Jedno ze spotkań Roberta z wilkiem.
Jedno ze spotkań Roberta z wilkiem. Robert Gatzka

Czy należy bać się wilków? - zapytałem Roberta Gatzkę, biologa i dyrektora Parku Ochrony Bieszczadzkiej Fauny. "Atmosfera samych spotkań zawsze była taka sama, spokojna, podejrzliwa, zaciekawiona i z dystansem. I to nie z mojej strony a ze strony wilków. Obserwowały, oszacowały czy jestem zagrożeniem i się wycofywały" - mówi ekspert, który mieszka w Bieszczadach i zajmuje się monitoringiem dużych drapieżników.

REKLAMA
Jesteś osobą, która o dużych drapieżnikach w polskiej części Karpat, wie bardzo dużo. Spędziłeś wiele dni na tropieniu wilków. Czy łatwo spotkać wilka? Czy też zobaczyć jego tropy?
Przez wiele lat brałem udział w monitoringu niedźwiedzi brunatnych na terenie polskich Karpat oraz w monitoringu wilków, rysi i niedźwiedzi bytujących na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego oraz w jego otulinie. Wiele razy podczas leśnych wędrówek, tropień i badań natykałem się na wilki lub one na mnie. Czy jest to coś nienaturalnego lub wyjątkowego? Powiem, że i nie i tak. Dlaczego? Bo spędzając dużą ilość czasu w terenie wilczych grup, zwiększa się po prostu prawdopodobieństwo spotkań, a dodatkowo przecież byłem dokładnie w tych miejscach, gdzie one ewidentnie bytowały. Ale jednak jest to coś wyjątkowego, nie z powodu samego spotkania człowieka z wilkiem, ale z punktu widzenia prawdopodobieństwa. Monitorując wilcze grupy, szybko się nauczyłem, że odnalezienie ich tropów nie jest proste, gdyż ich terytoria są ogromne, często obejmując areał paru leśnictw. Jeśli się miało przerwę w tropieniach, a wilki się przeniosły w inną część swego terytorium, to naprawdę niełatwo było je odnaleźć. Z tego wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy i często są zaskoczeni wielkością wilczych terytoriów.
Dobrze to idziesz do lasu i spotykasz wilka. Jak przebiega takie twoje spotkanie z wilkami?
Atmosfera samych spotkań zawsze była taka sama, spokojna, podejrzliwa, zaciekawiona i z dystansem. I to nie z mojej strony a ze strony wilków. Obserwowały, oszacowały czy jestem zagrożeniem i się wycofywały. Dwie historie spotkań mogę podać jako przykład. Raz w czasie zimowych tropień, wędrowałem pod trop jednej z rodzin w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego zaczynając od resztek jelenia, który był ich ofiarą. W pewnym momencie dostrzegłem ruch przed sobą, i dostrzegłem wilka, który mnie obserwuje, wychylając się zza drzewa. Stanąłem z zamiarem zrobienia zdjęcia, jednak zmiana mojego zachowania spowodowała, że wilk zaczął odbiegać a za nim dwa inne wilki, idąc dalej swoim pierwotnym tropem zauważyłem na śniegu, iż było wilków więcej. Tropy zbiegały się z obu stron i należały do 11 osobników. Obeszła mnie zatem cała wilcza grupa, która wracała tą samą drogą, którą wcześniej przyszły. Grupa szła przez prawie dwa kilometry przede mną, zatrzymując się co jakiś czas, sprawdzając, czy idę dalej za nimi, co było ewidentnie widać na śniegu. Potem odbiła w innym kierunku, a ja podążyłem dalej starym tropem. W żadnym momencie nie czułem się ani zagrożony, ani zaniepokojony, raczej wilki były zaniepokojone. Być może takie przeżycie dla niedoświadczonej lub obarczonej uprzedzeniami osoby mogłoby być stresujące, aczkolwiek takim nie jest, jeśli zna się behawior wilków. To samo dotyczy innego spotkania. Pewnego razu jadąc samochodem ze znajomymi, zauważyliśmy wilka tarzającego się na poboczu drogi w śniegu. Była połowa lutego. Wilkiem okazał się dorodny samiec, który był zafascynowany wilczymi odchodami leżącymi przed nim. Tarzał się, machał ogonem i podskakiwał. W swoim tarzaniu w ogóle nie dostrzegł, że zatrzymał się już drugi samochód, a ludzie zaczynają mu robić zdjęcia. Po chwili jednak nas zauważył i lekko zaniepokojony zaczął odchodzić. Można stwierdzić, że nie bał się ludzi, skoro pozwolił nam się podejść na 15 metrów. Ale prawda jest taka, że wtedy była ruja, a odchody prawdopodobnie należały do samicy, która miała cieczkę co spowodowało, że ten samiec zapomniał o otaczającym go świecie. Proste wytłumaczenie, ale należy znać biologię wilków, co pozwala wyjaśnić taką sytuację.
Ostatnio mieliśmy przypadek wilków z Brzozowa. Wilki podeszły blisko pilarzy, a zaraz potem, w szybkim trybie wnioskowano o ich odstrzał. A przecież chyba nie wszystko zostało wyjaśnione w tej sprawie?
Dlatego tak ważne jest, aby zbadać wszystkie doniesienia o „nietypowych” spotkaniach z wilkami poznać kontekst, tak aby uświadomić ludziom, że spotkanie z tym gatunkiem niekoniecznie oznacza zaburzenia w jego behawiorze. To pozwoli zmienić postrzeganie wilka. On nie jest ani dobry, ani zły, on jest po prostu szczytowym drapieżnikiem naszego ekosystemu. I właśnie jego rola jako szczytowego drapieżnika czyni go tak kluczowym dla naturalnego ekosystemu. Wiele zwierząt bezpośrednio korzysta z obecności wilków, na przykład niedźwiedzie. Wiele razy widziałem jak niedźwiedź systematycznie śledzi wilcze grupy, licząc na znalezienie ich ofiar, z których poza nim korzysta cała grupa gatunków, poczynając od sikorek i lisów a kończąc na krukach i orłach.
Jaki jest zatem ten wilk? Bać się tego zwierzęcia czy nie bać? Jak żyć w sąsiedztwie wilka?
Wilk nie jest ani „lekarzem lasu“ ani „mordercą“ to skrajne i błędne opinie na temat tego drapieżnika. Jak każdy duży drapieżnik jest oportunistą. Będzie polował zawsze na te ofiary, które mu łatwiej upolować przy najmniejszym ryzyku i kosztach polowania. Nawet dorodny i zdrowy jeleń może się stać jego ofiarą, kiedy podczas pościgu złamie sobie nogę wpadając do wąwozu. Tak samo pies na łańcuchu będzie z pewnością łatwiejszą ofiarą niż dorosły i silny dzik. To samo dotyczy szkód w inwentarzu domowym. Niezabezpieczanie naszych zwierząt stwarza okazje, z której drapieżnik może skorzystać. Ataki wilków na zwierzęta hodowlane zdarzały się zawsze, w ostatnich latach w Bieszczadach ich liczba nawet spadła. Za to wzrosła ich pozycja w ogólnopolskiej świadomości, o ile 20 lat temu informacja o zagryzionej owcy rzadko wychodziła dalej niż dana gmina o tyle dziś, dzięki ogólnodostępnym mediom, taka informacja ma zasięg krajowy. Taka sytuacja, jak i brak dostatecznej wiedzy o gatunku oraz błędna wiedza, prowadzą do wzrostu niepewności i obaw wśród lokalnej społeczności, a co za tym idzie do wzrastającej niechęci do wilka.
Znane są przypadki, kiedy wilk wtargnął na ogrodzone pastwisko i zagryzł niemal całe stado składające się z kilkunastu nawet kilkudziesięciu owiec. Czy przeczy to teorii, że wilki zabijają tylko dla pokarmu. Jak to wytłumaczyć?
Po pierwsze, wilki nie zawsze zabijają tylko dla pokarmu, podczas walk terytorialnych mogą zabijać przedstawicieli swojego gatunku lub eliminować konkurentów w lesie takich jak: szakal, lis czy pies. Tutaj mamy do czynienia z inną sytuacją, która jest wynikiem współdziałania trzech czynników. Pierwszym jest wcześniej wspomniany oportunizm, czyli łatwa ofiara i większa liczba zdobyczy za jednym polowaniem. Drugim jest zasada akcji i reakcji, gdzie wilk jest drapieżnikiem a owca ofiarą, która biega przed nim i ucieka, a on chce ją dogonić, dopaść i zabić. Jeśli po udanym polowaniu, następna owaca daje takie same bodźce, znowu wywołuje instynkt gonienia i polowania i tak sytuacja się powtarza. Fenomen ten znany jest też u innych drapieżników, jak słynna kuna czy lis w kurniku. Trzecim czynnikiem jest zamknięta przestrzeń, która nie pozwoliła na naturalną w tej sytuacji ucieczkę. Wtedy prawdopodobnie zginęłaby tylko jedna owca, a nie całe stado.
Ostatnio w mediach głośno było o wilczycy, która po wypadku samochodowym trafiła do Lecznicy Dla Dzikich Zwierząt w Przemyślu, gdzie jest teraz leczona. Jeśli się okaże, że nie można jej wypuścić na wolność czy Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny mógłby ją przyjąć?
Mamy taki cel. Ideą Parku jest leczenie i przywracanie naturze dzikich zwierząt, jeśli tylko jest to możliwe. Jeżeli osobnik nie nadaje się by powrócić do samodzielnego życia w naturze, z powodu odniesionych obrażeń lub zbyt dużej habituacji do ludzi, wtedy oferujemy mu miejsce w naszym Parku. Jesteśmy dopiero na początku naszej drogi, na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie zapewnić odpowiednich warunków dla tego gatunku. Ciężko pracujemy i mamy nadzieję, że ciągu 2 – 3 lat będziemy gotowi na takie wyzwania.
Dziękuję za rozmowę.