Każdy kolejny tydzień oznacza nowe "dokonania" PiS-u w likwidowaniu demokracji w Polsce. Trwa niszczenie Trybunału Konstytucyjnego pod oszukańczym hasłem w stylu komunistów "ustawy naprawczej", wartym tyle samo co "dobra zmiana", "odzyskanie autorytetu państwa", "niepokorni dziennikarze", "prawda w życiu publicznym". Ma miejsce tak, jak w Polsce Ludowej wyrzucanie ludzi z pracy z powodów politycznych po przejęciu przez PiS służby cywilnej, szykowana jest czystka w mediach, sądownictwie, które utraci niezależność oraz prokuraturze. Państwo staje się własnością jednej partii politycznej, a Parlament instytucją coraz bardziej fasadową. Dyskusja i swobodna wymiana poglądów jest reglamentowana i ograniczana przez pisowskich funkcjonariuszy, którzy odbierają głos posłom opozycji, wyraźnie faworyzując posłów PiS-u. Jaskrawym tego przykładem jest p. Kuchciński, który pozwolił na bełkotliwie absurdalną wypowiedź p. Śniadka sprowadzającą się do ciekawej tezy, że za masakrę na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. w jakimś sensie ponosi winę Platforma Obywatelska i dopiero p. Duda przywrócił godność ofiarom Grudnia 1970. Natomiast nie dopuścił do głosu próbujących replikować posłów PO Henryki Krzywonos i Antoniego Mężydło. Takich przykładów dostarcza każdy dzień sejmowych obrad. Każdy dzień pisowskich rządów.
W najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że 26 lat po odzyskaniu wolności i odbudowaniu demokracji, po odejściu od władzy PZPR i zakończeniu dyktatury, w Polsce znowu zapanuje system autorytarny. System, w którym cała władza spoczywa w rękach jednej partii (w znacznym stopniu w rękach zakompleksiałego, małego dyktatorka), gdzie zapowiada się zlikwidowanie gwarancji pluralizmu i demokracji jak Trybunał Konstytucyjny, wolne media, niezależne sądy, nie jest systemem demokratycznym. Nigdy po 1989 roku nie przypuszczałem, że znowu będę musiał chodzić na demonstracje w obronie coraz bardziej zagrożonych i mordowanych takich wartości jak podstawowe wolności i prawa obywatelskie.
To jeszcze oczywiście nie PRL, nie ma więźniów politycznych, reżim nie strzela do manifestantów, istnieje wiele niezależnych od reżimu mediów, pluralizm polityczny, można się zrzeszać w partiach i manifestować, wolna jest gospodarka i samorządy. Ale nad tymi obszarami wisi złowrogi cień pisowskiego autorytaryzmu. Jak w znanym wierszu Osipa Mandelsztama cień "kremlowskiego górala":
"A w półsłówkach, półrozmówkach naszych
Cień górala kremlowskiego straszy.
Palce tłuste jak czerwie, w grubą pięść układa,
Słowo mu z ust pudowym ciężarem upada
Wokół niego hałastra cienkoszyich wodzów;
Bawi go tych usłużnych półludzików mozół.
Jeden łka, drugi czka, trzeci skrzeczy.
A on szturcha ich i złorzeczy."
Ta duszna atmosfera, a przede wszystkim "hałastra cienkoszyich wodzów" i złorzeczący autokrata idealnie pasuje do polskiej sytuacji. Nie mogłem sobie odmówić przypomnienia wiersza genialnego poety, który za ten wiersz zapłacił życiem. Od dzisiejszych obrońców demokracji w Polsce, od ich liczby i determinacji zależy, aby nikt takiej ceny nie musiał płacić.
W najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę się znowu czuł jak w PRL-u, że cała, lub prawie cała władza znajdzie się w rękach jednej partii, że pismacy w stylu Marca '68 będą reprezentowali polskie dziennikarstwo, sejm będzie pokazem pychy, obłudy i arogancji, przeróżne kreatury i lizusy będą piastować najwyższe urzędy i funkcje, a prezydent będzie kompromitował się formą i treścią każdej wypowiedzi. Warunkiem awansu będzie nie wiedza, kompetencje, uczciwość i prawość, ale służalczość i wazeliniarstwo, dokładnie według obowiązującego w PRL hasła - bierny, mierny, ale wierny. Dlatego zasadniczym pytaniem jest takie samo pytanie jak 30 lat temu - jak z tego wyjść? Nie wydaje mi się, aby możliwe było powstrzymanie pisowskiego autorytaryzmu na drodze parlamentarnej. Parlament zdominowany przez PiS jest martwy w tym sensie, że służy jako alibi i dekoracja dla pisowskiego reżimu. Decyzje zapadają nie w Sejmie, nawet nie w rządzie, oczywiście nie w siedzibie p. Dudy, ale w komitecie centralnym PiS-u na ul. Nowogrodzkiej. Nic też nie zapowiada, aby PiS wycofał się z likwidowania demokracji. Oni zawsze idą na całość, do zwarcia, nigdy się nie cofają, nie uznają kompromisów, ani ustępstw. Politycy tej partii sądzą, że przekupią Polaków, zastraszą, oszukają i utrzymają się przy władzy po wieczne czasy, że umocnią swój reżim tak jak Orban i nikt nie potrafi, a z czasem nie będzie chciał go zmienić. Nie wydaje mi się, aby im to mogło się udać. Każda dyktatura upada, upadnie także dyktatura Orbana. Pomoc Unii jest ważna, ale to my w Polsce sami musimy odbudować wolność i demokrację. Jak pisze Wojciech Maziarski: "Opór społeczny tężeje. Ten proces ma pewną inercje, ale kula śniegowa zaczęła się już toczyć i z każdym dniem będzie coraz masywniejsza. Kolejne środowiska dołączają do frontu sprzeciwu... Okupanci jeszcze się łudzą, że zdołają to powstrzymać. Pocieszają się: zaraz wszystko będzie dobrze, tylko musimy rozdać po pięć stówek i przejąć media publiczne... PiS wciąż będzie gonić za uciekającym horyzontem, w zdumieniu obserwuje spadające słupki poparcia i nie rozumiejąc, dlaczego przegrywają". ("Rząd zaatakował i okupuje Polskę", "Gazeta Wyborcza" z dn. 17. 12. 2015 r.) I na końcu tej drogi będzie nasz polski Majdan. Wydaje się, że do tego PiS doprowadzi. Tylko Majdan.