Międzynarodowy wysłannik ds. Syrii Lakhdar Brahimi powiedział, że prezydent Syrii Baszar al-Assad zgodzil się na zawieszenie bronri w trakcie trwającego cztery dnia muzułmańskiego święta Eid al-Adha. Szanse na to, by wojna ustała choć na sekundę są jednak mikroskopijne. Ostatnie wstrzymanie ognia w kwietniu trwało ledwie kilka godzin.
Reporterzy natemat o tym, co ważnego dzieje się za granicą.
W czwartek rząd w Damaszku podejmie ostateczną decyzję, czy zgodzić się na zawieszenie broni w trakcie rozpoczynającego się w piątek muzułmańskiego Święta Ofiar (potrwa 3-4 dni). Wysłannik ONZ i Ligi Arabskiej Lakhdar Brahimi w ostatnich tygodniach robił wszystko, co mógł (czyli po kolei odwiedzał wszystkie kraje Bliskiego Wschodu), by zyskać poparcie dla kilkudniowego rozejmu w Syrii.
W sumie trudno się mu dziwić, skoro od nominacji na stanowisko wysłannika ds. Syrii minęły prawie trzy miesiące, a sukcesów brak. Brahimi wsławił się do tej pory tylko tym, że obejmując stanowisko z rozbrajającą szczerością stwierdził: "nie mam żadnego planu, zobaczymy co czas pokaże".
Teraz też nie ma planów - liczy jedynie na dobrą wolą rebeliantów i reżimu przy okazji najważniejszego muzułmańskiego święta. Istnieje kilka dowodów na to, że się myli i żadnego zawieszenia broni nie będzie.
Dowód pierwszy, ktory na starcie powinien pozbawić Brahimiego wszelkich złudzeń, to los jego poprzednika na stanowisku wysłannika ds. Syrii, Kofiego Annana. Były szef ONZ w kwietniu także otrzymywał zapewnienia, że rząd syryjski będzie respektował zaproponowane przez niego zawieszenie broni. Przerwanie ognia miało umożliwić wprowadzenie w życie 6-punktowego planu stworzonego przez Annana, który przewidywał polityczne rozwiązanie konfliktu.
Już po kilku godzinach od wyznaczonego "deadline'u" kilku mieszkańców Aleppo na północy kraju padło ofiarą ataku wojsk rządowych. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko i wojna rozgorzała z nową siłą. Symbolem tamtej porażki Kofiego Annana była masakra w mieście Hula ledwie kilka tygodni po ogloszeniu zawieszenia broni. Zamordowano 110 osób, w większości dzieci. Annan połamał sobie zęby właśnie na złudnej nadziei choćby krótkotrwałego zawieszenia broni. Podobny los może czekać Brahimiego.
Przyjmijmy jednak, że wojska rządowe rzeczywiście przerywają ogień, choćby na te cztery dni. Czy rebelianci zrobią to samo? Chciałoby się zapytać - "Rebelianci", czyli kto? Armia Wolnej Syrii (Free Syrian Army) uważająca się za główną wojskową siłę rewolucji dawno straciła kontrolę nad walczącymi opozycjonistami. Gdyby to zależało od jednej, zwierzchniej organizacji, możliwe byłoby zarządzenie chwilowego rozejmu.
Tymczasem w Syrii walczą setki, jeśli nie tysiące, mniejszych i większych brygad rewolucyjnych. Są też ekstremiści islamscy, dla których syryjska wojna domowa to kolejny rozdział dżihadu. Al-Nusra Front, organizacja odpowiedzialna za większość samobójczych ataków w Syrii, właśnie odrzuciła propozycję wstrzymania ognia.
Koncept Lakhdara Brahimiego jest mniej więcej taki - dyplomacja i sankcje zawiodły, czemu więc nie odwołać się do najwyższej wartości, czyli religii. Eid al-Adha, najważniejsze muzułmańskie święto upamiętniające posłuszeństwo Abraham wobec Boga, ma zadziałać jako coś w rodzaju starożytnego "świętego pokoju", który gwarantował zawieszenia broni na czas sportowych igrzysk. Tyle że na przykład w czasie Ramadanu, świętego miesiąca dla muzułmanów, nie było mowy o żadnej taryfie ulgowej, i to z obu stron. Przeciwnie, sierpień był najtragiczniejszym miesiącem w historii syryjskiego konfliktu (5 tys. ofiar).
Przekonaliśmy się także, że na tej wojnie nie ma świętości. Rebelianci i wojska rządowe zniszczyli niedawno meczet w starożytnej części Aleppo. Świątynie są zresztą celem bombardowań w całym kraju.
Zawieszenie broni na czas święta Eid ma być pierwszym krokiem do pokoju. ONZ rozważa nawet wysłanie kilku tysięcy "peacekeeperów", którzy nadzorowaliby przestrzeganie rozejmu. Problem w tym, że bez wprowadzenia zakazu lotu nad Syrią (no-fly zone), nie ma mowy o wstrzymaniu walk. Syryjski reżim wciąż trwa właśnie dzięki lotnictwu, bombardując odebrane przez rebeliantów tereny. W Libii "no fly zone" była gwoździem do trumny Kadaffiego. Jeśli międzynarodowa społeczność chce pokoju, prędzej czy później będzie musiała podobny wariant przetestować w Syrii.