Powołanie rezerwatu przyrody w Polsce nie wymaga zgody samorządów. To Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska powołuje rezerwat. W praktyce umywa się często od takiej decyzji ręce, a wspomniany dyrektor może wtedy powiedzieć: powołam, jak zgodzą się Lasy Państwowe i samorządy. Jednak finalnie o wszystkim decyduje leśny koncern, który dziś kontroluje ponad ¼ terytorium naszego kraju, a w miejscach takich jak Podkarpacie rozbudował sieć wpływów, która skutecznie blokuje powstanie Turnickiego Parku Narodowego, poszerzenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego i utworzenie nowych rezerwatów przyrody w Puszczy Karpackiej.
Leśnicy budują swoje wpływy w samorządach w sposób świadomy. W polityce informacyjnej Lasów Państwowych, która została zatwierdzona w 2010 roku, mogliśmy przeczytać:
„Lasy Państwowe powinny dążyć do jak największego udziału swych pracowników w życiu publicznym, zwłaszcza na poziomie rad powiatów i gmin. Radni-leśnicy wnoszą tam swe doświadczenie terenowe, ale też wpływają na kształt prawa miejscowego, często dotykającego punktów konfliktowych z LP. Neutralizują negatywne skutki lokalnego prawodawstwa dla naszej organizacji. Inicjatywy leśników, zgłaszane na forum lokalnych rad, są odbierane jako propozycje ze strony LP. Tworzą w ten sposób wizerunek aktywnego leśnika-społecznika. Samorządowcy powinni nas postrzegać jako organizację otwartą na współpracę i rozwiązywanie problemów lokalnych.”
W praktyce leśnicy mają wpływ na decyzje dotyczące ochrony przyrody. Po zmianie Ustawy o ochronie przyrody, parki narodowe nie powstają w Polsce, ponieważ wymagana jest zgoda samorządów. To nie szef resortu środowiska podejmuje decyzje w sprawie parku NARODOWEGO, a więc ponad-gminnego i ponad-powiatowego, tylko miejscowe nadleśnictwo decyduje o tym, czy park powstanie albo zostanie poszerzony. W ten sposób parki narodowe zostały zawłaszczone przez wąską grupę interesu. Klasycznym przykładem takiej sytuacji jest Turnicki Park Narodowy.
Na Pogórzu Przemyskim znajdziemy piękny i praktycznie niezamieszkany teren. Jeszcze pod koniec dwudziestolecia międzywojennego, entomolog Tadeusz Trella wnioskował o utworzenie rezerwatu , który chroniłby turnickie lasy. W latach 80. Profesorowie Jerzy Piórecki i Janusz Kotlarczyk rozpoczęli starania o utworzenie parku narodowego. W kolejnej dekadzie park zaczął być nazywany Turnickim. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot rozpoczęła kampanię na rzecz utworzenia tego parku. Dokumentacja parku była już gotowa, a decyzja czekała na zatwierdzenie przez resort środowiska. A jednak, nie udało się, zwyciężyli zwolennicy gospodarki leśnej i łowieckiej, którzy twierdzili, że nie będzie pracy, że będą zakazy, a park to samo zło. Minęły kolejne dekady, nie ma parku narodowego, nie ma 14 rezerwatów, które miały powstać, nie ma też już tyle pracy w lesie. Czasy się zmieniły, ale mit LP przetrwał. Nadleśnictwo Bircza przestało być źródłem zatrudnienia i samo przyznało, że Zakłady Usług Leśnych mają dziś problem ze znalezieniem ludzi do pracy, pomimo wysokiego bezrobocia. Nie zmieniło się tylko jedno – park narodowy nie może powstać, bo ludzie nie będą mieli… pracy w lesie. Stałych miejsc pracy nie tworzą też samorządy, a wiele osób wyjeżdża w poszukiwaniu zatrudnienia.
Leśnicy korzystają z prostego zabiegu. Przyjdzie nowe, nieznane, a czego się jeszcze nie zna, tego trzeba się bać. W tle pojawia się niedobry ekolog, który doprowadzi do lokalnej katastrofy. Idealną ilustracją są spotkania organizowane przy okazji Planów Urządzania Lasu, na których tak steruje się dyskusją, aby przyrodnicy stali się atakiem samorządowców i wywiązała się dyskusja między nimi a „ekologami”, bez udziału leśników. W takim układzie przedstawiciele Lasów Państwowych występują w wygodnej roli wysłuchujących debaty, a potem i tak robią swoje. Prosty zabieg socjotechniczny, który z powodzeniem jest wykorzystywany nie tylko w sprawie lasów birczańskich.
Natomiast na spotkaniach z samorządowcami ton leśników staje się bardziej bojowy:
„Po poszerzeniu Puszczy Białowieskiej, wszyscy ekoterroryści zjechali na Pogórze i w Bieszczady, żeby otworzyć Turnicki Park Narodowy i poszerzyć Bieszczadzki Park Narodowy” – grzmiał Nadleśniczy Birczy. Przed powołaniem Turnickiego Parku Narodowego ostrzegał Nadleśniczy Stuposian. To wszystko wpisuje się w celowe straszenie przed parkiem narodowym i rezerwatami.
Na tym konfliktowaniu przez nadleśnictwo tracą przede wszystkim mieszkańcy obszarów sąsiadujących z projektowanym Turnickim Parkiem Narodowym. Wmawia się im, że bez Lasów Państwowych nie przetrwają. Tymczasem park narodowy generuje miejsca pracy i zwiększa zainteresowanie regionem. Dziś lokalni decydenci nie robią praktycznie nic, żeby wypromować region. Nawet ośrodek w Arłamowie reklamuje się, jako ośrodek w sercu… Bieszczad. Dlaczego? Pogórze Przemyskie nie istnieje na mapie turystycznej Polski, tak jak Bieszczady. A ma naprawdę wiele do zaoferowania. Co więcej nie samą turystykę należy rozwijać. Wsparcie producentów rolnych z tego regionu i promocja produktów regionalnych poza Podkarpaciem, z informacją, że pochodzą z rejonu parku narodowego, jest kolejnym sposobem na wyjście z gospodarczego impasu. Były również pomysły na uzdrowisko, w związku ze stwierdzonymi w okolicach Birczy i Fredropola, wodami mineralnymi, co stanowiłoby niewątpliwy impuls do rozwoju gmin znajdujących się w rejonie parku narodowego. Gdyby była dobra wola decydentów, to znalazłyby się pieniądze na inwestycje. Takiej woli wyraźnie zabrakło.
Warto podkreślić, że projektowany Turnicki Park Narodowy w propozycji z 2016 roku obejmuje wyłącznie grunty Skarbu Państwa w zarządzie Lasów Państwowych. Nie ma mowy o zabieraniu gruntów właścicielom prywatnym. Podobnie wygląda sytuacja z rezerwatem „Reliktowa Puszcza Karpacka”, którego dokumentację złożyła jeszcze w 2016 roku Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze. Teoretycznie Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska z Rzeszowa powinien pochylić się nad wnioskiem. Jednak już na samym początku parokrotnie zwracał wniosek. Potem sprawa stanęła na Regionalnej Radzie Ochrony Przyrody. Decyzji wciąż brak. A jakie jest stanowisko samego dyrektora w tej sprawie? Tego wciąż nie wiemy, ale znamy już czerwcowe postanowienie rady Leśnego Kompleksu Promocyjnego „Lasy Birczańskie”, której członkiem został w tym roku, z nadania Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych szef rzeszowskiego RDOŚ.
Leśny Kompleks Promocyjny to twór, który nie przyczynia się do właściwej ochrony lasów projektowanego rezerwatu i parku narodowego. Na obszarze Nadleśnictwa Bircza wciąż jest prowadzona wycinka w drzewostanach ponad stuletnich, organizowane są polowania zbiorowe, a skład Rady LKP dobiera się w sposób wystarczająco umiejętny, tak, aby nie było w nim miejsca dla zwolenników utworzenia parku. Jednym zdaniem – LKP jest fasadą dla prowadzenia gospodarki leśnej i łowieckiej przez Lasy Państwowe. Stwarza natomiast pozory troski o lasy birczańskie – unika się przymiotnika turnicki.
Póki co trwa wycinka kolejnych drzew w turnickich lasach. Już dziś nie ma tych starodrzewów, które pamiętają poprzednie pokolenia przyrodników. Od lat 90., wtedy na tereny turnickich lasów wkroczyła gospodarka leśna, utraciliśmy kolejne fragmenty Puszczy Karpackiej. Kiedy słyszę dźwięk pił, i widzę kolejne fragmenty lasu poszatkowane w ramach prowadzonej gospodarki leśnej, zdaję sobie sprawę, że wkrótce może nie być lasów, które należałoby chronić już teraz.
Powstawanie nowych parków narodowych i poszerzanie już istniejących, w takich miejscach jak Puszcza Białowieska i Puszcza Karpacka, jest od lat blokowane przez Przedsiębiorstwo Gospodarki Leśnej „Lasy Państwowe”. Ostatnie wydarzenia wskazują na to, że LP znów czują się zagrożone wizją wyłączenia z wycinki drzew i polowań turnickich lasów, i wzrostem zainteresowania wśród opinii publicznej losem karpackiej przyrody. Z drugiej strony już prawie 100 tysięcy osób poparło utworzenie Turnickiego Parku Narodowego, podpisując się pod specjalnym apelem. Zanim jednak park narodowy powstanie, a powstanie, na pewno, konieczna będzie zmiana szkodliwego dla polskiej przyrody prawa, blokującego powstawanie nowych parków narodowych i wprowadzenia takich zmian legislacyjnych, które wyłączą z gospodarki leśnej najcenniejsze polskie lasy, których mamy coraz mniej. Lasy Państwowe stać na rezygnację z wycinki w turnickich lasach, ale do tego wciąż się nie przyznają. Chociaż prywatnie, są i tacy leśnicy, którzy nie mieliby nic przeciwko utworzeniu nowych parków i rezerwatów. Ale to nie oni podejmują decyzje.