"Miałem kiedyś taką sytuację, że jeden z wilków upodobał sobie miejsce w którym ja bardzo często sobie przesiadywałem, była to stara samotna sosna. Kiedy ja przychodziłem on leniwie wstawał i odchodził powoli, wtedy ja siadałem już na zagrzane miejsce i na odwrót" - mówi Zenon Wojtas, strażnik karpackiej przyrody, który zajmuje się monitoringiem wilków i ich ochroną w Beskidzie Niskim.
Zaczęło się w dzieciństwie, bo pochodzisz z Beskidu Niskiego?
Moi przodkowie przyjechali tutaj ponad dwieście lat temu. Jestem kolejnym beskidzkim pokoleniem. Przyrodę zacząłem poznawać, oswajać się z nią, już jako dziecko. Ojciec zabierał mnie do pracy w lesie. Pracował przy zrywkach drewna. To może brzmieć dziś paradoksalnie, ale takie były moje początki. Z jednej strony widziałem rodzica, który wycinał drzewa. Z drugiej miałem czas na wędrówkę po lesie. Zacząłem poznawać las, obserwować zwierzęta, chodzić ich tropami.
Brzmi jak początek spowiedzi skruszonego, ale już nawróconego…
Stałem się po prostu wrażliwy na przyrodę. Wycinając – zrywając drzewa zawsze suszyłem tacie głowę i zadawałem pytania, dlaczego wycina, po co to robi, czy to nie szkodzi. Gdyby nie te prace, praktycznie od 10. roku życia, to dziś nie rozmawiałbyś ze mną o przyrodzie.
Zresztą dzięki temu, że obecnie zajmuję się zawodowo ochroną najcenniejszych przyrodniczo fragmentów Beskidu Niskiego, nastąpiły zmiany w mojej rodzinie. Jeden z moich braci, który został w moich rodzinnych stronach, też zaczął pracować w parku narodowym, jako podleśniczy.
Przyroda inspirowała, ale miałeś też swoich mistrzów. Dyrektor Jan Szafrański, założyciel Magurskiego Parku Narodowego, był twoim przyrodniczym mentorem.
Był to dla mnie wielki zaszczyt praca pod kierunkiem tego pasjonata dzikiej przyrody. Zacząłem pracować w parku, jeszcze przed jego śmiercią. To był niezwykły człowiek, który stanął przed trudnym zadaniem. Z jednej strony stworzeniem parku narodowego, co już od ponad 14 lat jest w Polsce misją prawie niemożliwą, z drugiej ocalenia ostatnich skrawków naprawdę dzikich Karpat. Był bardzo skuteczny w swoich działaniach, jeszcze jako konserwator przyrody województwa krośnieńskiego stworzył dziesiątki rezerwatów takich jak Źródliska Jasiołki – obszar 1585 hektarów, czy też powiększył Bieszczadzki Park Narodowy. Uczyłem się od niego tej przyrodniczej pasji. Przez ostatnie dwa lata jego życia uczestniczyłem w każdym wyjściu w teren, a wychodził praktycznie codziennie. Wiele godzin obserwowaliśmy zwierzęta i prowadziliśmy rozmowy o dzikiej przyrodzie i przyszłości tego mało jeszcze zmienionego krajobrazowo miejsca. Potrafił z każdego wyciągnąć, to co najlepsze. Długo mógłbym o nim mówić.
Połknąłeś przyrodniczego bakcyla, jako dziecko, aby w wieku dorosłym wyspecjalizować się w monitoringu wilka i innych dużych drapieżników.
Odkąd pamiętam interesowały mnie duże drapieżniki, pewnie dlatego, że mało kto je widział, nawet tu okoliczni mieszkańcy czasami mnie pytają, czy tu żyją rysie, bo ich nigdy nie widzieli. Pamiętam, że jako dziecko, jednego wieczoru zimą bawiłem się pod domem z braćmi i sąsiadami na śniegu i usłyszeliśmy z kilkuset metrów nad domem bardzo wyraźne wycie watahy wilków. Ciarki wszystkim przeszły po plecach. Był to luty okres rui u wilków. Psy przestały szczekać dorośli zaczęli dziwnie się zachowywać, byli mocno zdenerwowani i tak jakby się czegoś bali. Od tamtej pory chciałem poznać te legendarne zwierzęta.
Obserwuje rocznie setki zwierząt, a może i tysiące - jelenie, sarny, dziki, rysie, niedźwiedzie, ptaki drapieżne i spędzam tysiące godzin podglądając je, ale tylko z wilkami udało mi się nawiązać kontakt emocjonalny. Obserwuję jak wychowują młode, jak się bawią, kłócą, śpią i wiele innych czasami zabawnych scen.
W rejonie mojej pracy obecne są dwie wilcze watahy. Zajmują rozległe terytoria, po kilkanaście tysięcy hektarów. Dzięki temu, że większość czasu spędzam w terenie z aparatem, zacząłem uwieczniać kolejne spotkania z tymi drapieżnikami. Coraz lepiej poznawałem obie wilcze rodziny.
Wilcza rodzina trwa dopóki żyją rodzice, przewodnicy?
Tak, jeżeli zginą, dochodzi do rozproszenia watahy.
Odnotowujesz wahania liczebności wilków?
Szczególnie po okresie łowieckim, kiedy panuje wzmożona aktywność myśliwych. Na Słowacji myśliwi mogli strzelać do wilków i dopiero niedawno udało się wymóc na Słowakach wyłączenie z obszaru polowań niewielkiego pasa wzdłuż granicy z polską częścią Beskidu Niskiego. Zabiegaliśmy o to, bo wilki nie znają granic i wataha, która żyje w polskich Karpatach, może odwiedzać Słowację. Ale taka forma ochrony jest czasowa i jeszcze nieuregulowana odpowiednimi przepisami ze strony Słowaków. Niestety wciąż dochodzi też do polowań nielegalnych, a kłusownicy, zabijający w ten sposób wilki, nie zgłaszają z oczywistych przyczyn odstrzału. To, co mogę zaobserwować, to zmieniająca się liczebność watah, i jeżeli jest drastycznie niska wobec stanu sprzed jesieni, najprawdopodobniej stało się tak w rezultacie zamierzonej działalności człowieka. Taka ingerencja ze strony ludzi, wilkom nie byłaby potrzebna. Pamiętajmy, że są to zwierzęta, które też cierpią na różne choroby, a w okresie szczególnie pierwszego roku życia, czyha na nie szereg niebezpieczeństw.
Czy wilki nie boją się ludzi?
Zdecydowanie unikają kontaktu z człowiekiem. Nie atakują człowieka. To rezultat setek lat prowadzonych przez ludzi polowań na wilki. Przetrwały tylko te osobniki, które najlepiej potrafiły ukryć się przed człowiekiem. I tę ostrożność przekazały kolejnym wilczym pokoleniom.
Skąd zatem to przeświadczenie o krwiożerczości wilków?
Przesądy rodem z bajki o Czerwonym Kapturku. Wilki nie są bardziej krwiożercze niż ludzie. Co więcej, zabijają, żeby zjeść i zaspokoić głód. Nie konsumują więcej niż mogą. W przeciwieństwie do człowieka są też w stanie przeprowadzić selekcję, polując na rzeczywiście słabe i chore osobniki.
Pokazywałeś mi zdjęcia, na których widać, że wilki dostarczają pokarm nie tylko dla siebie?
Wilk nie zje całego zwierzęcia. Resztki po wilczej uczcie są wykorzystywane w Beskidzie Niskim przez niedźwiedzie czy rysie, wydaje mi się, że one najwięcej z tego korzystają. Żywią także bardzo rzadkie w Polsce orły przednie, które pewnie, by nie przetrwały mroźnej i śnieżnej karpackiej zimy, gdyby nie ofiary wilków. Również inne bardziej pospolite gatunki podjadają wilkom zdobycz: kuny, lisy, dziki, kruki, sójki, myszołowy i wiele innych. Widziałem kilka razy wczesną wiosna orliki krzykliwe na resztkach ofiar - potrzebują one po prostu szybkiego uzupełnienia zapasów po długiej podróży z Afryki. Wilki żywią wiele zwierząt zwłaszcza w zimie. Wprawny obserwator zauważy, że za wilkami podążają między innymi kruki i ich obecność w terenie może zwiastować, że w pobliżu znajdują się pozostałości po upolowanym przez wilka zwierzęciu.
W wilczych odchodach prawie zawsze znajdziemy resztki sierści ich ofiar?
Uważa się, że wilki zjadają sierść, bo pomaga to im w trawieniu. To taka szczotka, która przechodzi przez ich układ pokarmowy.
W Beskidzie Niskim nie odnotowuje się aż tak dużo przypadków ataku wilków na zwierzęta hodowlane.
Nie. Zresztą ataki na zwierzęta hodowlane są skutkiem zmiany zwyczajów pasterskich. Jeżeli przy stadzie przebywa cały czas pasterz i jest ono chronione przez psy ras pasterskich, to ryzyko takiego ataku jest znacznie niższe. Obecnie dodatkowym wzmocnieniem ochrony są specjalne pastuchy elektryczne. Natomiast stado pozostawione bez dozoru ludzi, będzie bardziej narażone na ataki. Jednak to, co jest najważniejsze w Magurskim Parku Narodowym i pozostałych częściach Beskidu Niskiego, wilki łatwo mogą znaleźć swój naturalny pokarm, jelenie i dziki. Młode wilki nie pogardzą też gryzoniami.
Wilki regulują w naturalny sposób liczebność zwierząt. Czy są w tym skuteczne?
Tam, gdzie wilki są obecne, nie ma problemu z nadmiarem innych zwierząt, one są takim naturalnym stabilizatorem ekosystemu. Dzięki dużym drapieżnikom, nie dochodzi do przerostu zagęszczenia jeleniowatych, czy też dzików. Wilki, ale też rysie, stanowią, oprócz trudnych warunków karpackiej zimy i innych przyczyn śmiertelności kopytnych, ważny czynnik, który sprawia, że ekosystem funkcjonuje sam.
Wróćmy do tej „kupy”, po co wilki zostawiają odchody w miejscach widocznych, na drogach?
To sposób na oznaczenia swojego terenu. W ten sposób wilki wytyczają zapachową granicę zasiedlanego terytorium.
Poznałeś dobrze obie watahy?
To raczej one poznały mnie. I obserwują mnie w terenie. Znacznie częściej przypatrują się mi, śledzą to, co robię. Kiedyś przysnąłem w miejscu, gdzie istniało duże prawdopodobieństwo spotkania z wilkami. Pod drzewem owocowym. Kiedy obudziłem się po kilku godzinach, pięćdziesiąt kroków za mną pięć wilków, uporczywie rozkopywało ziemię w poszukiwaniu myszy. Nie robiły sobie nic z mojej obecności. Poczułem się przyjęty do rodziny.
Mogły oswoić się z twoją obecnością? Wiedziały, że nie jesteś osobą, która im zagraża?
Być może tak było. Odpowiedzi na to pytanie nie poznamy. Każda obserwacja wilka wymaga zachowania wielu zasad. Te drapieżniki reagują na ruch, głośny krok i wreszcie sam zapach.
Uważam, że dana osoba nie może im się kojarzyć z negatywnymi emocjami, aby mogła się do nich zbliżyć. Miałem kiedyś taką sytuację, że jeden z wilków upodobał sobie miejsce w którym ja bardzo często sobie przesiadywałem, była to stara samotna sosna. Kiedy ja przychodziłem on leniwie wstawał i odchodził powoli, wtedy ja siadałem już na zagrzane miejsce i na odwrót.
Teraz szczenięta wilka dorastają?
Tak, wychodzą ze swoich schronień. Wilcze podrostki coraz odważniej poznają świat, pod czujnym okiem rodziny.
Tych spotkań z wilkami było wiele. Jaką obserwację możesz uznać za jedną z najważniejszych?
To było spotkanie w okresie zimy. Samica rysia, z dwoma młodymi, spotkała wilka. Wilk podchodził do niej, ale samica nie uciekała, tylko przystąpiła do aktywnej obrony. Wyglądało to bardziej jak „zabawa”. Wilk skakał, szczekał, po prostu się wygłupiał. Po kilkunastu minutach, zwierzęta rozeszły się, każde w swoim kierunku. One potrafią żyć obok siebie nie krzywdząc się nawzajem.
Dlaczego Karpaty są takie ważne dla wilka?
Nie bez powodu nazywano te góry Wilczymi Górami. Karpaty są ostatnim skrawkiem na terytorium Unii Europejskiej, gdzie funkcjonuje naturalny korytarz migracyjny. Zwierzęta mogą znaleźć schronienie w trudniej dostępnych miejscach. Od zachowania przyrody Karpat nie tylko w Polsce, ale w całym łuku ich pasma, zależeć będzie przetrwanie nie tylko wilka, ale też rysia i niedźwiedzia. A wraz z nimi przetrwa szereg innych, mniej znanych, ale równie rzadkich gatunków. To takie europejskie Serengeti, gdzie mamy różne siedliska, od rzecznych dolin po fragmenty starych lasów bukowych i jaworzyn.
*Zenon Wojtas, strażnik karpackiej przyrody, z wykształcenia biolog, specjalizuje się w monitoringu wilków i innych dużych drapieżników. Pracownik Magurskiego Parku Narodowego. Prowadzi fanpage Wilcze Góry.