Przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi w Niemczech w telewizyjnym starciu spotkali się urzędująca kanclerz Angela Merkel i jej główny konkurent Peer Steinbrueck. W rzeczowej, choć nieco nudnej debacie dyskutowano o podatkach i innych kwestiach gospodarczych. Dla Polaków ciekawa jest informacja, że nie zostanie spełniona groźba wprowadzenia opłat za korzystanie przez cudzoziemców z niemieckich autostrad.
Reporterzy natemat o tym, co ważnego dzieje się za granicą.
W jedynej przedwyborczej debacie spotkali się liderzy dwóch największych partii – Angela Merkel rządząca CDU/CSU i Peer Steinbrueck, lider SPD. W starciu brakowało emocji, chociaż nie brakowało rzeczowych argumentów. Urzędująca kanclerz Niemiec skupiła się głównie na wyliczaniu sukcesów swojego gabinetu, a złośliwcy podsumowują jej program zdaniem "przecież mnie znacie". Ale nie zabrakło też ważnych dyskusji.
Kanclerz Merkel przyznała, że być może w kolejnych latach znowu pojawi się konieczność dofinansowania Grecji, aby utrzymać jedność strefy euro. Zdaniem szefowej CDU/CSU warto ponieść te koszty, bo wspólna waluta przynosi Niemcom wiele korzyści. Jej rywal przekonywał, że ostre warunku otrzymania pomocy zabijają gospodarki krajów, które tę pomoc otrzymują.
Sporo mówiono też o wewnętrznych sprawach RFN. Steinbrueck zapowiedział podwyżkę podatków dla najbogatszych – zarabiający więcej niż 100 tys. euro rocznie mieliby oddać 49 proc, a nie 42 proc. jak dotychczas. Zaproponował też ustalenie minimalnej stawki godzinowej na 8,5 euro. Z kolei Merkel przecięła spekulacje na temat wprowadzenia opłat dla cudzoziemców, którzy jeżdżą po niemieckich autostradach. Przekonywała, że byłoby to sprzeczne z unijnym prawem. Według badań przeprowadzonych po debacie wygrał je Stienbrueck, ale tak nieznacznie, że nie wpłynie to na wynik wyborów. W sondażach prowadzi partia Merkel.