Joy Stephens nie miała czasu dla męża, dla siostry, dla matki, a przede wszystkim dla siebie. Ciężka praca, która przyniosła jej zawodowe sukcesy służyła wypełnieniu pustki po utracie ciąży. Aborcji dokonała, ponieważ dziecko wymagało poświęcenia. Joy postanowiła popełnić samobójstwo 21 stycznia.
[Blog partnerski] O życiu w korporacji naszym i Waszym okiem z okazji premiery książki "Joy" Jonathana Lee
Zawód prawnika, który wybrała Joy Stephens i ciężka praca, której się poddała były gwarancją sukcesu. Za poświęceniem na rzecz kancelarii szło wygodne i luksusowe życie, o którym większość może marzyć – ubrania od najlepszych projektantów, wystrój mieszkania zmieniany co dwa lata przez dekoratorów wnętrz, wystawne kolacje. Korporacja pozwalała jej na przerwę na tenisa w pracy z przyjaciółką, siłownię, dała własną asystentkę niemalże do wszystkiego.
Zwieńczeniem błyskotliwej kariery okazała się nominacja na partnera firmy i jej nazwisko w nazwie kancelarii. Jednak Stephens znalazła czas na jedno – dokładne przemyślenie swojego życia – i zamiast zawodowego triumfu, jej najbliżsi byli świadkami jej tragicznego upadku .
Co spowodowało, że 21 stycznia miał być ostatnim dniem jej życia? Joy Stephens zajmowała się najtrudniejszymi klientami, którzy zabierali jej każdą chwilę prywatnego życia. Musiała być cały czas pod telefonem, pod mailem, a pracę w biurze skończoną po godzinach, przenosiła do domu. Brak czasu skutkował coraz słabszymi relacjami z mężem i nawiązaniem łatwego związku z kochankiem. Praca była również powodem, przez który nie mogła polepszyć kontaktów z rodziną. Brakowało jej na to czasu. W napiętym grafiku nie znalazła nawet chwili na dziecko, więc dokonała aborcji. A jego utratę zastąpiła pracą, która stała się całym jej życiem.
Joy Stephens dokonała bilansu swojego życia. Ilość porażek przeważała nad sukcesami. Nikt nie próbował jej pomóc, ponieważ wydawała się szczęśliwa. Brakowało jej jednak nawet sekundy na rozmowę o prawdziwych problemach. Co pchnęło ją do ostatecznego kroku? Życie w korporacji czy porażki w życiu prywatnym i brak czasu na uporanie się z nimi?
A co dla Was jest ważniejsze Drodzy Czytelnicy – sukces zawodowy czy szczęście w życiu prywatnym? Czy istnieje recepta na balans pomiędzy tymi dwoma sferami, by nadal odczuwać radość i satysfakcję?
Joy Stephens to bohaterka najnowszej książki Jonathana Lee. Na blogu „Świat korporacji”, który uruchomiliśmy z okazji premiery powieści „Joy” dyskutujemy na temat współczesnych warunków pracy. Czy Wasze życie przypomina życie Joy Stephens? Podziel się z nami swoim doświadczeniem w komentarzu lub anonimowo pisz na adres: swiatkorporacji@gmail.com
Dla Czytelników natemat.pl Wydawnictwo Muza SA przygotowało specjalną promocję. Kupując książkę "Joy" Jonathana Lee, drugą książkę Wydawnictwa Muza SA otrzymacie za darmo.