"Jak pokazują badania oraz efekty samych połowów nie „żyje” mu się najlepiej. Zmieniające się warunki środowiska, ocieplenie klimatu, spadek zasolenia, presja połowowa prowadzą do tego, że stan śledzia w Morzu Bałtyckim, z wyjątkiem Zatoki Ryskiej, jest zły i nie zapewnia reprodukcji na bezpiecznym poziomie" - alarmują pracownicy Stacji Morskiej im. Profesora Krzysztofa Skóry Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego (SMIOUG) w Helu, która organizuje co roku Dzień Ryby w Helu.
W tym roku bohaterem Dnia Ryby w Helu jest śledź? Skąd taki wybór?
Justyna Kąpa, Mikołaj Koss, Monika Selin, SMIOUG: Śledź był zawsze ważnym gatunkiem dla rybaków z Półwyspu Helskiego. Dzięki niemu rozwinęło się tu osadnictwo, a miejscowości takie jak Hel czy Jastarnia uzyskały szansę zaistnienia na mapie. Niestety, coraz częściej zapomina się tu o tym ważnym elemencie historii i tradycji. Niewiele mówi się o jego biologii, o znaczeniu bałtyckich zasobów śledzia nie tylko dla człowieka, ale także innych gatunków ryb oraz ssaków morskich. W mało której restauracji serwującej „ryby prosto z morza” można spróbować klasycznego, smażonego śledzia. Dziś połowy tego gatunku są limitowane, a mimo to stan stad śledzia w Morzu Bałtyckim, z wyjątkiem Zatoki Ryskiej, jest zły i nie zapewnia reprodukcji na bezpiecznym poziomie. Wszystko to sprawiło, że postanowiliśmy właśnie śledzia uczynić gatunkiem przewodnim tegorocznego, siedemnastego już, Dnia Ryby w Helu.
Śledź bałtycki jest podgatunkiem śledzia atlantyckiego, znanego z Morza Północnego. Czym różni się od krewniaków z Atlantyku?
Osiąga mniejsze rozmiary i posiada mniejszą liczbę kręgów. Jego tempo wzrostu jest również wolniejsze niż u śledzia atlantyckiego, ale dojrzewa znacznie wcześniej, nawet już w końcu drugiego roku życia.
To na co uwagę zwracają eksperci, śledź bałtycki z Zatoki Ryskiej różni się od tego z południowego Bałtyku, który występuje od Zatoki Gdańskiej aż po Rugię. Według badań Józefa Popiela ten „południowy” śledź osiąga do 28 centymetrów. Odbywa też wcześniej tarło, a tempo jego wzrostu jest szybsze niż śledzi Bałtyku wschodniego i północnego.
Często nie dostrzegamy, że świat ryb jest równie niezwykły jak świat ptaków czy ssaków.
Badacze wskazują na zachowania socjalne wśród różnych gatunków ryb. Co wyróżnia śledzia wśród innych ryb?
Śledzie, Clupea harengus, żyją w gigantycznych ławicach wysokich na 10-20 metrów i zajmujących powierzchnię kilku kilometrów kwadratowych. Mają też specyficzny sposób komunikacji dzięki unikalnemu połączeniu pęcherza pławnego z kanałem odbytu. Kiedy śledź ściśnie pęcherz pławny, z jego odbytu wylatuje niewielka ilość bąbelków, a dźwięk im towarzyszący przypomina odgłos smażenia bekonu. Dźwięki te zostały nazwane przez naukowców Powtarzalnymi Raptownymi Dźwiękami (PRD) i są wydawane przez śledzie w momencie, gdy ryby te są przestraszone (np. podczas pościgu przez makrele), a także w celu utrzymania integralności ławicy, kierowania sąsiadów w odpowiednim kierunku i unikania drapieżników. Z drugiej jednak strony taki sposób komunikacji w ławicy śledzi może ułatwić ssakom morskim - na przykład fokom- ich lokalizację. Dźwięki te w latach 90., kiedy jeszcze nie były zidentyfikowane, stały się źródłem kryzysu dyplomatycznego pomiędzy Szwecją i Rosją, związanego z marynarką wojenną. Szwedzi byli wówczas przekonani, że zarejestrowane przez nich dźwięki pochodziły z rosyjskich okrętów podwodnych.
Śledzia nazywa się bałtyckim srebrem. Skąd takie porównanie?
Śledź, choć na pozór nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych ryb, odegrał kluczową rolę w życiu wielu społeczeństw w Europie, ale także w Azji i Ameryce. Był, zaraz obok ziemniaków czy pszenicy, jednym z najbardziej istotnych źródeł pożywienia na naszym kontynencie. Stanowił przedmiot handlu, z jego powodu nakładano podatki czy budowano miasta. Z pewnością to właśnie z tej przyczyny, a także ze względu na jego lśniącą skórę pokrytą srebrnymi łuskami zyskał on przydomek bałtyckiego srebra lub szerzej: srebra morza. Bardzo obrazowo opisuje znaczenie śledzia tuż po zakończeniu II Wojny Światowej Augustyn Necel w „Moich wspomnieniach”, przywołując tam wspomniany przydomek. We wrześniu 1945 roku przy Helu pojawiła się podobno tak ogromna ławica śledzi, że cała woda wyglądała jak falujące srebro. Oba porty helskie - wojenny i rybacki - były pełne ryb, które łowili wszyscy bez względu na posiadany sprzęt i umiejętności. Rybacy nawet na małych łodziach, o długości pięciu metrów, łowili w tych dniach po około dwie tony śledzi dziennie – pisał Necel. Dziś taka sytuacja nie może mieć miejsca, bo bałtycka populacja tego gatunku, choć nadal istotna dla wielu organizmów i objęta limitami połowowymi nie jest już ani tak liczna ani stabilna jak niegdyś.
Jak dziś „żyje się” bałtyckim śledziom? Co ma największy wpływ na stan ich populacji?
Jak pokazują badania oraz efekty samych połowów nie „żyje” mu się najlepiej. Zmieniające się warunki środowiska, ocieplenie klimatu, spadek zasolenia, presja połowowa prowadzą do tego, że stan śledzia w Morzu Bałtyckim, z wyjątkiem Zatoki Ryskiej, jest zły i nie zapewnia reprodukcji na bezpiecznym poziomie.
Śledź wydaje się wielu osobom gatunkiem pospolitym. Jednak czy możemy być spokojni o to, że śledzia nie zabraknie w Bałtyku? Co czeka śledzia w Morzu Bałtyckim w najbliższej przyszłości? I czy nie powinniśmy ograniczyć spożywania śledzia, ale i innych gatunków bałtyckich ryb?
Międzynarodowa Rada Badań Morza (ICES) 28 maja tego roku ogłosiła najnowsze wyniki badań stanu zasobów podstawowych gatunków ryb eksploatowanych na Bałtyku oraz przedstawiła zalecenia odnośnie wielkości kwot połowowych w 2022 roku.
Według danych, prognozy dla stada śledzia wiosennego podobszarów 20-24 - wody na zachód od Bornholmu - nie są najlepsze. ICES zaleca wstrzymanie połowów w 2022 roku. Połowy tego stada malały od lat 90. z 190 tysięcy ton do około 30-50 tysięcy ton po roku 2010. W 2020 roku złowiono zaledwie 22 tysięcy ton. Połowy polskie dla podobszarów 22-24 po roku 2000 wahały się zwykle w granicach 3-9 tysięcy ton. W 2020 roku złowiono zaledwie 600 ton.
Połowy stada śledzi centralnego Bałtyku - podobszary 25-29 i 32, bez Zatoki Ryskiej- w latach 1974-2005 malały – z ponad 300 tys. ton w latach 70. do zaledwie 90 tysięcy ton w latach 2004-2005. W następnych latach połowy rosły, w roku 2017 przekroczyły 200 tysięcy ton, ale w 2020 spadły do 177 tysięcy ton śledzi. W tymże roku flota polska odłowiła 36 tysięcy ton tych ryb, czyli ok. 10% mniej niż w latach 2016, 2017 i 2019. Stado to jest określane jako odławiane zbyt intensywnie i ze „zwiększonym ryzykiem utraty pełnej zdolności do odnawiania”. ICES zaleca w 2022 roku dla tego stada połowy w granicach 52,4-87,6 tysięcy ton.
Jaki wpływ będą miały na śledzia zmiany klimatu?
Prognozuje się, że w wyniku zmian klimatycznych zasolenie Morza Bałtyckiego spadnie, a temperatura jego wód wzrośnie na skutek rosnącej temperatury powietrza i ilości opadów atmosferycznych. Niskie zasolenie u ryb morskich, do których zaliczamy także śledzie, wywołuje stres fizjologiczny, a także może spowodować wycofanie się gatunków z zajmowanych przez nie rejonów lub zmniejszenie ich liczebności na tych obszarach. Dane zebrane w ciągu dwóch dekad pokazują, że wzrost temperatury wody w Bałtyku jest jednym z głównych czynników powodujących wcześniejsze pojawianie się i wzrost larw bałtyckiego śledzia. Zmiany czasowe cyklu biologicznego tej ryby mogą mieć krytyczne znaczenie dla przetrwania innych gatunków, w związku z powstaniem rozbieżności czasowej pomiędzy ofiarą a konsumentem, w szczególności na wczesnych etapach życia.
Jeśli zabraknie w Bałtyku śledzi, jakie to będzie miało konsekwencje dla przyrody tego akwenu? Czy śledź i jego zniknięcie nie pociągną za sobą kolejnych gatunków?
Ekosystem Morza Bałtyckiego jest bardzo wrażliwy, nie każdy organizm jest w stanie dostosować się do panujących w nim warunków. Bałtyk jest bowiem płytki, niemal z każdej strony otoczony lądem, jego zlewisko zamieszkuje około 85 milionów osób, a wody są słonawe i dość chłodne. Wszystkie te czynniki sprawiają, że jego różnorodność biologiczna nie jest wysoka, ale te organizmy, którym udało się przystosować, są licznie reprezentowane. Mieszkańcy Bałtyku nie mają dublerów, ich powiązania międzygatunkowe są bardzo silne. Jeśli jeden gatunek miałby zniknąć, z pewnością nie pozostanie to bez wpływu na inne. Śledź w stadium larwalnym odżywia się mikroskopijnymi glonami, zaś jego narybek i osobniki dorosłe żerują na zooplanktonie. Sam natomiast jest pokarmem dorszy, troci i łososi, a także ssaków morskich: fok i morświnów. Wszystkie ogniwa w bałtyckim łańcuchu troficznym są więc ze sobą nierozerwalnie związane i brak któregokolwiek z nich z pewnością naruszy tę kruchą równowagę.
Dane dotyczące zasobów ryb w morzach i oceanach są zatrważające. Są one przełowione. Coraz częściej można stracić apetyt na ryby, zdając sobie sprawę ze skali zagrożenia. Czy w przyszłym roku nie powinien być obchodzony Dzień Ryby bez ryby, jako ostrzeżenie na nadchodzącą przyszłość?
Być może dopiero Dzień Ryby bez ryb mógłby uświadomić ludziom, jak dużym zagrożeniem dla bałtyckiej ichtiofauny jest presja ze strony człowieka i jak niewiele brakuje, aby niektóre gatunki ryb po prostu zniknęły z bałtyckiego ekosystemu. Pamiętajmy, że bez ryb nie będzie innych gatunków ryb, ale także ssaków morskich – fok i morświnów, a także rybaków. Ważna jest więc wiedza o współodpowiedzialności za stan otaczającego nas środowiska, także morskiego. Aby przyszłe pokolenia mogły w pełni korzystać z zasobów Morza Bałtyckiego i odkrywać srebro Bałtyku, należy zatroszczyć się o jego dobrostan dziś.