Europy. Jest to rozumowanie, które tylko częściowo jest rzeczowe. Po pierwsze, UE jest wspólnotą, która nie ma precedensu w swojej historii: opartą na wspólnych wartościach i doświadczeniach, ale także na wspólnych zobowiązaniach. Nie jest możliwe proste przekładanie rozwiązań krajowych na rozwiązania, które będą obowiązywać we wspólnocie 28 państw posiadających różne położenie, interesy, możliwości oddziaływania, historię, kulturę i tożsamość. Po drugie, tak jak kraje mniejsze oczekują poszanowania dla własnej odrębności, tak kraje większe nie chcą brać odpowiedzialności za kraje mniejsze, zwłaszcza te, które lekkomyślnie wykorzystują publiczne pieniądze do osiągania doraźnych korzyści i nie kontrolują wydatków w takim stopniu, który umożliwiłby im wychodzenie z „pułapki zadłużenia”. Funkcjonowanie w jednej wspólnocie nie uzasadnia oczekiwania przerzucania odpowiedzialności na innych za skutki własnych decyzji. Po trzecie, integracja europejska jest długim i trudnym procesem, który nigdy się nie skończy. Ale to nie oznacza, że nie należy inwestować w instrumenty współpracy europejskiej, pojednania i budowania zaufania właśnie po to, aby zmniejszać różnice i inwestować w to, co może być wspólne. Po czwarte, przejawy nacjonalizmu i ksenofobii nie są ograniczone tylko do obecnych czasów i tylko do państw członkowskich Unii. Podobne zjawiska można obserwować w wielu innych częściach świata, w tym w Stanach Zjednoczonych, czy za naszą wschodnią granicą. Nacjonalizm jest zakorzenionym problemem społecznym, silnym swym wpływem na historię, medialnością, atrakcyjnością zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy nie doświadczyli gehenny wojen ani nie mają wiedzy na temat ich skutków. Dlatego wiązanie aktualnej polityki państw członkowskich UE z odradzaniem się nacjonalizmów w Europie i na świecie nie może być twierdzeniem prawdziwym. Wreszcie po piąte, „kapitał nie ma granic” – uważał Karol Marx i miał rację. Tam, gdzie dalsza integracja ma sens, bo wymiernie i namacalnie opłaca się jej uczestnikom, jest właśnie dziedzina gospodarcza, w tym finansowa.
Niektórzy ekonomiści podnoszą wątpliwość, że odejście Polski od własnej waluty oznaczać będzie pozbawienie się jednego z instrumentów łagodzenia zagrożeń recesyjnych, czyli własnej polityki monetarnej. Wysuwane są argumenty, że wprowadzenie euro pozbawi Polskę narzędzia w postaci możliwości wykorzystywania kursu walutowego do dynamizowania wzrostu gospodarczego (co jest argumentem chybionym w tym sensie, że kurs wymiany złotego w normalnych warunkach jest wolnym kursem rynkowym). Twierdzi się, że wprowadzenie euro pozbawi Polskę suwerenności ekonomicznej (co również jest argumentem fałszywym w tym sensie, że suwerenność ekonomiczna w warunkach gospodarki otwartej nie oznacza braku możliwości pogłębiania integracji gospodarczej, realizowanej z własnej i nieprzymuszonej woli, we własnym dobrze pojętym interesie, potwierdzonej w referendum powszechnym w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej).
Państwa bardzo niechętnie rezygnują z narzędzi oddziaływania na własną gospodarkę. Według opinii skrajnych, jest to wystarczający argument uzasadniający tezę, że o ile integracja europejska jako taka jest potrzebna, to wprowadzenie euro wypaczyło jej sens i naturę, ponieważ stało się źródłem dodatkowych podziałów w ramach UE. W związku z tym, zdaniem sceptyków należałoby – w imię pełnej solidarności europejskiej – w sposób kontrolowany odejść od wspólnej waluty europejskiej w jej obecnej formie i powrócić do systemu walut narodowych.
Wśród argumentów przeciw euro pojawia się też pogląd, że skutkiem zmiany waluty będzie podniesienie cen towarów i usług, a w rezultacie dalsze ubożenie społeczeństwa. Tymczasem z danych uzyskanych w krajach ościennych, które w ostatnich latach przyjęły wspólną walutę europejską (Słowacja, Litwa, Łotwa, Estonia) wynika, że zjawiska takie, o ile w ogóle wystąpiły, miały charakter bardzo ograniczony, wycinkowy i krótkotrwały. Ponad 70 proc. Słowaków popiera obecnie to, że ich kraj przystąpił w 2009 roku do strefy euro. Na podobnym poziomie utrzymuje się poparcie społeczne w krajach bałtyckich, które przystąpiły do strefy euro jeszcze później (Estonia w 2011 r., Łotwa w 2014 r. i Litwa w 2015 r.). W tych krajach wprowadzenie euro nie potwierdziło większości wygłaszanych wcześniej obaw i – co dla ogółu Polaków jest ważne – nie uruchomiło procesu zbliżania się poziomu cen do tego, jaki jest obserwowany w bogatszych krajach zachodniej Europy. Obecnie do strefy euro należy znacząca większość, bo 19 państw Unii Europejskiej. Żadne z nich nie planuje opuszczenia tej strefy.
Wśród czynników, które mogą dodatkowo komplikować i opóźniać proces przystąpienia do strefy euro, wymienić należy w szczególności:
• polityczne koniunkturalizmy i partyjniactwo, rozumiane jako przedkładanie spraw opłacalnych politycznie i w perspektywie krótkoterminowej nad myślenie w kategoriach realizacji interesów całego państwa w długiej perspektywie czasowej;
• przedłużanie sporu na temat głównych kierunków rozwoju współczesnej Polski: czy należy docenić to, że od czasu przełomu ustrojowego dochód przeciętnego Polaka wzrósł trzykrotnie, a reformy transformacyjne przeprowadzaliśmy w sposób konsekwentny i spójny, czy raczej piętnować wyprzedawanie majątku narodowego, emigrację, ubóstwo i wykluczenia oraz rozwój na kredyt;
• konieczność znowelizowania Konstytucji, niektórych ustaw i innych aktów prawa, co w sytuacji daleko idących podziałów politycznych i społecznych może okazać się przedsięwzięciem trudnym do przeprowadzenia;
• ryzyko, że w przewidywalnej przyszłości w sąsiedztwie Polski może dochodzić do istotnych zmian w otoczeniu międzynarodowym, w tym zaburzających porządek międzynarodowy, o skutkach, które mogą być odczuwalne przez Polskę;
• potrzebę wyedukowania społeczeństwa w obszarze wspólnej waluty europejskiej, tak aby ograniczyć przestrzeń dla potencjalnych działań dezinformacyjnych i manipulacyjnych;
• potrzebę przełamania mitu, że pogłębianie integracji europejskiej oznacza postępującą utratę suwerenności.
Z powyższego katalogu argumentów wynika wniosek, pod którym podpiszą się zapewne zwolennicy i przeciwnicy przystąpienia Polski do strefy euro: że członkostwo (lub jego brak) w strefie euro będzie mieć wpływ na bezpieczeństwo Polski w różnych jego wymiarach: gospodarczym i politycznym, ale także społecznym i prawnym. Będzie też mieć wpływ na długookresowy rozwój naszego państwa. Dalej idącym wnioskiem jest to, że przygotowany kraj nie powinien obawiać się, że w wyniku wprowadzenia euro w znaczący sposób wzrosną ceny lub pogorszą się wyniki gospodarcze. Oznacza to też jednak, że korzyści z przystąpienia do euro nie muszą być jednakowe dla wszystkich. W dużym stopniu zależą od stopnia przygotowania gospodarki, jakości kompetencji i świadomości społeczeństwa, a także reprezentujących go elit politycznych.
Euro to nie tylko wspólna waluta europejska, ale też zaawansowany projekt integracyjny, a nawet cywilizacyjny. Istnieją przesłanki do tego, aby uważać, że przystąpienie Polski do euro to nie tylko przejaw naszego zaangażowania w sprawy europejskie, ale też strategiczna inwestycja w bezpieczeństwo i przyszły dobrobyt Polski. Wokół strefy euro koncentrują się obecnie prace nad reformą ustrojową Unii Europejskiej. Kolejne kraje naszego regionu planują przystąpienie do strefy euro w bliskiej perspektywie czasowej. Karkołomne jest założenie, że kraj pozostający poza strefą wspólnej waluty będzie miał znaczący wpływ na najważniejsze decyzje dotyczące Unii Europejskiej w przyszłości. Znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że taki kraj będzie pozostawać na peryferiach procesów integracyjnych w Europie. Przypomnieć też należy, że Polska zobowiązała się do przystąpienia do strefy wspólnej waluty europejskiej w Traktacie Akcesyjnym do Unii Europejskiej, co zdecydowaną większością głosów (ponad 77 proc.) poparli obywatele Polski w referendum, w 2003 roku.
W związku z tym zasadne jest wezwanie, aby kwestię członkostwa Polski w strefie euro wprowadzić na dobre do debaty publicznej, w oparciu o wiedzę i fakty. Podjęcie działań przygotowawczych w dziedzinie politycznej, gospodarczej, finansowej, społecznej oraz prawnej to nieodzowne elementy uruchomienia procesu przystąpienia. Ich częścią jest przeprowadzenie rzetelnej debaty politycznej i społecznej na ten temat. Stawka tej gry jest wysoka – to trwałe i niewzruszalne zakorzenienie bezpiecznej i dostatniej Polski we wspólnocie demokracji europejskich.