W minionym tygodniu Apple i Microsoft pokazały produkty, które miały nigdy nie powstać. Ale obie firmy musiały je stworzyć, aby sprostać konkurencji lub pozostać w grze.
Niech za zły przykład posłuży tutaj dzisiejsza pozycja rynkowa Nokii. Do niedawna największy producent telefonów komórkowych na świecie przez długie lata dominował na rynku i nie przejmował się specjalnie konkurencją. I nagle komputerowa firma z Kalifornii pokazała światu smartfona obsługiwanego palcem, co symbolicznie stało się początkiem końca dominacji giganta z Finlandii. iPhone i jego niezliczone klony od Samsunga, LG, HTC etc zalały rynek zaawansowanych komórek zmuszając Nokię do walki o przetrwanie na rynku, którego była ona synonimem przez ponad dekadę.
Managerowie firm technologicznych wyciągnęli wnioski z tej drastycznej lekcji, czego przykładem premiery ostatniego tygodnia.
Microsoft dominuje od lat w segmencie systemów operacyjnych komputerów klasy PC. Jako producent oprogramowania odnosi sukcesy od wielu lat ze swoimi flagowymi produktami: Windows oraz Office. Próby wejścia w inne segmenty rynku odbywały się z różnym skutkiem. Jeśli możemy mówić o sporym sukcesie w przypadku platformy Xbox, to kompletną porażką zakończyła się walka na rynku przenośnych odtwarzaczy muzyki (pamiętacie jeszcze Zune?). Szefowie firmy najwyraźniej zauważyli ze swoich biur w Redmond, że zapowiadana przez Apple era PostPC staje się faktem, postanowili więc swoje flagowe produkty przetłumaczyć na język urządzeń „komputeropodobnych”. Premiera Windows 8, który działa zarówno na komputerach stacjonarnych jak i tabletach jest przedstawiana przez koncern jako najważniejsze wydarzenie od czasu Windows 95.
Microsoft swoim ruchem próbuje dogonić stawkę z dwoma dominującymi podmiotami na rynku: Androidem Google'a oraz iOS Apple'a. Wyciągnął też wnioski z dominacji Apple w segmencie tabletów, gdzie oprogramowanie i sprzęt idealnie ze sobą współgrają dzięki temu, że są produkowane przez jedną firmę. Stąd premiera tabletu Surface, który powinien być idealnie skrojony właśnie pod Windows 8, oraz ścisła współpraca z Nokią, która ma produkować telefony obsługujące ten sam system operacyjny.
Surface nie zachwycił dziennikarzy (ponoć sprzęt prezentuje się znakomicie, ale oprogramowanie wymaga jeszcze sporo pracy), jednak jest to zdecydowanie krok w dobrym kierunku i wejście do gry, która dopiero od niedawna funkcjonuje na rynku technologicznym. Microsoft ma szansę stać się „tym trzecim” który może sporo ugrać tam, gdzie dwóch się bije (Apple oraz Google). Pozostaje tylko kibicować Microsoftowi, bo konkurencja (zwłaszcza ta zdrowa, bo trudno zarzucać firmie, że Windows 8 to kolejna kopia Androida lub iOS) to dobra wiadomość dla konsumentów.
Największy obecnie gracz na rynku, Apple, mimo swojej polityki nie ujawniania planów przed oficjalną premierą, jest w zasadzie dość przewidywalny dzięki innej charakterystycznej cesze: konsekwencji. Obecne trendy są dość oczywiste: Apple wprowadza konsekwentnie ekrany Retina do swoich urządzeń (najpierw iPhone, potem iPad, obecnie laptopy i w przyszłości desktopy), pozbywa się natomiast napędów optycznych (wpierw MacBook Air, teraz MacBook Pro oraz iMac), popularyzuje złącza nowej generacji (Thunderbolt oraz Lightning) oraz w dziedzinie oprogramowania konsekwentnie zbliża do siebie systemy MacOS oraz iOS, głównie za pomocą własnej „chmury” pod nazwą iCloud.
Stąd pokazane nowe urządzenia na zeszłotygodniowej konferencji nie zaskakują, lecz są logiczną konsekwencją polityki firmy. Może poza jednym produktem – iPadem mini.
Tutaj wyraźnie inspiracją dla Apple była konkurencja i rynek. iPad pozostaje niekwestionowanym liderem wśród „pełnowymiarowych” tabletów, ale jednocześnie narodziła się dzięki Samsungowi, a może przede wszystkim Amazonowi nisza tabletów, które możemy zmieścić w kieszeni kurtki.
Sprzedają się one znakomicie, mimo sporych ograniczeń w porównaniu z tabletami 10-cio calowymi i Apple, choć wcześniej twierdziło, że nie zamierza takich produkować, postanowiło jednak podjąć wyzwanie. iPad mini jest bardziej dostępny dzięki niższej cenie, zapewniając, jak twierdzi Apple, podobne doświadczenie jak jego większy brat, dzięki temu, że aplikacje dla wersji mini są przeskalowane z pełnowymiarowych wersji, tymczasem niektóre aplikacje w Androidzie są przeskalowane z mniejszych wersji stworzonych dla telefonów komórkowych. Czy iPad mini odniesie sukces, przekonamy się zapewne w okolicach gwiazdki, czyli okresu żniw producentów elektroniki. Jedno wydaje się być pewne, Apple poczuło oddech konkurencji na plecach, o czym świadczy premiera mini oraz update „dużego” iPada zaledwie pół roku po premierze poprzedniej wersji.
Apple ucieka do przodu, Microsoft włącza się do gry, zapewne inni producenci nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa przed zbliżającą się Gwiazdką. Dobra wiadomość jest taka, że dominacja jednego producenta raczej nam nie grozi i będziemy mieć szeroki wybór produktów planując świąteczne prezenty dla najbliższych.