7. listopada 2015 r. w Singapurze odbyło się spotkanie Prezydenta Republiki Chińskiej na Tajwanie Ma Ying-jeou z Prezydentem Chińskiej Republiki Ludowej Xi-Jinpingiem. Było to spotkanie historyczne, otwierające być może nowy etap stosunków pomiędzy tą częścią narodu chińskiego, która żyje w warunkach komunistycznej dyktatury oraz rynkowej gospodarki i zamieszkującą Tajwan oraz sąsiednie wyspy częścią narodu wolną od komunizmu. Geneza tego podziału wynika z wojny domowej w Chinach, którą wprawdzie dowodzeni przez Mao Tse-tunga komuniści wygrali i w 1949 roku proklamowali w Pekinie komunistyczne Chiny, ale niecałkowicie.
Nie udało im się, nawet nie mieli takich sił ani możliwości opanować będącego pod amerykańską ochroną Tajwanu, gdzie wraz ze swoimi zwolennikami i około dwoma milionami uciekinierami z kontynentu Czang Kai-szek ogłosił, że jest kontynuatorem legalnego rządu w całych Chinach, a do czasu odepchnięcia komunistycznej agresji tymczasową stolicą Chin jest Tajpej. Czang Kai-szek był dla mojego pokolenia przez wiele lat symbolem wszelkiego zła. Jego karykatury obok Dullesa, Adenauera i Li Syn-mana były w komunistycznej propagandzie PRL-u, w czasach stalinowskich, ale także i później przedstawiane jako najwięksi wrogowie pokój miłującej ludzkości ze Związkiem radzieckim na czele i oczywiście także Polski Ludowej (co oczywiście oznaczało, że dla mnie byli najbardziej kochanymi politykami, którym życzyłem wszystkiego najlepszego, nadzieją że ktoś jeszcze w ogóle walczy z komunizmem).
W tym czasie kilkakrotnie dochodziło do starć zbrojnych, różnego rodzaju incydentów i ostrzeliwania głównie przybrzeżnych wysepek Quemoy i Matsu, na których Czang Kai-szek koncentrował coraz więcej żołnierzy. "W obliczu zagrożenia Mao na ogół obierał najmniej oczekiwany i najbardziej skomplikowany kurs [...] Chiny nie groziły Tajwanowi bezpośrednio, Stany Zjednoczone nie chciały zmiany sytuacji w Cieśninie. Konflikt ten był nie tyle dążeniem do konfrontacji - jak przedstawiały go media - ile rodzajem wyrafinowanych ćwiczeń w kierowaniu kryzysem." (Henry Kissinger, "O Chinach", Wołowiec 2014 r.). Ciekawe, że wiele lat później podczas rozmowy Prezydenta Nixona z premierem Czou En-laiem w Pekinie w 1972 r. chiński premier stwierdził, że Chiny wysłały sygnał do Czang Kai-szeka, aby nie wycofywał sie z Quemoy i Matsu (jak na początku lat pięćdziesiątych chciał Dulles), aby "całkowicie nie oddzielać Tajwanu od kontynentu" (H. Kissinger, ibidem). Okazało się to decyzją bardzo fortunną.
Na Tajwanie po latach dyktatury, oczywiście nieporównywalnie łagodniejszej niż ludobójcze rządy Mao Tse-tunga, które kosztowały Chiny około 30 milionów ludzi, a zdaniem wielu historyków znacznie więcej, po śmierci Czang Kai-szeka w 1975 roku, gdy władzę objął jego syn Czang Czin-kuo nastąpił najpierw powolny, a potem coraz szybszy proces odbudowywania demokracji w drodze wewnętrznego porozumienia. Ciekawe, że Mao po śmierci Czang Kai-szeka sam schorowany i częściowo sparaliżowany pożegnał starego wroga wierszem – „Idź, nie oglądaj się za siebie, mój szanowny przyjacielu”. Chiny po śmierci Mao Tse-tunga (1976) odeszły od szaleństw starego satrapy i najbardziej represyjnych form komunizmu. Aresztowano nawet i skazano także na śmierć kilku zbrodniarzy będących symbolem rewolucji kulturalnej, w tym wdowę po Mao Tse-tungu Jiang Qing (popełniła samobójstwo w więzieniu), a władzę objął Deng Xiaoping, którego program modernizacji i rozwoju Chin dokonywał się pod pragmatycznym hasłem - nieważne czy kot jest biały, czy czarny byle łapał myszy. Z czym trudno sie nie zgodzić. Proces odbudowywania na Tajwanie demokracji pod wieloma względami był bardzo podobny do polskiej transformacji. W latach osiemdziesiątych odbywały się wolne wybory samorządowe i do Parlamentu, a w 1996 r. po raz pierwszy powszechne wybory prezydenckie.
Od kilku dekad Tajwan jest stabilną demokracją, jedną z nielicznych w Azji i Tajwańczycy są absolutnie przekonani do tego modelu politycznego. Praktycznie nie ma na wyspie zwolenników dyktatury, a polityczny spór o model stosunków z Chinami kontynentalnymi dotyczy niuansów i języka polityki, raczej formy niż treści. Pod tym względem paradoksalnie dla rządu w Pekinie bliższa i bardziej przewidywalna jest partia Czang Kai-szeka Kuomintang niż sugerująca konieczność większego "dystansu i ostrożności wobec Pekinu" Demokratyczna Partia Postępu (DPP), która ma szanse wygrać nadchodzące wybory. Nie wydaje się możliwe, aby jakikolwiek poważny polityk na Tajwanie dążył do ogłoszenia niepodległości wyspy i ustanowienia niepodległego państwa, bo jest to chyba jedyna rzecz, która dla Pekinu mogłaby oznaczać casus belli?
Imponujące są też osiągnięcia ekonomiczne Tajwanu. Jest to 18-ta gospodarka świata z bardzo wysokim PKB ok. 300 mld dolarów, przy rocznym wskaźniku wzrostu ok. 6%, bardzo niskim bezrobociu 3%, oparta na usługach 62% PKB i przemyśle 38% PKB, zwłaszcza szybki jest wzrost przemysłu elektronicznego (zaawansowane technologie i informatyka) oraz chemicznego. Rezerwy dewiz na Tajwanie są jednymi z najwyższych na świecie i między innymi dlatego jest to gospodarka bardzo odporna na kryzysy, które kilka lat temu dotknęła państwa nazywane azjatyckimi tygrysami. Na Tajwanie sprawnie funkcjonuje system ochrony zdrowia, edukacja i szkolnictwo wyższe. Gospodarka jest bardzo ekologiczna, co skutkuje między innymi bardzo ograniczoną emisją CO2. Generalnie ochrona przyrody jest jednym z priorytetów. Wyspa słynie z bardzo bogatej fauny motyli ok. 400 gatunków, w tym 60 endemitów, storczyków, bardzo wielu przybrzeżnych ryb, rzadkich ssaków i bogactwa avifauny.
Warto pamiętać o coraz większej wymianie młodzieży pomiędzy Polską a Tajwanem. U nas medycynę studiuje ponad 200 studentów z Tajwanu, a inwestycje tajwańskie w Polsce, przede wszystkim w woj. lubuskim, to kilka tysięcy miejsc pracy. Rozwija się też wymiana handlowa, a zwłaszcza import polskiej żywności, chociaż bilans handlowy jest nadal niekorzystny dla Polski.
Dziś stosunki pomiędzy Pekinem a Tajwanem są najlepsze chyba w historii. Dlatego najpewniej historyczny uścisk dłoni Prezydentów Ma Ying-jeou i Xi-Jinpinga był możliwy. Inwestycje tajwańskie w Chinach wynoszą około 100 miliardów dolarów, co przekłada się na wiele miejsc pracy. Co roku około 2 miliony Chińczyków z kontynentu odwiedza Tajwan, a ok. 100 tysięcy mieszkańców wyspy przyjeżdża do Chin. Istnieją specjalne loty i biura podróży obsługujące wymianę ludności. Wyspa Quemoy kiedyś symbol oporu wobec komunistycznej agresji ostrzeliwana i bombardowana w latach pięćdziesiątych jest turystyczną atrakcją. Ślady bombardowań, okopów i instalacji wojskowych są pokazywane turystom, a wódka z tej wyspy jest specjalną atrakcją wręczaną w gmachu Parlamentu zagranicznym delegacjom z wygrawerowanym gmachem Parlamentu na niebieskiej butelce. Trudno sobie wyobrazić, aby w Pekinie jakiś szaleniec doszedł do wniosku, że Chinom opłaca się rozpętywać wojnę o opanowanie Tajwanu. Chociaż w prowincji Fukien na przeciwko Tajwanu stacjonują wycelowane w cele na wyspie rakiety. Z drugiej strony nikt nie neguje, że Chiny kontynentalne i wyspę zamieszkuje ten sam naród, a to, że Mao Tse-tung nie wygrał do końca wojny domowej, podobnie jak Stalin, Mao i Kim Ir-sen nie wygrali wojny w Korei, mimo że na początku agresji ich armie doszły prawie do końca półwyspu, skutkuje po dziś dzień taką właśnie sytuacją w Cieśninie. Pragmatyczny Deng Xiaoping mawiał pytany o Tajwan: „Chiny potrafią czekać, Chiny mogą czekać”. Znakomite relacje ekonomiczne i wyraźne odprężenie w tym rejonie Azji jakie towarzyszy historycznemu spotkaniu w Singapurze są chyba najlepszym potwierdzeniem słuszności tych słów.
Stefan Niesiołowski
Przewodniczący Polsko-Tajwańskiego Zespołu Parlamentarnego